Pakistan: nasila się przemoc wobec szyitów
Przemoc wobec pakistańskich szyitów nasila się, niektóre ich społeczności żyją w ciągłym zagrożeniu - alarmują obrońcy praw człowieka, dzień po trzech zamachach, w których w Pakistanie zginęło około 120 ludzi.
Organizacje pozarządowe ostrzegają, że przemoc międzywyznaniowa będzie coraz bardziej brutalna. - Ubiegły rok był najkrwawszy dla szyitów w najnowszej historii - uważa Ali Dayan Hasan z Human Rights Watch. - Zginęło ponad 400 ludzi, a jeśli wczorajsze ataki mają być jakimś wskaźnikiem sytuacja jest coraz gorsza.
Najwięcej ludzi zginęło w czwartek wieczorem czasu miejscowego w zamachu w sali bilardowej w Kwecie, stolicy niestabilnej prowincji Beludżystan na południowym zachodzie kraju. Zamach skierowany był przeciwko szyitom. W dwóch eksplozjach, które nastąpiły w odstępie 10 minut zginęło co najmniej 86 ludzi.
Do odpowiedzialności za zamach w zamieszkanej w większości przez szyickich Hazarów dzielnicy przyznała się sunnicka organizacja Lashkar-e-Jangvi.
Szyiccy przywódcy oznajmili, że chcą, by kontrolę nad Kwetą przejęło wojsko, które miałoby ich chronić. Zapowiedzieli, że nie pozwolą na pochowanie ofiar zamachu, dopóki ich żądanie nie zostanie spełnione. Pogrzeby zaplanowano po piątkowych modlitwach, jednak ciała pozostaną na razie w meczecie.
- Nie pozwolimy ich pochować, chyba że armia wejdzie do Kwety - zapowiada szef zrzeszającej szyitów organizacji Majlis-e-Wahdatul Muslameen.
Jak pisze Reuters zakazana Lashkar-e-Jangvi chce wprowadzenia w Pakistanie sunnickiej teokracji przez podsycanie konfliktu sunnicko-szyickiego. Przeprowadza zamachy bombowe podczas uroczystości religijnych i strzela do cywilów. Jej przywódca Malik Ishaq w zeszłym roku wyszedł z więzienia, gdzie spędził 14 lat za terroryzm.
Licząca około 500 tys. członków społeczność hazarska w Kwecie, która mówi dialektem należącym do irańskiej grupy językowej i wyraźnie się odróżnia, stanowi łatwy cel - uważa Dayan z Human Rights Watch. W Pakistanie większość mieszkańców wyznaje sunnicką odmianę islamu. Hazarowie przybyli do Pakisatnu w XIX wieku z Afganistanu.
- Żyją w stanie ciągłego zagrożenia. Wyjście poza getto oznacza ryzykowanie życiem - przekonuje Dayan. - Wszyscy ich zawiedli: służby bezpieczeństwa, rząd, sądy.
Grupy broniące praw człowieka przekonują, że rząd powinien zbadać, czy niektóre z grup terrorystycznych działających w Pakistanie nie mają powiązań ze służbami bezpieczeństwa. Jak pisze Reuters, Lashkar-e-Jangvi ma historycznie bliskie powiązania z pakistańskimi służbami, które postrzegają grupę jako sojusznika w potencjalnym konflikcie z sąsiednimi Indiami.