"Pani ze sklepu zadzwoni". Ekspert kpi ze sprawy śmigłowców
- Nadchodzi sezon zbierania grzybów i myśmy powinni wydać poradniki, gdzie obok muchomora będą zdjęcia ruskiej rakiety (…). My tak naprawdę wiemy tylko tyle, ile zaobserwują obywatele. Przy incydencie w Przewodowie, rakiecie pod Bydgoszczą czy obecną sytuacją ze śmigłowcami instytucje państwowe próbowały wypuszczać zasłonę dymną i ściemniać - mówił Jerzy Marek Nowakowski, były dyplomata, w programie "Newsroom WP". Nowakowski podkreślał, że białoruskie helikoptery leciały na "normalnej wysokości przelotowej" i dziwił się, iż nasze wojsko nie było w stanie tego wyśledzić. - To znaczy co? Że dopiero jak ruski helikopter wyląduje w Krynkach (…), wagnerowcy sobie pójdą na zakupy (…) i odlecą, to potem ta pani ze sklepu zadzwoni (do służb - red.), że byli u niej jacyś podejrzani goście? - kpił. - To jest sytuacja jak w okresie międzywojennym. (…) Obecnie propaganda jest podobna do tej, jak za Rydza-Śmigłego. Oby to się nie skończyło takimi konsekwencjami jak wtedy - przestrzegł Nowakowski. Podsumował, że cała granica z Białorusią “cieknie jak mokra tektura”, a rząd prowadzi "politykę opowiadania bajek o fantastycznej zaporze”.