Pani Ewa odpowiada premierowi. "Niech pan przyjedzie do Błonia zimą"
- Mam wrażenie, że ktoś z pana współpracowników doradził panu złe miejsce do zbijania politycznego kapitału – napisała pani Ewa w kontrze do słów premiera Morawieckiego o dojeździe z podwarszawskiego Błonia do stolicy. Kobieta nie kryje oburzenia, a swój list przesłała na dziejesie.wp.pl.
Przypomnijmy, premier Mateusz Morawiecki w trakcie konferencji w Płońsku (Mazowieckie) mówił o konieczności przywrócenia lokalnych połączeń międzymiastowych. Jako przykład przywołał podwarszawskie Błonie, którego mieszkańcy rzekomo mają olbrzymie problemy z dojazdem do Warszawy.
- Wyobraźmy sobie, o której godzinie musi wstać młody człowiek albo pracownik, starszy, który z miejscowości podwarszawskiej Błonie chce dojechać do stolicy na godzinę 8 – pytał, natychmiastowo udzielając odpowiedzi. - Otóż musi wstać o godzinie 5, bo tak bardzo rzadko są zaplanowane przejazdy autobusem do Warszawy, że trzeba wstać bardzo, bardzo wcześnie, żeby zdążyć do centrum Warszawy – tłumaczył Mateusz Morawiecki.
"Wstawałam o 5, by na spokojnie wypić kawę"
Słowa premiera wywołały oburzenie jednej z naszych internautek, która swój list przesłała na dziejesie.wp.pl.
Jak napisała pani Ewa, przez Błonie do Warszawy jeździła codziennie przez ostatnie 10 lat. - Przejeżdżałam przez tę stację, by dojechać do Warszawy do liceum, na studia, aż w końcu do pracy. Owszem, wstawałam o godzinie 5, ale tylko po to, by móc na spokojnie wypić kawę przed wyjściem z domu. I owszem, na palcach jednej ręki można wymienić, jak często z Błonia ruszają autobusy do Warszawy – tłumaczyła kobieta.
I dodała, że szef rządu zapomniał o jednym istotnym fakcie. - W Błoniu znajduje się jedna z najważniejszych stacji kolejowych na trasie Warszawa Wschodnia – Łowicz Główny. Dziennie wsiadają tam i wysiadają tysiące podróżnych. By móc dojechać do stolicy na godzinę 8, pomijając poranną kawę w domu, można wsiąść do pociągu o godzinie 7:08 i po prawie 30 minutach znaleźć się pod Pałacem Kultury i Nauki – zaznaczyła pani Ewa.
- Mam wrażenie, że historia zatacza koło i podobnie jak podczas kampanii samorządowej, politycy odkrywają, jak porusza się innymi środkami transportu, a nie wygodną limuzyną – podkreśliła internautka.
"Mam propozycję"
Jak dodała pani Ewa, zgadza się ona w kwestii konieczności rozbudowy połączeń międzymiastowych. – Tu się z panem zgodzę, należy rozbudować sieć połączeń autobusowych dla mieszkańców takich miast jak Błonie. Jednak niech to będzie mądra rozbudowa z uwzględnieniem tego, co udało się do tej pory wypracować – tłumaczy kobieta, i dodaje że warto zwrócić uwagę na słowa aktywistów stowarzyszenia Miasto Jest Nasze. - Wskazują oni na to, że należy potraktować transport autobusowy i kolejowy jako system, a nie pojedyncze czynniki – zaznaczyła pani Ewa.
Internautka zwróciła także uwagę na jeszcze jeden problem. - Mam propozycję. Niech pan przyjedzie do Błonia, gdy spadnie trochę śniegu i będzie mróz. To wtedy zaczyna się największy problem, bo zima zaskakuje nieustannie Polskie Koleje Państwowe i Koleje Mazowieckie – napisała.
- Wówczas pociągi biją rekordy opóźnień, nie mówiąc już o braku informacji dla podróżnych, którzy marzną na stacjach, nie wiedząc czy opłaca im się w ogóle jechać do pracy albo szkoły. Wniosek? Inwestujmy w pekaesy, ale w końcu przygotujmy kolejarzy na to, że po jesieni następuje zima – kontynuowała kobieta.
"Złe miejsce do zbijania kapitału"
Pani Ewa jest zdziwiona wyborem Błonia, jako przykładu miejscowości zmagającej się z problemami komunikacyjnymi. - Dziwię się, że nie pojechał pan do pobliskiego Leszna, gdzie mieszkańcy stracili ważne połączenie autobusowe z tym miastem. Masę osób musiało porzucić swoje miejsca pracy, przenieść dzieci do innych szkół i przedszkoli, bo zlikwidowano liczne kursy do sąsiednich miejscowości – poinformowała internautka.
- Mam wrażenie, że ktoś z pana współpracowników doradził panu złe miejsce do zbijania politycznego kapitału – podsumowała.
Masz news, zdjęcie lub film? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Czytaj również: Antoni Macierewicz o KE. "PZPR i komuniści"