Ozdoba, inspekcja, wielka polityka i mafia śmieciowa. Odsłaniamy kulisy starcia
Część urzędników uważa, że nie warto teraz kontrolować nielegalnie działających przedsiębiorców, bo można skończyć jak wiceminister klimatu. Politycy Prawa i Sprawiedliwości twierdzą, że ich kolega z Solidarnej Polski jedynie nieudolnie się legenduje.
- Jacek Ozdoba, jako pierwszy polityk, wypowiedział wojnę mafii śmieciowej. I, jak widzimy, przegrał - usłyszeliśmy od jednego z wysoko postawionych urzędników Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.
- Jacek Ozdoba wiele mówi, chętnie lansuje się w mediach, ale przecież tu chodzi o politykę, a nie jakąś wymyśloną walkę z mafią śmieciową. Po prostu przeszarżował - uważa z kolei jeden z posłów PiS.
Minister z teką, ale bez pracy
Jacek Ozdoba, polityk Solidarnej Polski Zbigniewa Ziobry, został kilka dni temu pozbawiony wszelkich kompetencji w Ministerstwie Klimatu i Środowiska. Jest wiceministrem, ale nie podlega mu już żaden departament ani urząd. Jego zadania, w tym nadzór nad Głównym Inspektoratem Ochrony Środowiska, przekazano innemu z wiceministrów - Edwardowi Siarce.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wytyka błędy Morawieckiemu. To wiceminister jego rządu
Powszechnie twierdzono, że okrojenie wiceministra z kompetencji to zemsta Mateusza Morawieckiego za nieprzychylną premierowi wypowiedź Ozdoby w Wirtualnej Polsce.
Ozdoba w ostrych słowach skrytykował działalność premiera w zakresie relacji Polski z Unią Europejską, powiedział o "paśmie porażek".
Chwilę później stanowiska nie stracił (wywołałoby to dodatkowe spory wewnątrz koalicji PiS z Solidarną Polską), ale minister klimatu Anna Moskwa odebrała mu wszelkie merytoryczne uprawnienia.
Szkopuł w tym, że Ozdoba - jak mówią politycy Solidarnej Polski oraz przyznał rzecznik prasowy PiS Rafał Bochenek - nadzoru nad inspekcją środowiska wcale nie utracił wskutek nieprzychylnej wypowiedzi.
- To zmiana organizacyjna, ale zaplanowana już od jakiegoś czasu przez panią minister Moskwę - mówił Bochenek w Radiu ZET. I wskazywał, że krytyka premiera i zmiana organizacyjna po prostu zbiegły się w czasie.
Kontrola wszystkiego
Portal gazeta.pl, po odebraniu nadzoru nad inspekcją ochrony środowiska, ujawnił pismo, które Jacek Ozdoba wysłał w październiku do wojewodów (to wojewodom podlegają formalnie wojewódzcy inspektorzy ochrony środowiska).
Nakazał, by skontrolować wszystkie składowiska odpadów w Polsce.
Decyzja o kontroli została przez część wojewodów i inspektorów przyjęta jako oczywista, ale niektórzy dopatrzyli się w niej motywacji politycznej.
Pismo wiceministra datowane jest bowiem na 19 października 2022 r. Tymczasem w połowie września szerokim echem odbił się reportaż "Superwizjera TVN", w którym podano, że dwaj dolnośląscy radni twierdzą, iż (ówczesny) szef kancelarii premiera Michał Dworczyk blokował zaplanowaną w budżecie województwa kontrolę składowiska odpadów w Rudnej Wielkiej na Dolnym Śląsku, gdzie wcześniej wykryto nieprawidłowości. Sam Dworczyk zarzut uważa za wyssany z palca.
O składowisku w Rudnej Wielkiej i politycznych sporach z nim związanych media zresztą pisały wielokrotnie.
"Dziennik Gazeta Prawna" informował, że w 2018 r. wykryto tam niebezpieczne dla zdrowia odpady medyczne. Było tam wszystko: strzykawki, leki, fekalia, krew, fartuchy chirurgiczne, opatrunki, pieluchy. Ustalono, że na wysypisku składowano nielegalnie odpady komunalne z Niemiec i Litwy.
"Postępowania prokuratorskie w tej sprawie nadal trwają. W opinii biegłego sądowego dr. Mateusza Cuskego, zleconej przez Prokuraturę Okręgową w Legnicy, czytamy, że składowisko może rozprzestrzeniać wirusy - m.in. HIV i żółtaczkę. A jest wręcz pewne, że jakość powietrza i wody w okolicy pozostawia, najdelikatniej mówiąc, wiele do życzenia" - opisywał "DGP". Wspominał też już na początku 2021 r. o zastrzeżeniach wojewódzkich radnych do działania niektórych członków rządu.
Nasz rozmówca z jednego z inspektoratów: - Ozdoba wziął się za składowisko w Rudnej Wielkiej, czyli zrobił to, czego bali się robić jego poprzednicy.
Pracownik innej inspekcji: - Ozdoba włączył się w grę polityczną. Pamiętajmy, że nieprawidłowości w 2018 r. znalazła dolnośląska inspekcja ochrony środowiska, co przeczy teorii, że minister Dworczyk politycznie blokował kontrole.
Niechęć do zmiany
Nasi rozmówcy z inspekcji ochrony środowiska są podzieleni w ocenach. Część twierdzi, że nie warto obecnie wypełniać polecenia wydanego przez Jacka Ozdobę - lepiej zaczekać na to, aż się okaże, jak bardzo zdeterminowany w tej kwestii będzie wiceminister Edward Siarka. Tym bardziej że do niektórych inspektorów dotarły sygnały - trudno zweryfikować, czy informacja jest prawdziwa, czy jest jedynie plotką - że niektórzy przedsiębiorcy dość otwarcie sygnalizowali swoje zadowolenie z pozbawienia Ozdoby nadzoru nad inspekcją i przypisywali sobie w tej kwestii zasługi.
Tę narrację w inspekcji mimowolnie wzmocnił rzecznik Bochenek, który - jak wskazaliśmy wyżej - zauważył, że decyzja o pozbawieniu Ozdoby uprawnień nie wynikała z jego wypowiedzi o charakterze politycznym.
- Warto więc byłoby wyjaśnić, z czego wynikała - słyszymy od jednego z urzędników.
Ale są też wojewódzkie inspektoraty, w których Ozdoba jest nielubiany, a ich pracownicy uważają, że z jego wypowiedzi medialnych nic wymiernego dla jakości pracy inspekcji nie wynikało.
W ciągu tego samego dnia, od dwóch różnych inspektorów, usłyszeliśmy zarówno, że Ozdoba był najlepszym przedstawicielem rządu odpowiedzialnym za walkę z przestępczością środowiskową ("jako pierwszy dostrzegł śmieciową hydrę i zaczął z nią walczyć"), jak i komentarz, że był najgorszym wiceministrem ("skupiał się na mówieniu o wielkich karach i rzekomej mafii, a nie wiedział, jak paskudne są warunki pracy w inspekcji").
Politycy z kolei - zastrzegając, że mówią anonimowo, bo "sytuacja w Zjednoczonej Prawicy i tak już jest napięta" - komentują sprawę prosto: ci z Solidarnej Polski przekonują, że Ozdobę pozbawiono nadzoru nad inspekcją ochrony środowiska z obawy otoczenia premiera o to, że "mogą wyjść nieciekawe dla ludzi premiera rzeczy", z kolei ci z PiS, że młody krzykacz się doigrał.
To, co wszystkich łączy, to świadomość tego, że sytuacja, w której w rządzie jest wiceminister bez nadzoru nad czymkolwiek, a jego jedynym zadaniem jest wypełnianie poleceń szefowej - minister Moskwy - jest kuriozalna. I na dłuższą metę szkodliwa dla wszystkich rządzących.
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl