Owsiak a polityka społeczna
Wolny rynek to taki „potworek”, który wchłania te produkty, na które jest zapotrzebowanie i „rozdaje” tym, którzy chcą je nabyć. Cena, marketing, reklama, jakość, profesjonalizm, aktywność społeczna, itd. To prawda, że nie wszystkie członki tego ciała (np. szkolnictwo, kultura, służba zdrowia) poradzą sobie bez państwa. Nie znaczy to jednak, że zaszkodzi im viagra. Powiem więcej, lepiej będzie, jeśli uda się nam zaspokoić swoje potrzeby bez pomocy z zewnątrz (państwa). Dlaczego więc Jurek Owsiak spotyka się niekiedy z tak ostrą krytyką?
Niektórzy nie potrafią zrozumieć idei aktywności społecznej. Niektórym, być może, hasło takie kojarzy się z czasami obowiązkowych „czynów społecznych”. I znowu trzeba powtórzyć: przeszłość już za nami, teraz czas na spojrzenie w przyszłość! W przypadku WOŚP działają zasady rynku uczuć: ludzie czują potrzebę obdarowania kogoś lub wspomożenia celu społecznie potrzebnego? Może ktoś wzbudza taką potrzebę (marketing)? Proszę bardzo! Z jednej strony mamy satysfakcję darczyńcy, z drugiej – korzyść społeczeństwa. Jeśli ktoś nie ma ochoty „dorzucić się” do wspólnego „kotła”, nikt go nie zmusza. Być może nie ma pieniędzy, być może po prostu nie zgadza się z taką „podejrzaną” praktyką. Jedno jest jednak wstrętne w tej grze: zachowanie przeciwników.
Każdy, kto ma do czynienia z organizacjami non-profit, wie, że ich działalność jest nawet kilkukrotnie tańsza niż koszty pracy administracji państwa lub nawet firm komercyjnych. Dla przykładu, fundacja Janiny Ochojskiej „zbija” takie wydatki nawet do poziomu zaledwie 10%. Ale mówmy także o kosztach niematerialnych: tworzeniu wspólnot, poprawianiu nastrojów społecznych, budowaniu poczucia bezpieczeństwa, wyrównywaniu szans życiowych, itd..
Proszę państwa, czas na nas. Zachowujmy się jak cywilizowany naród, a nie zakompleksieni kacykowie z epoki „socrealu”.