"Palikot pozuje na Lorda Vadera i Lutra"
W swoim najnowszym felietonie dla Wirtualnej Polski prof. Jadwiga Staniszkis komentuje wydarzenia z kongresu Ruchu Poparcia Palikota i zastanawia się, jaki był cel tego spotkania. - A jeżeli prawdą jest, że ruch Palikota to tylko "ustawka" z PO, aby przez późniejszą koalicję opanować całą scenę, bez bezpośredniego starcia samej PO z Kościołem? - pyta prof. Staniszkis. Socjolog zarzuca Palikotowi pozerstwo i cynizm, a Dominikowi Tarasowi - organizatorowi protestów pod krzyżem - bezczelność i lizusostwo.
Kabotyński, a zarazem infantylny (z pozowaniem na kogoś pomiędzy Lordem Vaderem a Marcinem Lutrem) i cyniczny Palikot, nawołujący do zaufania w życiu publicznym (i "oświadczeń" zamiast "zaświadczeń") zapomina, że to m.in. dzięki praktykom w sferze finansowania kampanii, które jemu samemu się zarzuca, nie można mu wierzyć "na słowo". I trzeba wszystko sprawdzać. Palikot mówi: "Kościół zabrał" - choć był to zwrot mienia zagrabionego przez komunę. A jeżeli były gdzieś nadużycia - to niech wkroczy prokurator. Słowo "zabrał" lepiej zaś pasuje do mienia, na którym się uwłaszczono, np. w Polmosie.
Kalisz to polityk niewątpliwie (w odróżnieniu od Palikota) kompetentny w sprawach państwa. A równocześnie jemu, człowiekowi Ordynackiej, naprawdę nie wypada narzekać na "klasę polityczną", którą sam współtworzył. Jest jeszcze ów, jak go nazywał Palikot, "Dominik" od krzyża z puszek piwa. Szczęśliwie TVN24 przerwało transmisję w połowie jego bezczelnej, a zarazem przymilnej wobec Palikota, niezbornej przemowy. Oportunizm z pozorami radykalizmu: Dominik atakował tam, gdzie - jego zdaniem - można i trzeba atakować.
Gretkowska i Środa: to samo co zawsze, tylko coraz starsze. Ta ostatnia, nawołująca do "społeczeństwa obywatelskiego", powinna wiedzieć, że polską specyfiką jest większa mobilizacja w sprawach publicznych dwóch grup: ludzi lepiej wykształconych i ludzi bardziej religijnych. To efekt szczególnego ruchu symboli w polskiej (opartej na tomistycznym realizmie) wersji katolicyzmu, łączącej silnie akcentowaną godność osoby ludzkiej z postulatem sprawiedliwości. A więc - wymiar indywidualny z wymiarem społecznym. Jeżeli stan "sprawiedliwości" oznacza podział dóbr (i innych wartości) usprawiedliwiony przez mit, w który wierzymy, to owo wprowadzanie prawa do sprawiedliwości z równej godności każdego jest i nowoczesne i przekonujące. Współczesny postsekularyzm uznaje potrzebę takich uniwersalnych narracji (przynajmniej w formie założeń) jako konieczny fundament ładu społecznego. Taki frontalny atak, aby wypchnąć religię ze sfery publicznej jest już więc trochę anachroniczny. Wiele krajów zachodnich, w imię porządku,
rozpoczęło odwrót od takiej mechanicznej laicyzacji.
Jeżeli mnie wzrok nie mylił (mam marny telewizor) na sali był Jan Lityński z UW (szuka zaczepienia do polityki gdzie może) i - Abe, anarchista z czasów mojej młodości. Tylko że wtedy walczyliśmy z komuną, a Kościół nam pomagał. I jeszcze Kazimierz Kutz, którego lubię i podziwiam jako artystę. To jakby powrót do przeszłości. Pamiętam jak przed laty, w książce którą razem "wyrozmawialiśmy" (co było nagrywane), Kutz cieszył się, że to Samoobrona, przez swój nihilizm, oczyści scenę publiczną, bo doprowadzi do wstrząsu. Ale zamiast katharsis było szambo. Czy teraz będzie podobnie?
A jeżeli prawdą jest, że ruch Palikota to tylko "ustawka" z PO, aby przez późniejszą koalicję opanować całą scenę, bez bezpośredniego starcia samej PO z Kościołem, to być może będzie to o jeden unik za daleko!
Szczęśliwie walka z dopalaczami zajęła uwagę potencjalnego zaplecza politycznego Palikota, przykrywając skutecznie jego show.
Prof. Jadwiga Staniszkis specjalnie dla Wirtualnej Polski