Dlatego Kreml wysyła ich na śmierć. Wstrząsające ustalenia z Rosji
Nie będzie przebudzenia rosyjskiego społeczeństwa, żadnego buntu przeciwko wojnie, nie wstrząsną nimi żadne drastyczne doniesienia, widoki cmentarzy, trumien czy poszarpanych ciał - uważa dr. Wojciech Siegień, ekspert w dziedzinie rosyjskiej propagandy. Do rosyjskiego internetu wyciekły zdjęcia z największej przyfrontowej kostnicy i ... nikogo w Rosji to nie obeszło.
27.11.2024 | aktual.: 27.11.2024 13:18
Najbardziej czarne i ponure miejsce na Ziemi - w ten sposób rosyjski niezależny dziennikarz Aleksiej Kowaliew, opisuje "centralny zakład przetwarzania szczątków poległych żołnierzy, utworzony przez armię w rosyjskim mieście Rostów nad Donem". Opublikowane w mediach społecznościowych zdjęcia z tej wojskowej kostnicy, pokazują setki ciał w różnym stadium rozkładu i kończyny rozrzucone po podłogach korytarzy, czekające na dopasowanie do innych części ciał.
"W drewnianych skrzyniach ustawionych wzdłuż ścian od podłogi do sufitu, rząd za rzędem, znajdują się szczęściarze: ci, których ciała zostały zidentyfikowane, zamknięte w trumnach i przygotowane do wysłania do ich pogrążonych w żałobie krewnych w najdalszych zakątkach Rosji" - opisuje Kowaliew w artykule na magazynu "Foreign Policy".
Zdaniem dziennikarza, "sądząc po przeciążeniu wojskowej kostnicy", doniesienia Ukrainy, jakoby Rosja traciła 1500 żołnierzy dziennie, nie są przesadzone. Rosjanin nie żali się nad zabitymi. Opisuje, że "trupy z kostnicy i gnijące zwłoki niezebrane z pól to świadomie przyjęty przez Kreml sposób prowadzenia wojny".
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Samobójcza strategia wojenna
- Rosyjska pogarda dla życia ludzkiego rozciąga się na własne wojska, które Kreml systematycznie wykorzystuje w tzw. atakach ludzką falą i maszynką do mięsa. Po drugie, masowa śmierć wśród rosyjskich żołnierzy stała się częścią coraz bardziej wyraźnej polityki, za pomocą której Kreml stara się uwolnić Rosję od niepożądanych elementów i zmienić strukturę rosyjskiej populacji - komentuje rosyjski dziennikarz.
Według analizy Kowaliewa, na wojnie giną głównie "nierosyjskie mniejszości etniczne Buriaci, Tatarzy, Tuwińcy, a także więźniowie, którzy są wysyłani na najbardziej krwawe odcinki frontu. Wysyła się ich do ataku, aż do momentu, gdy ukraińskim obrońcom zatną się lub skończą się naboje. Zarazem Kreml stara się oszczędzać "politycznie ważne populacje Moskwy i Sankt Petersburga".
- Te szokujące doniesienia z Rosji samych Rosjan wcale nie oburzają. Kto liczył na antywojenny bunt Rosjan, jest w błędzie. Nie będzie przebudzenia rosyjskiego społeczeństwa, nie wstrząsną nimi żadne drastyczne widoki - komentuje w rozmowie z WP dr Wojciech Siegień z Uniwersytetu Gdańskiego, ekspert w dziedzinie analiz rosyjskiej propagandy oraz autor podcastu "Blok wschodni" w serwisie Krytyka Polityczna.
- Jest takie sowieckie sformułowanie" obrabotka", czyli praca nad poglądami społeczeństwa. Doszliśmy do etapu, kiedy już nic nie może wstrząsnąć rosyjskim społeczeństwem. Paradoks tej wojny polega na tym, że ludzie z Syberii giną na Ukrainie, sądząc, iż biorą udział w obronie ojczyzny. Jakby rzeczywiście groziło im, że do ich miast przyjdą oddziały NATO - dodaje dr Siegień.
Najbardziej krwawy miesiąc wojny
Dr Siegień zwraca uwagę, że Rosjan nie oburzyła nawet teoria wygłoszona przez rosyjskiego parlamentarzystę Aleksandra Borodaja. Potwierdził on, że prawdziwe jest nagranie ujawnione dwa tygodnie temu, w którym tłumaczył , że "na Ukrainie giną ludzie zbędni, o niskiej wartości społecznej". Borodaj opisywał, że wszystko jest w porządku, bo chodzi o to, aby "zbędną siłę roboczą" przeciwstawić na najodważniejszym ludziom z Ukrainy i tym samym "wyczerpać społeczeństwo wroga do maksimum".
- Wynik wojny zależy od gotowości Zachodu do zaangażowania się w dalszą pomoc Ukrainie i stanu wyczerpania rosyjskiej gospodarki. Obie strony wyczekują na przełom związany ostatnimi posunięciami Joe Bidena oraz z objęciem rządów przez Donalda Trumpa - podsumowuje dr Siegień.
Z szacowanym wskaźnikiem 1500 ofiar dziennie (zabicie i ranni), październik był najbardziej krwawym miesiącem wojny dla Rosji. Władimir Putin rzuca do bitwy wszystko, co ma. Rosyjskie nieoficjalne szacunki liczby zabitych wahają się od 115 do 160 tys., czyli ponad 10 razy więcej niż bilans ofiar śmiertelnych radzieckiej wojny w Afganistanie.
Całkowita liczba rosyjskich ofiar włączając rannych, szacowana jest na około 800 tys. ludzi. Według Anastazji Kaszawarowej, rosyjskiej dziennikarki, przeciętny rosyjski żołnierz piechoty wytrzymuje na froncie mniej niż miesiąc, zanim zostanie zabity.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski