"Ożeń się ze mną!" Nietypowy pomysł Rosjanek na biznes
Wielu Rosjan robi wszystko, by uniknąć mobilizacji. Próbują nawet uciekać z kraju, byle tylko nie trafić na wojnę. Tysiące ludzi wychodzi na ulice, by protestować przeciwko mobilizacji i wojnie w Ukrainie. Tymczasem część Rosjanek nie ma nic przeciwko mobilizacji. Co więcej, upatrują w tym świetny pomysł na zarobek.
Serwis 24tv.ua opisuje historię pewnej Rosjanki, która prawdopodobnie mieszka na Krymie. Kobieta w mediach społecznościowych wezwała zmobilizowanych nieżonatych mężczyzn, którzy wkrótce udadzą się na front w Ukrainie, by jak najszybciej znaleźli sobie żonę. "Będzie do kogo wracać, będzie na was ktoś czekał" - napisała. Ale nie to jest głównym powodem tego apelu.
Kobieta relacjonuje, że poprosiła swojego kolegę z pracy, który został właśnie zmobilizowany, by się z nią ożenił. Jak tłumaczy zrobiła to po to, by - jako jego żona - dostawać należne zmobilizowanemu świadczenia. Najbardziej jednak zależy jej na tym, by - w razie jego śmierci - otrzymać po nim 7 mln rubli odszkodowania.
"To straszne, że trzeba ich przekonywać"
Niestety, kolega z pracy odmówił takiego układu. "Tłumaczyłam mu, że jemu z tego powodu niczego nie ubędzie, a mnie pomógłby spłacić hipotekę i wyjść z długów" - pisze kobieta.
"Mam dwójkę małych dzieci, mogłabym otrzymywać świadczenia i pomoc. Trudno sobie wyobrazić, ilu takich mężczyzn na Krymie mogłoby pomóc samotnym kobietom w rozwiązaniu problemu zadłużenia. To straszne, że trzeba ich przekonywać" - narzeka.
W środę w telewizyjnym orędziu Putin ogłosił, że zarządził "częściową mobilizację". Jak tłumaczył minister obrony Siergiej Szojgu powołanych ma zostać ok. 300 tys. osób.
Ta zapowiedź wywołała protesty w całej Rosji. Wielu Rosjan stara się też za wszelką cenę wyjechać z kraju, by uniknąć wysłania na wojnę w Ukrainie.
WP Wiadomości na:
Wyłączono komentarze
Jako redakcja Wirtualnej Polski doceniamy zaangażowanie naszych czytelników w komentarzach. Jednak niektóre tematy wywołują komentarze wykraczające poza granice kulturalnej dyskusji. Dbając o jej jakość, zdecydowaliśmy się wyłączyć sekcję komentarzy pod tym artykułem.
Redakcja Wirtualnej Polski