Ostatnie dwie "przeszkody" przed eksperymentem z Tu-154
Dwa obloty samolotu Tu-154M nr 102 po wymianie uszkodzonego wyświetlacza systemu TAWS mają w tym tygodniu przeprowadzić Siły Powietrzne - podaje TVN24. Dopiero po ich wykonaniu maszyna będzie mogła zostać udostępniona do przeprowadzenia eksperymentu w ramach smoleńskiego śledztwa.
Pierwszy oblot ma mieć charakter techniczny i potwierdzić usunięcie usterki. Drugi - po weryfikacji przez głównego inżyniera Sił Powietrznych - ma nadać maszynie status head, umożliwiający loty z najważniejszymi osobami w państwie.
Po wykonaniu tych oblotów maszyna będzie mogła zostać udostępniona do przeprowadzenia dwóch eksperymentów, zapowiedzianych przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego oraz Naczelną Prokuraturę Wojskową.
Eksperymenty, niezbędne dla uzupełnienia materiałów śledztwa oraz zakończenia raportu tzw. Komisji Millera, mają odtworzyć na pokładzie samolotu nr 102 warunki możliwie zbliżone do tych jakie panowały w zakończonym katastrofą locie do Smoleńska 10 kwietnia 2010 i umożliwić rejestrację pracy urządzeń pokładowych - podaje TVN24.
W tupolewie uszkodzony był wyświetlacz systemu TAWS - ostrzegającego o zbliżaniu się do ziemi. To urządzenie zostało naprawione w USA. W piątek wróciło do Polski, w poniedziałek zamontowano je w polskim Tu-154M.
O usterce w Tu-154M poinformowano 10 lutego. - Zdaniem komisji nie jest to drobna usterka. Jest to integralny element systemu TAWS, to ważny element. Nie możemy dopuścić do tego, by lot próbny był przeprowadzony przy niesprawnym urządzeniu, którego działanie chcemy sprawdzić - mówił wówczas zastępca szefa komisji badającej przyczyny katastrofy smoleńskiej, płk Mirosław Grochowski.
Dzień przed informacją o zepsutym wyświetlaczu kierujący komisją badającą okoliczności katastrofy minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller powiedział, że prace nad raportem końcowym mogą się przedłużyć o sześć tygodni z powodu usterki urządzenia, którego sprawność jest niezbędna do eksperymentu. Test ma zostać przeprowadzony na pokładzie jedynego pozostałego w Polsce Tu-154M, który jesienią ubiegłego roku wrócił do kraju po remoncie w Rosji.
Lot Tu-154M o numerze 102 miałby wykazać m.in., czy załoga samolotu numer 101 miała dość czasu na przerwanie zniżania i bezpieczne poderwanie samolotu, by odejść na drugi krąg bądź odlecieć na lotnisko zapasowe.
Eksperyment ma być też istotny dla biegłych z Instytutu Ekspertyz Sądowych im. Adama Sehna w Krakowie, którzy pracują nad opinią fonoskopijną dla polskiej prokuratury. Może on pomóc biegłym zidentyfikować i rozpoznać niektóre z dźwięków nagranych na czarnej skrzynce.