Świat"Palimy ciała, żeby zniszczyć odór"

"Palimy ciała, żeby zniszczyć odór"

Setki tysięcy ludzi uciekają, by ratować swe życie. Na ulicach polują szwadrony śmierci. Podczas gdy świat patrzył na północ Afryki, Wybrzeże Kości Słoniowej pogrążyło się w szaleństwie.

"Palimy ciała, żeby zniszczyć odór"
Źródło zdjęć: © AFP | Issouf Sanogo

09.03.2011 | aktual.: 14.03.2011 13:35

Suną. Powoli, posępnie. Z mozołem przed siebie. Dzieci i starcy, młodzieńcy i inwalidzi. Są ich tysiące. W ramionach tulą niemowlaki, na barkach i głowach dźwigają co niezbędne. Jeśli nie muszą, nie zatrzymują się. Byle przed siebie. Byle dalej. Może tam będzie bezpieczniej. Może tam nikt nie będzie chciał ich zabić.


Czwartek, 3 marca. Abobo, dzielnica Abidżanu. Kilkaset kobiet, może więcej. Kolorowe sukienki, pobrzękujące naszyjniki i bransolety. Jedność i determinacja. Krzyczą: "Gbagbo, wynoś się!". Albo: "Alassane na prezydenta". Nagle na plac wjeżdżają rozpędzone pick-upy i wóz opancerzony. Wyskakują z nich uzbrojeni mężczyźni. Spokojnie, nawet ludzie Gbagbo nie będą strzelać do kobiet - pocieszają się demonstrantki.

Mężczyźni jednak unoszą karabiny. Huk, świst kul. Kolorowe sukienki pokrywają się czerwienią. Wpadają na siebie, depczą, tratują. Panika. Ranne czołgają się na bok lub są wynoszone przez resztę. Sześć się nie rusza. Nie żyją. Siódma umiera w szpitalu.


Niecały tydzień później, w Dzień Kobiet, Iworyjki znów wychodzą na ulice. Towarzyszą im ochroniarze z kałasznikowami. Domagają się pokoju. Armia odpowiada ogniem.

Krótko po tym fotoreporter Associated Press widzi, jak do pobliskiego szpitala trafiają podziurawione pociskami ciała trójki mężczyzn i kobiety. Brakuje wolnych łóżek. Zwłoki leżą na podłodze. Ich krew miesza się i tworzy szeroką kałużę.


Od czwartkowej masakry z Abobo uciekło blisko 300 tysięcy ludzi. Całym dystryktem wstrząsają eksplozje. Do tej pory zamieszkiwali go głównie zwolennicy człowieka, który wygrał ostatnie wybory prezydenckie - Allasany Ouattary. Teraz siły Laurenta Gbagbo masowo ich stamtąd wypędzają.

Gbagbo rządzi Wybrzeżem od 10 lat i nie uznaje swojej wyborczej porażki. Twierdzi, że jego rywal zastraszył i oszukał obywateli. ONZ i Unia Afrykańską są innego zdania.

Tymczasem Abobo płonie. - Z powodu walk nie spaliśmy przez trzy dni. Nie dało się znaleźć żadnego pożywienia. Zostawiliśmy za sobą kilka osób, które nie wiedziały, gdzie pójść. Nie byli bezpieczni. Pociski z moździerzy spadały między domami. Nikogo nie oszczędzały - powiedziała agencji IPS jedna z byłych już mieszkanek dzielnicy.


Wybrzeże Kości Słoniowej trafiło na medialne czołówki w połowie grudnia. Powyborczy kryzys właśnie zamieniał się w rzeź.

Po ulicach grasują bojownicy Gbagbo. Z maczetami w dłoniach wywlekają na bruk jego przeciwników. Mordują ich na miejscu lub zaciągają na tortury. Lokalne media, kontrolowane przez dotychczasowy rząd, wzywają do walki ze "zdrajcami i obcymi" - wyborcami Ouattary. Zdesperowani ludzie tłoczą się w kościołach. Wierzą, że za poświęconymi murami ocaleją. Zachodnie kraje ewakuują swoich obywateli. Wszystkiemu przygląda się blisko 10 tysięcy bezradnych żołnierzy ONZ. Nie mają pozwolenia na użycie broni.

W tle jak echo huczy jedno słowo: Rwanda.

Społeczność międzynarodowa jest zgodna: trzeba działać, bo dojdzie do ludobójstwa. Albo co najmniej wojny domowej. Poprzednia wygasła ledwie trzy lata wcześniej.

Szybka reakcja. Zamrożenie zagranicznych kont Gbagbo i jego świty. Zwiększenie liczby "błękitnych hełmów". Sąsiedzi grożą interwencją militarną.

Ale wtedy reporterzy zwijają sprzęt, reflektory gasną. Media zaczynają zajmować się tematem referendum w Sudanie. Potem buntami w Tunezji, Egipcie i Libii. Świat przestaje patrzeć na niewielkie Cote d'Ivore. ONZ skupia się na północy Afryki. Ościenni przywódcy chyłkiem wycofują się ze swych odważnych deklaracji. W zapomnianym kraju zbrodniarze dostają wolną rękę.

Wybrzeże Kości Słoniowej wita więc nowy rok rozlewem krwi. Wojsko i bojówki lojalne Gbagbo co i rusz ścierają się z wiernymi Ouattarze partyzantami Nowych Sił. Na zachodzie kraju toczą się zacięte bitwy. Zwłaszcza o miasta. Płoną setki budynków, tysiące ludzi tracą dach nad głową. Za granicą, w zabiedzonej Liberii, ONZ rozpoczyna budowę obozów dla iworyjskich uchodźców.

Laurent Gbagbo twierdzi, że reprezentuje "prawdziwych mieszkańców Cote d'Ivore". Zwolennicy Ouattary mają być przybłędami, potomkami imigrantów z Burkina Faso i Mali, którzy pojawili się na bogatym niegdyś Wybrzeżu i pozbawili pracy tubylców. Medialna propaganda przepełniona jest ksenofobią. Nienawiść unosi się w powietrzu i zatruwa umysły. Human Rights Watch opisuje pierwsze masakry dokonane przez cywilów.

Ataki na przedstawicieli Narodów Zjednoczonych są coraz częstsze. Z radia bezustannie płyną oskarżenia pod ich adresem. Zarzuca się im brak neutralności i wywołanie kryzysu. Mają też dostarczać broń powstańcom. Wielu ludzi ufa tym słowom.

Mimo odcięcia dostępu do zagranicznych lokat, Gbagbo rozwiązuje problem braku pieniędzy. Jego żołnierze zastraszają pracowników banków i wybierają gotówkę.


Zachodnie i afrykańskie rządy zgodnie potępiają 66-letniego Laurenta. Wzywają go do ustąpienia. Nazywają "moralnym bankrutem". Ale nie określają sytuacji na Wybrzeżu wojną domową. "Wojna" wymaga od świata czegoś więcej niż słowa. A przy arabskich tornadach, świat nie ma czasu dla państewka, które sprzedaje głównie kawę i kakao.

Zamiast żołnierzy, Unia Afrykańska regularnie śle do Cote d'Ivore mediatorów. Wśród nich jest kenijski premier, Raila Odinga. Cztery lata temu brał udział w podobnej awanturze o władzę w Kenii. Zginęło wtedy ponad 1300 osób. Odinga do dziś chroni tych, którzy w jego imieniu pociągali za spust i szlachtowali maczetami. Nazywa ich "obrońcami demokracji".


Jedna z propozycji RPA i Angoli: niech Gbagbo i Ouattara podzielą się władzą. Pierwszy może być prezydentem, drugi premierem. Albo na odwrót.

Pomysł szybko przepada. Unia Afrykańska uważa, że wybory uczciwie wygrał - z prawie 10-procentową przewagą - Alassane Ouattara. Zgoda na utworzenie rządu jedności byłaby sygnałem, że demokracja w Afryce to farsa. Nieważne, że przegrywasz w głosowaniu - chwyć za broń, to w końcu i tak skończysz przy korycie.

W tym roku do urn pójdzie jeszcze ponad 20 afrykańskich państw. Lepiej więc takich sygnałów nie wysyłać.


Rebelianci przechodzą do kontrataku. 24 lutego odbijają trzecie z kolei miasto, Toulepleu. Cztery dni później żołnierze Gbagbo wdzierają się do centrali Iworyjskiej Kompanii Energetycznej. Mimo protestów pracowników, odłączają prąd dla środkowej, północnej i zachodniej części kraju. Oficjalny powód: oszczędności. W praktyce - w ciemnościach giną głównie tereny Nowych Sił.

Bez elektryczności wiele obszarów nie ma bieżącej wody. Szczególnie uderza to w szpitale. - Nie możemy przeprowadzać zabiegów chirurgicznych, bo mamy tylko jeden generator - żali się Amnesty International lekarz z miasta Man. - Kończy nam się paliwo. Nie będziemy mogli pomagać ludziom w potrzebie, nawet kobietom wymagającym cesarki - dodaje.

- W nocy mamy tylko pochodnie, więc nie przyjmujemy żadnych nagłych przypadków. Chorzy nie mogą się myć ani korzystać z toalety w bezpiecznych warunkach - mówi doktor z Bouake na północy, drugiego miasta kraju.

Kiedy widzimy dym, domyślamy się, że mieszkańcy palą ciała. Jednego dnia tuż przed moimi drzwiami leżały zwłoki. Przeciągnęliśmy je do odosobnionego miejsca i spaliliśmy. Przedsiębiorcy pogrzebowi nie przychodzą po rozkładające się ciała. Sąsiedzi spopielają trupy, żeby pozbyć się zapachu i ryzyka epidemii.

Ludzie tracą ukochanych i nigdy więcej nie widzą ich ciał - nikt nie ma czasu, by identyfikować zwłoki.

Cały świat przygląda się uważnie Libii, Egiptowi i Tunezji. Nie może zapominać o Cote d'Ivore. W naszych żyłach płynie taka sama krew. Nie wiemy, do kogo się zwrócić.

Tym, którzy zostali w Abobo, kończy się żywność i lekarstwa. Samochody nie krążą po ulicach, sklepy są zamknięte. Właściciele boją się kradzieży.

Praktycznie nie ma szans na opuszczenie dzielnicy. Wszędzie są prowizoryczne blokady i uzbrojeni mężczyźni. Pytają cię o nazwisko, okradają ze wszystkiego, co posiadasz i biją.

Paul (imię zmienione), dla agencji IRIN


Zeszłoroczne wybory były obietnicą nowej szansy. Miały zakończyć ponad dziesięcioletni okres politycznego chaosu. Zamiast tego popchnęły Wybrzeże w objęcia nowej wojny.


Iworyjczycy tracą cierpliwość. Frustracja rośnie. Coraz więcej okrucieństwa. Po obu stronach. - 5 marca usłyszałem krzyki na zewnątrz. Zobaczyłem nastolatków, którzy potrząsali dwoma spalonymi ciałami żandarmów. Jakby to były jakieś trofea - opisuje mieszkaniec Abobo.


- Nadzieja zniknęła i został tylko przerażający stan desperacji - mówi Rinaldo Repagne, analityk z International Crisis Group. - Taki stopień przemocy jest nietypowy dla Cote d'Ivore; nie widzieliśmy tego nawet w szczycie wojny w 2003 roku - przyznaje.

Według najświeższych danych ONZ, do tej pory zginęło co najmniej 365 osób, a około stu zaginęło. Obserwatorzy sądzą, że prawdziwa liczba ofiar jest znacznie wyższa. Zarówno wojsko, jak i partyzanci nie chcą podawać informacji o własnych i cywilnych stratach. Nie pozwalają również na zweryfikowanie doniesień o masowych grobach.


W całym kraju konflikt przesiedlił już 450 tysięcy ludzi. Ponad 80 tysięcy uciekło do Liberii. Połowa w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Dla Liberyjczyków to ogromny kłopot. Jeszcze dziesięć lat temu sami wykrwawiali się w wojnie domowej. Mają więc wiele własnych problemów.

Eksperci obawiają się, że kryzys na Wybrzeżu może zdestabilizować całą Afrykę Zachodnią. Uchodźcy to nie tylko kwestia humanitarna. Zdarza się, że prócz swojej rozpaczy i nędzy przynoszą też broń i nieczyste intencje.


Wybrzeże Kości Słoniowej mogło już przekroczyć linię, zza której nie ma powrotu. Laurent Gbagbo nie ustąpi. Potwierdza to za każdym razem, gdy wysyła na ulice szwadrony śmierci. Alassane Ouattara ustąpić nie może. Gdyby to zrobił, skazałby iworyjską demokrację na zgubę.

Konflikt będzie trwał. W końcu jednej ze stron zabraknie sił, by podnieść broń. Do tego czasu najbardziej cierpieć będą cywile.

Michał Staniul, Wirtualna Polska

Zobacz również blog autora: Blizny Świata!

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)