Prezydent Andrzej Duda© East News | Andrzej Iwańczuk/Reporter

Pan na Krakowskim Przedmieściu, czyli szósty rok z Andrzejem Dudą

Patryk Michalski

Nikt tak pięknie jak Andrzej Duda nie przemawia do Polaków. Nikt tak skutecznie jak on nie potrafi ukryć swoich niepowodzeń. I nikt tak wprawnie nie przypisuje sobie cudzych pomysłów. Tajemnicę tych sukcesów zdradził on sam: "Po prostu musisz, albo umiesz, albo nie umiesz, jak nie umiesz, to znaczy, że się nie nadajesz". To jak? Prezydent się nadaje?

Oto #HIT2021. Przypominamy najlepsze materiały mijającego roku.

Był 12 lipca 2020 roku. Druga tura wyborów prezydenckich. Tuż po zamknięciu lokali wyborczych Andrzej Duda nie mógł być w stu procentach pewny zwycięstwa. Choć jego sztab w Pułtusku, przy okrzykach rozgorączkowanego tłumu natychmiast ogłosił zwycięstwo, on z niepewnością czekał na potwierdzenie.

Według badania exit poll różnica między nim a Rafałem Trzaskowskim wynosiła niespełna punkt procentowy. Pierwszy raz w historii nie pozwoliła na jednoznaczne wskazanie sondażowego zwycięzcy.

Duda mógł odetchnąć dopiero około 2 w nocy - dostał nieoficjalną informację, że pozostaje w Pałacu na drugą kadencję. Wcześniej udało się to tylko Aleksandrowi Kwaśniewskiemu.

Po nocnej euforii od rana drzwi w Pałacu Prezydenckim właściwie się nie zamykały. To napływały kolejne fale polityków PiS gratulujący prezydentowi reelekcji. I to z historycznym wynikiem 10 413 094 głosów – o niemal 1 800 000 więcej niż w 2015 roku.

Pałac Prezydencki, wieczór wyborczy 12 lipca 2020 roku. Andrzej Duda nie zna jeszcze wyników wyborów
Pałac Prezydencki, wieczór wyborczy 12 lipca 2020 roku. Andrzej Duda nie zna jeszcze wyników wyborów © East News | Jakub Kamiński

Kampanijna strategia "prezydenta-gospodarza", który doglądał nawet uroczystego odbioru setnej dostawy gazu ziemnego i wyznaczał zadania ministrom rządu, jakby miał na to jakikolwiek wpływ, okazała się skuteczna.

Chyba nie mniej niż popularność zbudowana na atakowaniu lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych, których – na polecenie speców od wizerunku – nazywał ideologią, a nie ludźmi.

Rok po nocy niepewności

- Dość długo podejrzewałem, że Andrzej Duda w drugiej kadencji wyjdzie zza tej skorupy uprzejmości wobec prezesa PiS-u, pokaże jakiś element samodzielności. Nic takiego się nie stało. I raczej już się nie stanie – mówi prof. Antoni Dudek. - Jest świetnym mówcą, to mu wychodzi, ale politycznie nic nie znaczy.

Od czasu reelekcji prezydenta minął rok. Według profesora, historyka i politologa Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego, PiS nie ma zresztą wobec prezydenta wygórowanych oczekiwań.

– On osiągnął już cel, czyli zdobył reelekcję. Nadal ma być pierwszą linią obrony Zjednoczonej Prawicy, gdyby PiS straciło władzę w Sejmie. Wówczas będzie mógł bronić partii za pomocą weta. Na razie niech sobie odpoczywa: zimą jeździ na narty, latem na Hel. Może też jeździć po Polsce i wygłaszać przemówienia. To mu wychodzi, jest w tym autentyczny – dodaje profesor.

Ostatnia konwencja wyborcza Andrzeja Dudy, kandydata PiS na prezydenta. 20 maja 2015 roku
Ostatnia konwencja wyborcza Andrzeja Dudy, kandydata PiS na prezydenta. 20 maja 2015 roku © East News | Stefan Maszewski/Reporter

Odmienne zdanie ma otoczenie prezydenta. Za każdym razem jesteśmy przekonywani, że Andrzej Duda decyzje podejmuje samodzielne. A że są niemal zawsze zbieżne z wizją prezesa Prawa i Sprawiedliwości? Cóż, w końcu prezydent pamięta o swoich korzeniach.

W nieoficjalnych rozmowach ludzie prezydenta przypominają, że Andrzej Duda sprzeciwiał się, kiedy partia rządząca wychodziła ponad prezentowany w wyborach program Zjednoczonej Prawicy.

W tym miejscu przywołują zawetowane ustawy sądowe, które wzmacniały Prokuratora Generalnego (Zbigniew Ziobro i tak dostał potem to, co chciał) czy sprzeciw wobec podporządkowania samorządów władzom centralnym w ustawie o Regionalnych Izbach Obrachunkowych.

Dodają też, że choć Andrzej Duda nie jest z tego powszechnie znany, to potrafi wpadać furię, podnosić głos i się obrażać.

Kulisy pracy z prezydentem doskonale poznał Marcin Kędryna. Był jednym z jego najbliższych współpracowników jeszcze w czasie pierwszej kampanii w 2015 roku. Odszedł dopiero pod koniec roku 2020, gdy pożegnał się z funkcją dyrektora biura prasowego Kancelarii Prezydenta.

Kędrynę media określały nawet "przyjacielem prezydenta", bo znają się od czasów szkolnych. Zawsze był tuż obok, zawsze z telefonem w ręku. Do dziś mają ze sobą kontakt. – Co prezydent mógłby zrobić lepiej? – pytam.

- Z perspektywy fotela przed telewizorem? Wszystko mógłby zrobić lepiej – przyznaje były dyrektor biura prasowego prezydenta. - Pałac odrywa od rzeczywistości. Widzę to teraz, kiedy mnie tam nie ma. Ale mam wrażenie, że bardziej to dotyka Kancelarię niż jego. Przez pierwszą kadencję prezydent jeździł na okrągło. W czasach pandemii te podróże nie były możliwe - mówi Kędryna.

- Czy prezydentowi brakuje kontaktu z ludźmi? Przeszkadza mu, że jest pod żyrandolem? – dopytuję.

Prezydent Andrzej Duda z żoną, Agatą Kornhauser-Dudą (z lewej) oraz posłanką PiS Małgorzatą Sadurską i córką, Kinga Dudą. Zaprzysiężenie przed Zgromadzeniem Narodowym. 6 sierpnia 2015 roku
Prezydent Andrzej Duda z żoną, Agatą Kornhauser-Dudą (z lewej) oraz posłanką PiS Małgorzatą Sadurską i córką, Kinga Dudą. Zaprzysiężenie przed Zgromadzeniem Narodowym. 6 sierpnia 2015 roku © PAP | Radek Pietruszka

- Mogę się domyślać. Prezydent spotykał się z tysiącami ludzi. I nie byli to – wbrew pozorom – dowożeni autobusami działacze Prawa i Sprawiedliwości. Po przemówieniach zawsze wchodził w tłum i rozmawiał. Widziałem, jak te spotkania ładują go energią. Pandemia to przerwała. Tych spotkań na pewno mu brakuje. Czy przeszkadza mu funkcjonowanie pod żyrandolem? Zdawał sobie sprawę, z czym się ta funkcja wiąże - zauważa Kędryna.

Wróćmy teraz do wydarzeń, które po raz kolejny wyniosły Andrzeja Dudę na najwyższy urząd w państwie.

Takiej kampanii jeszcze nie było

Próba przeprowadzenia wyborów prezydenckich w cieniu pandemii – zgodnie z pierwotnie wyznaczonym terminem - wywołała potężny kryzys konstytucyjny i polityczny.

Przygotowywane w pośpiechu głosowanie kopertowe, nie odbyło się 10 maja. Choć najbardziej tęgie prawnicze głowy ostrzegały przed pocztowym plebiscytem, rząd Prawa i Sprawiedliwości przekonywał, że wszystko się uda.

Mateusz Morawiecki uznał, że może zastąpić Państwową Komisję Wyborczą, a Jacek Sasin stał się twarzą tego przedsięwzięcia.

Miał m.in. doglądać przygotowania kart do głosowania, choć nawet koalicjant Jarosław Gowin wielokrotnie mówił, że wybór głowy państwa w trybie kopertowym, nie będzie zgodny z demokratycznymi standardami i ośmieszy Polskę.

Te argumenty nie zrobiły jednak na nikim wrażenia. Podobnie jak dziesiątki milionów złotych wyrzucone w błoto. Bo jak stwierdził przywołany już Sasin: "Demokracja kosztuje".

Po 10 maja kampania zaczęła się na nowo. Platforma Obywatelska wymieniła Małgorzatę Kidawę-Błońską na Rafała Trzaskowskiego, który lepiej mobilizował jej elektorat. W związku z rosnącym zagrożeniem sztabowcy Andrzeja Dudy jeszcze bardziej podkręcili jego wizerunek.

Pańskie oko konia tuczy

Dlatego prezydent doglądał całego kraju. W ciągu kilkudziesięciu dni zainaugurował m.in. budowę mostu w Wilczkowicach Górnych, podziwiał fabrykę mebli Bodzio, wręczył promesy na wozy strażackie, odwiedzał rolników w rodzinnym gospodarstwie na Kociewiu, doglądał terenów dotkniętych ulewami czy w białym kasku sprawdzał plac budowy ośrodka sportowego na Polanie Jakuszyckiej w Szklarskiej Porębie.

To tylko niewielki wycinek jego aktywności.

- Kampania – ta przed majem i ta wznowiona - sprawiła, że prezydent prawie uwierzył w swoją sprawczość – żartuje jedna z osób, która pracowała w sztabie.

Tak było np. w marcu, gdy prezydent zażądał nadzwyczajnego posiedzenia Sejmu w sprawie pandemii. Elżbieta Witek zarządziła jednodniowe obrady, by Andrzej Duda mógł osobiście przysłuchiwać się z galerii raportowi ministra zdrowia czy szefa GIS.

Tłumaczył, że zrobił to dla obywateli, by mieli dostęp do wiedzy o zagrożeniach związanych z pandemią. Później apetyt rósł.

Po wznowieniu kampanii - na początku czerwca - prezydent znów wsiadł do Dudabusa. Intensywnie objeżdżał Polskę. Porywał zgromadzonych. Wchodził w tłum, ściskał ręce, robił zdjęcia i pozdrawiał. W centralnych punktach miast i miasteczek wygłaszał płomienne przemówienia skonstruowane według tego samego schematu.

Dziękował za poświęcony czas, przekazywał "dobre informacje", np. o obniżce cen gazu i pieniądzach odzyskanych od Gazpromu. Później przychodził moment na wyrażenie troski o polskie sprawy i powtarzanie, że małżeństwo to związek kobiety i mężczyzny.

Starzy przyjaciele z PiS-u, już poza partią, doradzili mu, że geje pomogą w kampanii. W sztabie ważną rolę odgrywał były rzecznik PiS Marcin Mastalerek.

Przekaz prezydenta był prosty i zrozumiały. W końcu wprawił się w tym podczas objazdu wszystkich powiatów przez ostatnie lata. Bo trzeba oddać, że nie potrzebował kampanijnego wzmożenia, żeby zjechać Polskę wzdłuż i wszerz.

Prezydent RP Andrzej Duda podczas spotkania z mieszkańcami Gorzowa Wielkopolskiego. 1 kwietnia 2019 roku
Prezydent RP Andrzej Duda podczas spotkania z mieszkańcami Gorzowa Wielkopolskiego. 1 kwietnia 2019 roku © PAP | Lech Muszyński

Za każdym razem mieszkańcom mogło się wydawać, że pierwszy obywatel RP mówi tylko do nich, że są szczególni. W rzeczywistości niemal wszędzie wykorzystywał ulubione frazy okraszone lokalną ciekawostką, historią regionu, wspomnieniem miejscowego bohatera, męczeńskiej śmierci i poświęcenia. Często też dziękował ludziom, że są, tacy, jacy są – wyjątkowi. W każdym miejscu to działało.

Przykłady:

Lubartów: "Są tu Państwo od zawsze, jesteście na swojej ojcowiźnie, wychowujecie kolejne pokolenia lubartowian w swojej pięknej, niesamowitej tradycji".

Włodawa: "Jesteście tu państwo od pokoleń. Zawsze. W wielu przypadkach tutaj mieszkaliście, gospodarujecie często na swojej ojcowiźnie. Po pradziadkach, prapradziadkach. Ta ziemia ma wielką tradycję".

Strzyżów: "Dziękuję Wam za to, że tacy jesteście. Dziękuję wam za to, że tak wychowujecie następne pokolenia - tak ważne czy może wręcz najważniejsze dzisiaj dla Polski. Mam nadzieję, że Polska będzie trwała: wolna, niepodległa, suwerenna przez kolejne stulecia".

Sianów: "Ogromnie się cieszę, że mogę współtworzyć taką Rzeczpospolitą. To się dzieje między innymi dlatego, że Państwo tacy jesteście, jak jesteście tutaj".

Wolbrom: "Państwo tacy jesteście. Z pokolenia na pokolenie nie opuszczacie swojej ziemi, swojego miasta. Jest może wiele miejsc w Polsce i na świecie, w których może żyłoby się wygodniej. A jednak jesteście tutaj cały czas i jeśli coś się zniszczy, to naprawiacie to z uporem, zdecydowanie".

Myślenice: "Zawsze tacy byliście, od pokoleń tacy jesteście i za to ogromnie wam dziękuję. Zawsze niezłomni i odważni w Polskich sprawach. Tacy właśnie jesteście".

Nowy Targ: "Dziękuję, że jesteście tacy, jacy jesteście".

Magia kampanii sprawiła, że Andrzej Duda chyba naprawdę poczuł, że może góry przenosić, tak był nabuzowany. W czerwcu 2020 roku – podczas spotkania z Donaldem Trumpem – rzekomo załatwił Polakom amerykańskie szczepionki przeciw COVID-19, nad którymi dopiero trwały prace.

"Polska jako pierwsza zostanie zaopatrzona przez USA w szczepionkę na koronawirusa" – podała TVP Info cztery dni przed pierwszą turą wyborów.

Kampanijne badania nastrojów społecznych sprawiły jednak, że tuż przed drugą turą Andrzej Duda dystansował się od szczepionek, które sam miał załatwić.

Prezydent RP Andrzej Duda i członkowie Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca "Mazowsze". Dożynki Prezydenckie, 16 września 2018 roku
Prezydent RP Andrzej Duda i członkowie Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca "Mazowsze". Dożynki Prezydenckie, 16 września 2018 roku © PAP | Jacek Turczyk

- Absolutnie nie jestem zwolennikiem jakichkolwiek szczepień obowiązkowych. Powiem państwu otwarcie: ja osobiście nigdy się nie zaszczepiłem na grypę, bo uważam, że nie. Miałem oczywiście różne szczepienia jako dziecko i jako dorastający chłopak, ale na grypę się nigdy nie szczepiłem i nie chcę się szczepić. Uważam, że szczepienia na koronawirusa absolutnie nie powinny być obowiązkowe. Proszę bardzo, kto chce, jeżeli będzie szczepionka, niech się zaszczepi, ale kto nie chce, to jest jego osobista decyzja – stwierdził podczas debaty TVP w Końskich.

Zapomniane deklaracje

"Czar sprawczości" szybko prysł. Nie tylko w sprawie szczepionek. Kto dziś pamięta o projekcie zmiany Konstytucji, który miał wprowadzić zakaz adopcji dzieci przez pary jednopłciowe? Raczej niewielu.

Nie wraca do niego nawet PiS. Projekt wpłynął do Sejmu 6 lipca 2020 roku. Dzień później został skierowany do pierwszego czytania i na tym zakończyła się jego kariera.

Już kilka minut po zamknięciu lokali wyborczych wizerunek prezydenta próbowała ocieplać Kinga Duda. - Niezależnie kogo kochamy, wszyscy jesteśmy równi i wszyscy zasługujemy na szacunek – mówiła w Pułtusku "pierwsza córka RP".

Równie spektakularną porażką zakończyło się budowanie "Koalicji Polskich Spraw". Andrzej Duda zaprosił do współpracy m.in. polityków PSL-Koalicji Polskiej i Konfederacji. Chciał wspólnych działań na rzecz umacniania gospodarki i polskich rodzin. Mimo zapewnień, że to poważna polityczna oferta z jego strony, dziś o pomyśle nikt już nie mówi.

– Wolność ekspresji, wypowiadania się i tworzenia w internecie jest bardzo istotna, dlatego przygotowaliśmy Kartę Wolności w Sieci – stwierdził Andrzej Duda podczas spotkania z mieszkańcami Sulęcina.

To kolejny pomysł skrojony wyłącznie pod kampanię. Prezydent obiecał dobry zasięg w całej Polsce i dostęp do superszybkiego internetu.

– Wierzę, że da się to zrealizować w ciągu kolejnych pięciu lat – dodał. Na spełnienie obietnicy ma jeszcze cztery lata, choć Konstytucja nie mówi nic o uprawnieniach głowy państwa w kwestii światłowodów.

Nie jest jednak tak, że prezydent w kampanii składał wyłącznie obietnice bez pokrycia. Swoje zobowiązania najczęściej opierał na zadaniach realizowanych przez rząd, wobec których nie ma większych ustrojowych kompetencji. Tak, żeby mógł powiedzieć, że słowa dotrzymał.

To na przykład budowa Centralnego Portu Komunikacyjnego czy przekop Mierzei Wiślanej, której regularnie dogląda razem z premierem.

Sprawczy gospodarz gdzieś się zapodział

Po zakończeniu kampanii prezydent wyraźnie zwolnił. Powrócił do mniej spektakularnych obowiązków: narad, pisania listów, gratulowania sportowcom.

Sadził też drzewa, mówił o postępujących zmianach klimatycznych na sesji plenarnej ONZ, wystąpił w litewskim Sejmie z okazji 500. rocznicy urodzin króla Zygmunta Augusta.

Spotkanie Duda-Trump, 24 czerwca 2020 roku. To wtedy Andrzej Duda rzekomo załatwił Polakom amerykańskie szczepionki przeciw COVID-19, nad którymi dopiero trwały prace
Spotkanie Duda-Trump, 24 czerwca 2020 roku. To wtedy Andrzej Duda rzekomo załatwił Polakom amerykańskie szczepionki przeciw COVID-19, nad którymi dopiero trwały prace © East News | Saul Loeb/AFP

Spotykał się z medykami zaangażowanymi w walkę z pandemią, deklarował wsparcie dla Białorusinów i mniejszości polskiej na Białorusi coraz mocniej gnębionych przez reżim Łukaszenki.

Oddał też hołd Białorusinom zamordowanym w 1946 roku w Zaleszanach przez żołnierzy Romualda Rajsa "Burego". Zapomniał jednak nazwać morderców z imienia - "Bury" to przecież dla skrajnej prawicy bohater.

- To było PR-owe przedstawienie. Największym problemem Andrzeja Dudy w walce o reelekcję był zarzut, że nie jest samodzielny. Właśnie dlatego stworzono cały szereg działań, które miały przekonać, że tak nie jest. To jednak nie miało decydującego znaczenia. We wszystkich wyborach po 2015 r. mieliśmy do czynienia z plebiscytem, czy ktoś jest za PiS-em, czy przeciwko. Po wygranej prezydent wrócił na stary tor – komentuje prof. Antoni Dudek.

- Dopiero kiedy rząd i prezydent pochodzą z różnych obozów politycznych, okazuje się, co prezydent może, bo jest wtedy walczącą głową państwa. Uważam jednak, że nasz system jest błędny, bo wówczas weta prezydenta mogą sparaliżować działania rządu. Z drugiej strony rząd może tłumaczyć, że wszystko by zrobił, ale zły prezydent na to nie pozwala. W tym sensie Andrzej Duda łagodzi słabości naszego ustroju. On jako "prezydent bezobjawowy", jak nazwał go na okładce tygodnik "Polityka", jest prezydentem idealnym: nie przeszkadza Jarosławowi Kaczyńskiemu rządzić Polską - mówi ekspert.

Choć taki model prezydentury mógłby wydawać się idealny dla Jarosława Kaczyńskiego, prezes PiS w ostatnich miesiącach głównie milczy na temat głowy państwa.

– Andrzej Duda powinien być wymarzonym prezydentem dla Kaczyńskiego. A nie jest. Poziom lekceważenia, który można wyczytać z wypowiedzi czy gestów prezesa, jest zadziwiający. Kaczyński jest na tyle inteligentny, że nie może otwarcie powiedzieć, co sądzi o Dudzie. Gdyby to zrobił, wywołały skandal, dlatego obaj skrywają niechęć, bo to leży w ich politycznym interesie – komentuje prof. Dudek.

Prezydent zaznacza swoją obecność

W pierwszym roku drugiej kadencji, Andrzej Duda miał jednak dwa polityczne zrywy. Przy okazji "piątki dla zwierząt", która miała m.in. zakazać hodowli zwierząt futerkowych i ograniczyć ubój rytualny, zapowiedział, że zrobi wszystko, aby ustawa nie weszła w życie.

Wziął w obronę ówczesnego ministra rolnictwa Jana Krzysztofa Ardanowskiego, jednego z głównych krytyków projektu. Po dymisji Ardanowskiego utworzył radę rolniczą pod jego przewodnictwem. W związku z buntem wewnątrz klubu PiS i sprzeciwem prezydenta Jarosław Kaczyński musiał porzucić pomysł, którego był twarzą. Andrzej Duda miał w tym swój udział.

Andrzej Duda oraz nowo powołany na stanowisko wicepremiera Jarosław Kaczyński podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim w Warszawie. 6 października 2020 roku
Andrzej Duda oraz nowo powołany na stanowisko wicepremiera Jarosław Kaczyński podczas uroczystości w Pałacu Prezydenckim w Warszawie. 6 października 2020 roku © PAP | Radek Pietruszka

Druga okazja wybicia się na niepodległość pojawiła się przy okazji wyroku Trybunału Konstytucyjnego pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej w sprawie prawa do aborcji.

Orzeczenie zakończyło obowiązujący przez blisko trzydzieści lat "kompromis". W związku z masowymi protestami w całej Polsce, które władza tłumiła przy użyciu policji, Andrzej Duda przedstawił własny projekt ustawy, który miał nieco złagodzić skutki wyroku.

Prezydent w wywiadach podkreślał, że jest przeciwnikiem "aborcji eugenicznej", ale dodał, że wyrok wyeliminował też możliwość przerwania ciąży w najtrudniejszych przypadkach, przy których wiadomo, że dziecko nie przeżyje po porodzie.

- W przypadku wad letalnych śmierć dziecka jest nieuchronna. Ochrona jego życia pozostaje zatem poza mocą ludzką. Rozumiem kobiety i ich obawy wynikające z tej sytuacji – powiedział.

Projekt został jednak zlekceważony przez PiS, trafił do sejmowych komisji sprawiedliwości i zdrowia i pewnie nigdy z nich nie wyjdzie.

Prezydent potrafi zaznaczyć swoją obecność w życiu politycznym także w inny sposób. Na przykład, kiedy Joe Biden odbierał z całego świata gratulacje z okazji wygranej w wyborach prezydenckich, zaraz po ogłoszeniu sukcesu przez wszystkie największe amerykańskie media, Andrzej Duda postanowił pogratulować mu "udanej kampanii wyborczej".

Z kolei w maju udzielił wywiadu serwisowi wPolityce. Rozmowa Marcina Wikły miała promować jego najnowszą książkę "Operacja Duda 2020. Kulisy kampanii". Prezydent opowiadał o tym, jak postrzega swoje zadania. Jednak to ten fragment stał się hitem w internecie.

- Jak masz być prezydentem, musisz być twardy. Nie możesz sobie pozwolić na to, że cię coś rozbije, jakaś sytuacja, zwłaszcza taka, która cię dotyczy osobiście. No nie, tu są naprawdę poważne sprawy, tu nie ma żartów. Tu może przyjdzie dzień, że trzeba będzie podjąć takie decyzje, że człowiek sobie nie wyobraża, że musiałby takie decyzje podjąć. Dotyczące chociażby bezpieczeństwa Rzeczypospolitej – stwierdził Andrzej Duda.

- No i nie może być tak, że ty masz jakieś osobiste problemy, które powodują, że jesteś niesprawny do podjęcia takiej decyzji. Po prostu musisz, albo umiesz, albo nie umiesz, jak nie umiesz, to znaczy, że się nie nadajesz - dodał.

"Samotność wpisana w funkcję"

Po wywiadzie Andrzej Duda kolejny raz stał się bohaterem memów. One właściwie towarzyszą mu od początku prezydentury. Czy jeszcze się nimi przejmuje?

- Zdarzało nam się razem śmiać z memów. Tych śmiesznych. Uważam… wiem, że porównanie do długopisu jest głupie. Problem polega na tym, że prezydenta w naszym ustroju widać tylko wtedy, gdy walczy z rządem. Inaczej dla zwolenników opozycji jest notariuszem – mówi Marcin Kędryna.

- Prezydent wygrał wybory z jakimś programem. Coś obiecał swoim wyborcom. Ma wetować ustawy, które realizują program, z którym szedł do wyborów? To zawsze była jego decyzja, bo to zawsze jest jego odpowiedzialność. To nie jest praca marzeń. Zawsze głośniejsi są ci, którym coś nie pasuje. Ataki często przekraczają granice. Nie wierzę, żeby go to nie dotykało. Na pewno się opancerzył. Zawsze mówił, że w tej robocie musi mieć twardą skórę. Po prostu nie może się tym przejmować, bo by zwariował – zaznacza Kędryna.

- Andrzej Duda nie czuje się samotny, opuszczony przez znajomych? – dopytuję, bo pamiętam, jak podczas spotkania noworocznego z dziennikarzami prezydent opowiadał, że starzy znajomi nie zawsze wiedzą, czy wypada dzwonić, że trudniej mu utrzymywać z nimi kontakt.

- Prezydent opowiadał kiedyś, że na samym początku, chwilę po inauguracji przyszedł do niego Maciej Łopiński, najbliższy chyba współpracownik prezydenta Kaczyńskiego. Powiedział mu wtedy, że niezależnie ilu będzie miał doradców, ilu wkoło niego będzie przyjaciół, ilu ludzi – decyzje będzie musiał podejmować sam. Że to będzie jego, osobista odpowiedzialność. Ta samotność jest wpisana w tę funkcję – opowiada Kędryna.

Z kolei Antoni Dudek dodaje, że Andrzej Duda nie lubi bezpośredniego politycznego sporu.

- Woli, żeby było jak na uroczystości w Przasnyszu, kiedy wszyscy mu biją brawo, gdzie są dziewczyny w strojach regionalnych, gra orkiestra, jest miło, można nawiązać do Żołnierzy Wyklętych, do państwa podziemnego, legionów Piłsudskiego, no i się wzruszyć. Prezydent żyje w pewnym świecie, który sobie stworzył, w świecie iluzji, ale ma do niej podstawy, bo wygrał dwa razy wybory prezydenckie. Musi mieć przekonanie, że jest w nim to coś, co mu tę prezydenturę dało, więc tak definiuje sobie "twardość" – tłumaczy profesor.

Andrzej Duda w Pałacu prezydenckim (na ścianie portret prezydenta Lecha Kaczyńskiego). 12 lipca 2020 roku
Andrzej Duda w Pałacu prezydenckim (na ścianie portret prezydenta Lecha Kaczyńskiego). 12 lipca 2020 roku © East News | Jakub Kamiński

Nikt nie jest w stanie jednoznacznie stwierdzić, jakie ma polityczne plany na przyszłość po opuszczeniu Pałacu Prezydenckiego.

Na razie nie musi się o to martwić. Jest w końcu lato i niebawem znów będzie mógł pojechać na Półwysep Helski.

Źródło artykułu:WP magazyn
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1761)