Padło pytanie o Mejzę. Kaczyński odpowiedział
Jarosław Kaczyński został zapytany na korytarzu Sejmowym o Łukasza Mejzę. Prezes PiS bronił posła. - A dlaczego aferzysta był przez dłuższy czas marszałkiem Senatu? - odparł prezes PiS.
- Ma pan jakieś wyroki w tej sprawie? - tak Kaczyński zareagował na pytanie dziennikarza Wirtualnej Polski o Łukasza Mejzę w szeregach Prawa i Sprawiedliwości. - Są postępowania prokuratorskie. Według pana to jest właściwa twarz PiS? Chciałby pan, żeby to była twarz pana partii? Człowiek, który próbował zarabiać na cierpieniu chorych dzieci? - pytał w Sejmie prezesa PiS Patryk Michalski.
- To pan tak twierdzi - odparł Kaczyński, na moment się nawet nie zatrzymując.
Na pytanie, czy może na chwilę stanąć i porozmawiać, powiedział krótko: "Nie". Stwierdził, że "w tych warunkach nie odpowiada na pytania".
Tymczasem Prokuratura Okręgowa w Zielonej Górze wszczęła śledztwo dotyczące działalności Łukasza Mejzy. Śledczy będą wyjaśniać sprawę fałszywego oświadczenia majątkowego złożonego przez posła PiS. W dwóch innych postępowaniach śledczy zajmują się działalnością gospodarczą prowadzoną przez Mejzę.
Wątpliwe interesy Mejzy
O Łukaszu Mejzie Wirtualna Polska pisała wielokrotnie. Dziennikarze WP ustalili, że firma byłego wiceministra sportu obiecywała leczyć umierających na raka i stwardnienie rozsiane, chorych na Alzheimera, Parkinsona oraz inne nieuleczalne przypadłości. Ówczesny wiceminister sportu osobiście jeździł i przekonywał rodziców chorych dzieci, że terapia jego firmy je wyleczy. Cena wyjściowa wynosiła 80 tys. dolarów. Tylko, że metoda, którą zachwalał, nie miała medycznego potwierdzenia.
Efektem afery ujawnionej przez WP było odejście Mejzy ze stanowiska wiceministra w rządzie PiS.
Zdobyliśmy też dowody, że podczas pierwszej fali pandemii handlował maseczkami bez atestów. Firma, która miała je produkować, nigdy nie istniała. Powoływał się również na wpływy w jednej z giełdowych spółek bez jej wiedzy.