Kulisy zawieszenia Ryszarda Czarneckiego w PiS. "To Mariusz Błaszczak złożył wniosek"
To Jarosław Kaczyński miał osobiście zdecydować o tym, że "do momentu wyjaśnienia sprawy" Ryszard Czarnecki zostanie zawieszony w partii - wynika z rozmów Wirtualnej Polski. - Padł wniosek złożony przez Mariusza Błaszczaka i wszyscy byli "za" - przyznają nasze źródła. - Do wyroku sądu ten stan się nie zmieni - twierdzi rozmówca z PiS znający kulisy posiedzenia władz partii.
Środowe popołudnie, do centrali PiS przy Nowogrodzkiej zjeżdżają się członkowie Prezydium Komitetu Politycznego. To ścisłe władze partii, które obradują na temat strategicznych i bieżących spraw dotyczących formacji i polityki w ogóle.
Wszyscy zgromadzeni - część wiceprezesów PiS, a także innych polityków, dopraszanych do Prezydium - zgadzają się, że sprawa zatrzymania Ryszarda Czarneckiego (i zarzuty mu stawiane) są problemem wizerunkowym. I że należy zareagować.
Jarosław Kaczyński - po sugestiach otoczenia - zgadza się, że konieczne jest zawieszenie Czarneckiego w prawach członka partii. Niektórzy nasi rozmówcy twierdzą, że na taki ruch zgodzili się wszyscy, choć bez entuzjazmu. - Padł wniosek i wszyscy byli za - przyznaje nieoficjalnie bywalec Nowogrodzkiej.
Według nieoficjalnych informacji, to Błaszczak złożył wniosek o zawieszenie. Mimo że wcześniej Czarnecki traktował go jako sojusznika.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Prezes był jednak nieugięty. - Padł wniosek i wszyscy byli za - przyznaje nieoficjalnie bywalec Nowogrodzkiej.
Jak pisaliśmy w WP, nasze źródła w PiS twierdziły, iż Kaczyński był "rozgoryczony" tym, że nie o wszystkich aspektach działalności Czarneckiego wiedział. A powinien. Zwłaszcza w kontekście afery w Collegium Humanum, ale także sprawy z wyłudzaniem kilometrówek z europarlamentu.
Sam właściwie przyznał to dzień później w rozmowie z mediami na sejmowym korytarzu.
Kaczyński wydał przy tym oświadczenie, w którym obszernie opisuje "brutalne" jego zdaniem motywy i metody działania obecnych służb i prokuratury. Taki ma cel: krytykować formę, a nie istotę sprawy. Słowem: oceniać styl obecnej władzy, a pomijać zarzuty stawiane Czarneckiemu (o tej taktyce pisaliśmy w czwartek w Wirtualnej Polsce).
Do tych jednak w końcu musiał się odnieść. Na pytania dziennikarzy w Sejmie w piątek szef PiS odpowiedział, że zawieszenie "to jest środek taki, który się stosuje do czasu wyjaśnienia, bo w prezydium partii doszliśmy do wniosku, że tam jednak pewne sprawy do wyjaśnienia są". Kaczyński przy tym nazwał Czarneckiego "bardzo sprawnym europosłem".
O kilometrówkach i aferze w Collegium Humanum prezes nie mówił. Stwierdził za to, że Czarnecki lubi jeździć po świecie i "dużo je".
Cisza w klubie PiS wokół Czarneckiego
Zdaniem naszych rozmówców w PiS, Jarosław Kaczyński po zatrzymaniu i zwolnieniu Ryszarda Czarneckiego przez prokuraturę nie kontaktował się z nim. Politycy PiS opowiadali za to prezesowi, jak wyglądało zatrzymanie byłego europosła na lotnisku i że "mogła to być szopka" (bo nie było wniosku o areszt, a Czarnecki jest dziś wolny i wybiera się na konferencję za granicę).
- To może złagodzić podejście prezesa do sprawy. Niewykluczone, że sam skontaktuje się z Rysiem. Albo przynajmniej odbierze telefon - mówi nam jeden z posłów PiS.
Jak jednak wytłumaczyć fakt, że Czarneckiego - w przeciwieństwie choćby do Marcina Romanowskiego czy Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika - tak szybko zawieszono w partii? Romanowski co prawda do PiS nie należy (nadzorował Fundusz Sprawiedliwości jako polityk Suwerennej Polski), ale jest aktywnym członkiem klubu. I nie został w nim zawieszony.
Rozmówca z PiS wyjaśnia: - Sam sobie pan odpowiedział na to pytanie. Romanowski jest członkiem klubu, a prezes nie chce tracić posłów. A jeśli chodzi o Mariusza i Maćka, to sprawa miała zupełnie inny wymiar. Oni byli ułaskawieni przez prezydenta, a i tak wsadzili ich do więzienia. To jest nie do porównania. Nikt ich nie wsadzał za kombinowanie i dorabianie na boku.
W PiS słyszymy, że zawieszenie Czarneckiego w partii nie nosiło za sobą żadnego ryzyka sprzeciwu działaczy i parlamentarzystów. Co więcej, jak relacjonują nam posłowie, "w Sejmie jakoś było o tym cicho" i "nikt nie podejmował rozmów na ten temat". W kuluarach jednak niektórzy szeptali o Czarneckim. Politycy PiS nie chcieli o sprawie rozmawiać oficjalnie z dziennikarzami na sejmowych korytarzach.
- Co tu dużo mówić, to jest problematyczne - nie ukrywa jeden ze znanych posłów.
Ryszard Czarnecki - jak zapowiedział - ma znów wylecieć za granicę. Wcześniej udzielił wywiadu w telewizji wPolsce24, gdzie odpierał wszelkie zarzuty i stwierdził, że "było polityczne zamówienie na jego wykończenie".
Czarnecki nie przyznaje się do winy w żadnej ze spraw badanych przez prokuraturę. Zarzuty nazywa "absurdalnymi". Jednocześnie podkreśla, że jest do dyspozycji służb i śledczych.
O jego słabnącej pozycji w PiS pisaliśmy w czwartek w Wirtualnej Polsce. Co na to sam zainteresowany? W rozmowie z Patrykiem Michalskim Czarnecki mówił, że poniekąd rozumie decyzję swojej partii.
- Doskonale rozumiem mechanizm, że partia, która trzy razy z rzędu - w sensie politycznym - przegrała wybory, stara się minimalizować problemy w kontekście czwartych wyborów. Doskonale rozumiem sytuację partii, która musi wygrać najbliższe wybory, jeżeli jej wyborcy wciąż mają w nią wierzyć - stwierdził.
Czarnecki powiedział też, że nie ma żalu do prezesa PiS, bo "żal w polityce nie istnieje". - Czy nie była to decyzja zbyt pospieszna, bo jednak po paru godzinach opuściłem prokuraturę, to inna sprawa - przyznał kąśliwie.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl