Papieże-skandaliści. Kto był gorszy od Lenny'ego Belardo?
Nawet jeśli filmowy Lenny Belardo budzi w nas niechęć, to historia chrześcijaństwa zna wielu papieży, do których można mieć dużo więcej zastrzeżeń.
14.11.2016 19:01
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Lenny Belardo - czyli Pius XIII - nie budzi sympatii. Po pontyfikacie Jana Pawła II kultura masowa przyzwyczaiła nas do wizerunku papieża jako uśmiechniętego papy fetowanego przez rozśpiewane tłumy. Tymczasem Pius XIII jest inny. Nie chce jeździć na pielgrzymki, nie dba o PR, a homilia otwierająca jego pontyfikat była co najmniej szokująca. A do tego Belardo pali jak smok, jest arogancki, a w rozmowach z podwładnymi częstokroć czyni aluzje do tego, że przeżywa kryzys wiary. Niewątpliwie to nie jest papież z marzeń.
Ale na szczęście dla katolików z całego świata Belardo nie jest też prawdziwy. Żyje tylko na ekranie serialu ''Młody papież'', reżyserowanego przez Paolo Sorrentino. Prawda jest jednak taka, że historia zna papieży, którzy wprawiali wiernych w dużo większą konsternację.
Trup na papieskim tronie
Na przykład takiego Jana XII, który był papieżem dwukrotnie - od 955 do 963 i od lutego do kwietnia 964 r. Jego pontyfikat - a w zasadzie: pontyfikaty - zamyka okres, który w historii kościoła zwany jego pornokracją, kiedy Watykanem rządziły papieskie nałożnice.
Centralnymi postaciami epoki, którą dziś nazywa się "saeculum obscurum" (ponure stulecie), były trzy kobiety: Teodora i jej dwie córki - Marozja i Teodora Młodsza. Pierwszym wywindowanym przez Teodorę do godności papieża człowiekiem był Sergiusz III. Zanim jeszcze został głową Kościoła, wziął udział w tzw. synodzie trupim. Podczas tego upiornego wydarzenia osądzono byłego papieża Formozusa, który był... martwy. Specjalnie na tę okazję wyciągnięto jego rozkładające się ciało z grobu i posadzono na papieskim tronie. Odcięto mu trzy palce z dłoni, po czym truchło wrzucono do Tybru.
Opętane żądzą władzy kobiety wynosiły kolejnych duchownych-polityków na watykańskie wyżyny. Droga na Piotrowy tron prawie zawsze biegła w takim sam sposób: przez łóżko którejś z ambitnych kobiet. Jednak sukces miał zawsze swoją cenę – było nią zawsze posłuszeństwo. Niesubordynacja była surowo karana.
Synod trupi na obrazie Jeana-Paula Laurensa z 1870 r. fot. Wikimedia Commons
Watykan, czyli dom publiczny
Przekonał się o tym Jan X. Papieżem został w 914 r., dzięki protekcji Teodory, której był kochankiem. Ta jednak zmarła 2 lub 3 lata po tym, jak jej podopieczny zasiadł na Piotrowym tronie. Szybko na swoje wdzięki złowiła go Marozja, która uprzedziła w ten sposób swoją siostrę, nieposiadającą aż takiego talentu do intryg.
Jan X nie planował jednak zostać bezwolnym narzędziem. Snuł własne plany: wojny z muzułmanami i chrystianizacji Słowian. I był w tym nazbyt samodzielny, a Marozja nie zamierzała tego tolerować. W 928 r. ktoś zadusił ''niesfornego'' papieża poduszką w jego własnej celi.
Jude Law jako Lenny Belardo - papież Pius XIII - w serialu "Młody papież" fot. HBO
''Ponure stulecie'' zakończyło panowanie wspomnianego Jana XII, które było już szczytem upadku papieskich obyczajów w X w. Ten ''następca Piotra'' był już wyjątkowo zdemoralizowany, o czym świadczy choćby to, że nie miał oporów, by biskupów wyświęcać w stajni. Przy czym najczęściej tą godnością obdarzał swoich przyjaciół, którzy – tak jak on – nad cnotliwe życie przedkładali dobre wino i kobiece wdzięki. To za jego czasów zaczęto mówić, że Watykan stał się jednym wielkim domem publicznym.
Jednak hedonistyczne życie papieża znalazło zdecydowanie nieprzyjemny koniec. Według jednej wersji - przywódca zachodnich chrześcijan zmarł w wyniku dotkliwego pobicia. Według drugiej - miał go zabić udar, gdy oddawał się rozpuście podczas jednej z rozlicznych orgii, których miał być gorącym miłośnikiem. Bogobojni kronikarze średniowiecza dopisali jeszcze jeden finał jego pełnego cielesnych uciech życia: zabił go sam diabeł.
Tiara na sprzedaż
Choć zgon Jana XII zakończył ''ponure stulecie'', to jednak to wydarzenie nie oznaczało automatycznie radykalnej sanacji papieskich zwyczajów. Kilkadziesiąt lat później ''godnym'' naśladowcą Jana XII stał się Benedykt IX.
Tak jak i jego odległy w czasie poprzednik, gustował w płci pięknej, czemu sprzyjało również to, że zasiadając na papieskim tronie był osobą świecką (święcenia kapłańskie i sakrę biskupią uzyskał tego samego dnia, co zostało uznane za niebywały skandal). Swoim zachowaniem młody papież gorszył w tak wielkim stopniu, że Rzymianie organizowali powstania przeciwko niemu. W 1044 r. udało im się nawet zrzucić go z tronu, ale po dwóch miesiącach Benedykt IX zasiadł na nim ponownie.
Sprawy skomplikowały się jeszcze bardziej, gdy młody papież zakochał się. Pech chciał, że ojciec wybranki serca nie przewidywał żadnego nieformalnego związku. Innymi słowy: oczekiwał od Benedykta IX dojrzałej decyzji o ożenku. Młody papież znalazł się w nie lada kłopocie, ponieważ jego godność wykluczała szczęśliwe pożycie małżeńskie. Co innego pokątne romanse - nawet jeśli wiedzieli o nich wszyscy - a co innego zalegalizowany związek. To nie mieściło się w ówczesnych realiach prawnych i obyczajowych.
Na początku badał możliwość zmiany prawa kanonicznego. Okazało się jednak, że jego potęga w Watykanie nie jest aż tak duża, by mógł sobie pozwolić na tak cyniczne manipulacje kościelną legislaturą. Potrzebne było inne rozwiązanie - i znalazło się. Benedykt IX zdecydował, że sprzeda godność papieską, dzięki czemu będzie mógł się połączyć z wybranką swojego serca węzłem małżeńskim.
Cena papiestwa
Już sam pomysł był szokujący, ale jeszcze bardziej zaskakujące było to, że znaleźli się tacy, którzy gotowi byli od Benedykta IX papiestwo odkupić. Atrakcyjną cenę zaproponował Jan Gracjan - zresztą ojciec chrzestny papieża - 1 lub 1,5 tys. funtów srebra. Młodzieńcowi błysnęły oczy i ochoczo zgodził się na ofertę.
Jude Law jako Lenny Belardo - papież Pius XIII - w serialu "Młody papież" fot. HBO
Szybko jednak opadły go wątpliwości. Miłość miłością, ale to jednak rzecz przemijająca - kalkulował - a władzę papieską będzie dzierżył aż do śmierci. Upomniał się więc i o pieniądze, i o papieskie insygnia. Ale Jan Gracjan - który już zdążył mianować się Grzegorzem VI - ani myślał je zwrócić. Doprowadziło to do kryzysu, który zażegnało dopiero ostateczne usunięcie Benedykta ze stanowiska i intronizacja Damazego II w 1048 r.
Podobnych historii z dziejów papiestwa możnaby opowiedzieć więcej. Wszystkie one - i każda z nich z osobna- przekonują, że ludzie, którzy stawali przez setki lat na czele zachodniego chrześcijaństwa byli tylko... no właśnie, ludźmi. Czasem zwyczajnie nieudolnymi i nieutalentowanymi, nawet jeśli byli pełni dobrych chęci. Ale bywali wśród nich także pospolici cynicy, dla których święte insygnia były tylko zasłoną skrywającą niepohamowany głód doczesnej władzy. A więc Belardo - fikcyjny Pius XIII - nie jest taki najgorszy. Niezależnie od tego, co o nim myślimy, to w jednym musimy oddać mu sprawiedliwość - z pewnością nie jest cynikiem.
###Robert Jurszo, Wirtualna Polska