Pacjenci będą myśleć, że "lekarze mordują chorych". Anestezjolog przestrzega
Dlaczego lekarza zrównano z pospolitym mordercą? - pyta prof. Mirosław Czuczwar z zarządu Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii. I wraz z innymi lekarzami oczekuje wyjaśnień od prokuratury ws. lekarza Andrija K., który usłyszał zarzut zabójstwa pacjenta.
Ukraiński lekarz Andrij K. pracuje w Szpitalu Wojewódzkim w Gorzowie Wielkopolskim. Rezydent został aresztowany pod zarzutem zabójstwa 86-letniego Daniela Z., "poprzez odłączenie go od urządzeń podtrzymujących życie" - poinformowała w czwartek Prokuratura Okręgowa w Gorzowie Wielkopolskim. Dwie inne osoby usłyszały zarzuty narażenia pacjenta na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. Z ustaleń WP wynika, że to pielęgniarki.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski: - Sprawa lekarza z gorzowskiego szpitala oskarżanego o zabójstwo pacjenta wywołała ogromne poruszenie wśród anestezjelogów z całej Polski. Dlaczego?
Prof. Mirosław Czuczwar, Kierownik II Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego nr 1 w Lublinie: My oczywiście dążymy do tego, żeby te zarzuty zostały zmienione, bo są z medycznego punktu widzenia całkowicie nieuzasadnione. Będziemy apelować, żeby wyjaśnić tę sprawę, ale nie stosując tego typu środków zapobiegawczych, które są nadmiarowe.
Ale sprawa ma szerszy aspekt, którym jest terapia daremna. Został wysłany sygnał do społeczności lekarskiej, że w sprawach beznadziejnych, czyli w takich, w których pacjent i tak umrze, choćby nie wiadomo co się stało, organy ścigania mogą "domagać się" kontynuowania terapii, czy też nieodstępowania od terapii daremnej. Bo jeżeli lekarze nie będą tego robić, to będą im groziły za to konsekwencje karne z więzieniem włącznie. To nas cofa o dekady, jeśli chodzi o poszanowanie praw i godności pacjenta. To wszystko, co wypracowaliśmy przez lata, jeśli chodzi o postępowanie z pacjentami u kresu życia, czyli medycyna paliatywna i kwalifikacja pacjentów do intensywnego leczenia, to wszystko w tej chwili za przeproszeniem może wziąć w łeb. Każdy lekarz, który będzie miał do wyboru postąpić właściwie albo postąpić tak, żeby to było dla niego bezpieczne, wybierze oczywiście opcję drugą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dramatyczna akcja ratunkowa. Policjant wskoczył do Wisły
Co to znaczy postąpić właściwie w przypadku terapii daremnej?
Terapia daremna, dawniej nazywana uporczywą, to terapia, która z medycznego punktu widzenia nie jest w stanie pomóc pacjentowi. Jest to wdrażanie nieadekwatnych do stanu pacjenta działań, czyli np. operowanie, podłączanie do respiratora, włączanie silnie działających leków, czegoś, co nie jest w stanie pacjenta wyleczyć, tylko przedłuża okres jego umierania, a przez to przedłuża cierpienie i pozbawia godności.
Prokuratura i sąd mają prawo mieć wątpliwości, co do różnic pomiędzy próbami ratowania życia pacjentowi, a działaniem szkodliwym i nieetycznym, jakim bez wątpienia jest terapia daremna. Takich wątpliwości nie powinni mieć specjaliści anestezjologii i intensywnej terapii, którzy w codziennej praktyce klinicznej muszą podejmować decyzje o zaprzestaniu terapii daremnej, kierując się względami medycznymi, humanitarnymi i troską o godność pacjenta w perspektywie nieuchronnie zbliżającej się śmierci.
Szpitalna komisja ustaliła, że lekarz Andrij K. nie popełnił błędu.
Komisja pod przewodnictwem prof. Macieja Żukowskiego z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego w Szczecinie ustaliła, że jeśli chodzi o postępowanie medyczne wobec pacjenta, nie doszło do żadnych błędów. To był pacjent, który był w bardzo zaawansowanym wieku, z licznymi chorobami towarzyszącymi, z zatorem tętnicy krezkowej i martwicą jelit, która praktycznie jest stanem niewyleczalnym. Doszło już do stwierdzonych przedoperacyjnie w badaniach obrazowych powikłań zakrzepowo-zatorowych. Tam były po prostu zablokowane tętnice, które są odpowiedzialne za ukrwienie niezbędnych do życia narządów.
Tak naprawdę w takiej sytuacji można było już odstąpić od zabiegu i leczenia intensywnego, zanim pacjent był przyjęty na oddział chirurgiczny. Można było od razu skupić się na postępowaniu paliatywnym. Chirurdzy, którzy wykonali zabieg resekcji jelit, wpisali do dokumentacji, że ten zabieg miał charakter wyłącznie paliatywny, bo chodziło o zmniejszenie dolegliwości bólowych związanych z tym, że jelita były niedokrwione. Natomiast zabieg nie był radykalny, przedoperacyjnie stwierdzono zatory dużych tętnic i odstąpiono od prób udrażniania ich, bo byłoby to po prostu niecelowe. Stan pacjenta był krytycznie ciężki i życie było nie do uratowania.
A co ustalono w sprawie organizacji pracy szpitala?
Kwestie organizacyjne są do poprawy. Dyrekcja szpitala, ordynator oddziału, konsultant wojewódzki wiedzą o tym i nikt nie chowa głowy w piasek. Chodziło o kwestię nadzoru pooperacyjnego, ciągłości opieki oraz faktu, że lekarz na bardzo wczesnym etapie swojej edukacji pracował bez nadzoru. Ale Andrij K. nie może odpowiadać za organizację pracy w swojej jednostce szkolącej. To jednostka powinna zapewnić mu warunki, które pozwalają na bezpieczne nabywanie umiejętności i wiedzy z zakresu wybranej specjalizacji.
Zarząd Polskiego Towarzystwa Anestezjologii i Intensywnej Terapii, którego jest pan członkiem stwierdził, że brak wyjaśnień ze strony prokuratury, dlaczego lekarz został aresztowany "może prowadzić do nadszarpnięcia zaufania pacjentów do lekarzy".
Jeżeli byłbym pacjentem, który oczekuje na zabieg w szpitalu w Gorzowie Wielkopolskim i dowiedziałbym się, że jeden z lekarzy anestezjologów jest aresztowany pod zarzutem zabójstwa innego pacjenta, to czy nadal spokojnie bym oczekiwał na zabieg, czy zaczynałbym się zastanawiać, w jakim kraju żyjemy, że lekarze mordują chorych powierzonych ich opiece? Pacjenci będą się bać.
Sytuacja tego typu miała miejsce nie tak dawno w Łodzi, przy okazji afery "łowców skór". Działania zwyrodnialca położyły się cieniem na zaufaniu do lekarzy na wiele lat. Ja wtedy zaczynałem swoją karierę jako młody lekarz, jeździłem jako student w pogotowiu. Doskonale pamiętam, jak pacjenci na nas patrzyli, jak odmawiali podawania leków, jak bali się, żebyśmy im nawet wkłucie założyli, bo uważali, że być może skoro w Łodzi do takiej sytuacji mogło dojść, to dlaczego nie w Lublinie.
Lekarz Andrij K. usłyszał zarzut z paragrafu 148 Kodeksu karnego, czyli postawiono go w jednym szeregu z mordercami, z kimś, kto wychodzi na ulicę i w celach rabunkowych do kogoś strzela czy wbija nóż w klatkę piersiową. Jest to działanie, które naprawdę powinno być wyjaśnione, a przecież mija miesiąc i my nadal nie wiemy, dlaczego lekarza zrównano z pospolitym mordercą.
Wywołana do tablicy prokuratura w czwartek wydała oświadczenie, w którym tłumaczy, że areszt wobec lekarza jest stosowany, bo "jest wysokie prawdopodobieństwo popełnienia przez podejrzanego zarzucanego mu czynu", a z wnioskiem prokuratury zgodził się sąd.
Skoro jest oświadczenie, że uzasadnione jest aresztowanie lekarza pod zarzutem zabójstwa, to oczekujemy, żeby ktoś z organów ścigania wyjaśnił, na czym to polegało. Opinia publiczna, w tym głównie pacjenci, powinni wiedzieć, co się stało. Czy naprawdę doszło do zabójstwa, czy jest to po prostu nadinterpretacja? Jesteśmy skazani na snucie domysłów.
W sobotę szpital w Gorzowie Wielkopolskim organizuje spotkanie poświęcone tej sprawie. Będzie pan brał w nim udział.
Naszą intencją jest zaapelowanie do rządzących, w tym do ministra sprawiedliwości, że najwyższy czas, aby sprawy z zakresu terapii daremnej w końcu uporządkować i zaproponować jakieś zmiany legislacyjne. Widać, że zamiatanie tego tematu pod dywan przez kolejne lata przypomina trochę sytuację, jaką mamy z innymi tzw. etycznie wrażliwymi tematami, chociażby aborcją. Nikt nie chce się za to wziąć i od czasu do czasu temat wypływa, powodując tylko nieszczęścia. W niczyim interesie nie jest, żeby takie sytuacje się powtarzały. Bo najwyższą cenę płacą za to pacjenci.
Paweł Buczkowski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: pawel.buczkowski@grupawp.pl