Palikotowi zawdzięcza wielki awans. "Pogubił się"
Robert Biedroń wszedł do wielkiej polityki za sprawą Janusza Palikota. To dzięki Ruchowi Palikota zasiadł w ławach sejmowych i zbudował swoją rozpoznawalność. - Pogubił się - tak po latach mówi Biedroń o dawnym patronie, który właśnie trafił do aresztu.
05.10.2024 21:55
Robert Biedroń trafił po raz pierwszy do Sejmu w roku 2011. Polityk otrzymał miejsce na szczycie listy Ruchu Palikota w okręgu wyborczym nr 26 w Gdyni. Stał się wtedy pierwszym polskim parlamentarzystą otwarcie deklarującym swój homoseksualizm. Następnie Biedroń był m.in. kandydatem w wyborach prezydenckich, a obecnie zasiada w europarlamencie.
Palikotowi zawdzięcza wielki awans. "Pogubił się"
- Pogubił się - w ten sposób Robert Biedroń wypowiedział się o Januszu Palikocie w "Faktach po Faktach", komentując problemy prawne byłego współpracownika. W czwartek biznesmen został zatrzymany przez CBA, po czym usłyszał on zarzuty. W sobotę wrocławski sąd zadecydował o aresztowaniu Palikota na dwa miesiące.
- Janusz Palikot wprowadził na polską scenę polityczną tematy, które były tematami tabu i ja to cenię. Rozdział Kościoła od państwa, związki partnerskie, prawa kobiet. Robił to w specyficzny sposób, budzący emocje, czasami zakłopotanie niektórych. Ale jeśli chodzi o biznes, pogubił się. Tutaj trzeba powiedzieć jasno: wszystko wskazuje na to, że oszukał bardzo wiele osób i musi za swoje czyny odpowiedzieć - dodał Biedroń w rozmowie w TVN24.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Polityk Nowej Lewicy podkreślił, że w jego ocenie "trochę kontrowersji budzi sposób zachowania prokuratury". Zarzucił jej organizowanie "szopki". - Ta sprawa jest bardzo spektakularna i nie zdziwię się, jeżeli ostatecznie także ta sprawa trafi do Strasburga - kontynuował.
Biedroń nie wyparł się dawnego politycznego patrona. Przekonywał, ze Palikot "zrobił sporo dobrego w polskiej polityce". - Ale jako przedsiębiorca w ostatnich latach prawdopodobnie okazał się czarnym charakterem - podsumował.
Palikot trafi do aresztu na dwa miesiące
Prokuratura postawiła byłemu politykowi Januszowi Palikotowi osiem zarzutów. Sprawa dotyczy doprowadzenia do niekorzystnego rozporządzenia mieniem kilku tysięcy osób na kwotę ponad 70 mln zł. W sobotę zdecydowano, że trafi na dwa miesiące do aresztu.
Sprawa - jak nieoficjalnie ustaliła "Gazeta Wyborcza" - koncentruje się wokół spółek crowdfundingowych, których głównym źródłem finansowania były tzw. pożyczki społecznościowe.
Haczykiem na inwestorów miały być deklaracje spółki Janusza Palikot Tenczynek Dystrybucja S.A, z którą inwestorzy zawierali umowę. Według zapewnień zysk z inwestycji miał wynosić 10 proc. w skali roku. Na wypłatę pieniędzy miało być przeznaczone nawet 50 proc. zysków, wypracowanych w piątym roku działalności spółki.
Palikot - jako prezes spółki - był osobiście zaangażowany w spotkania z potencjalnymi inwestorami, z którymi spotykał się na specjalnie organizowanych w tym celu spotkaniach online. Na tych spotkaniach miał mówić m.in., że należąca do niego spółka Polskie Destylarnie "miała 56 mln zł przychodu i planuje je zwiększyć do 140 mln w 2023" - podaje "Gazeta Wyborcza". Tymczasem prawda była zupełnie inna. Obrót spółki w 2022 roku wynosił zero zł.
Sam Palikot przyznał w 2024 roku, że ma długi, które "sięgają astronomicznych kwot". W związku z tym komornicy zaczęli zajmować należące do byłego posła nieruchomości.
Czytaj także: