Urządzali "polowanie na ludzi". Czasami nabijali oficerów na pal lub zakopywali żywcem
Piłsudski nie chciał jesienią 1919 roku iść do Moskwy, więc niecały rok później Moskwa przyszła do niego. W lipcu 1920 roku bolszewickie hordy wlały się szerokim strumieniem na terytorium Rzeczypospolitej. Ich triumfalny marsz znaczyła łuna pożarów i morze przelanej krwi. Czerwonoarmiści mordowali, gwałcili, plądrowali i palili. W porównaniu z tą inwazją potop szwedzki i wszystkie najazdy tatarskie na Polskę przypominały kurtuazyjne sąsiedzkie wizyty - czytamy w "Pakcie Piłsudski-Lenin".
Działania bolszewików w Polsce były dokładną kopią ich wcześniejszych działań w Rosji. Dla czerwonych to nie była zwykła wojna o terytorium, lecz triumfalny pochód rewolucji. Kontynuacja wojny domowej, której celem była sowietyzacja podbitego kraju i eksterminacja "wrogów ludu".
Mordowano ziemian, kupców, księży, urzędników, co zamożniejszych chłopów. Jak wcześniej w Rosji, najgorszy los spotkał oficerów. Polscy wojskowi podzielili los, jaki wcześniej stał się udziałem ich rosyjskich kolegów. Ponieważ oficerowie przed dostaniem się do niewoli często zdzierali dystynkcje, czerwoni odróżniali ich 'na oko'. Wystarczyło mieć gładkie ręce, okulary lub czystą bieliznę, aby zasłużyć na śmierć. Oprawcy na ogół rozrąbywali ich szablami: puszczali oficerów w pole i urządzali "polowanie na ludzi". Czasami nabijali oficerów na pal lub zakopywali żywcem.
Ci z Polaków, którzy przeżyli wzięcie do niewoli, byli przez Sowietów zamykani w obozach śmierci. Ograbieni z butów i ubrań konali z wycieńczenia w kałużach własnych ekskrementów na zgniłych, zarobaczonych barłogach. Bolszewicka niewola była dla Polaków piekłem. Gdy dzisiaj Moskwa wypomina Polsce los bolszewickich jeńców - 16 tysięcy z nich zmarło na tyfus - zakrawa to na kpinę. W porównaniu z bolszewickimi polskie obozy jenieckie były rajem na ziemi. W sowieckiej niewoli eksterminowani zostali między innymi żołnierze naszej 5. Dywizji Strzelców Polskich (Syberyjskiej), która w styczniu 1920 roku kapitulowała przed czerwonymi w pobliżu Krasnojarska. Oficerów Czeka od razu postawiła "pod ścianką", żołnierze trafili do łagrów.
Te przerażające relacje Zychowicz cytuje, by dobitniej ukazać, że ten bezmiar ludzkiego cierpienia, wszystkie te straszliwe zbrodnie wcale nie musiały się wydarzyć. Była to cena, jaką Polska zapłaciła za to, że w 1919 roku nie sprzymierzyła się z białymi i ocaliła w ten sposób bolszewizm. A raczej dopiero pierwsza rata. Kolejną mieliśmy spłacić 17 września 1939 roku, a następną - w roku 1944. W 1919 roku pozwoliliśmy, by Rosja zatonęła w krwawych odmętach rewolucji bolszewickiej, wierzyliśmy bowiem, że osłabi to odwiecznego rywala. Stało się inaczej. Rewolucja szybko przelała się do nas. "Jacy ci biało-Polacy głupi - mówił latem 1920 roku Karol Radek - mogli nas, czerwonych, rozgnieść jeszcze osiem miesięcy wcześniej, gdyby tylko pomogli białym Rosjanom. Teraz sami leżą u naszych stóp".