Oskarżenia wobec ks. Tischnera. Duchownego broni redaktor "Więzi"
"Jak zohydzić Polakom 4 czerwca? Wczoraj spróbował tego Sławomir Cenckiewicz, zarzucając twórcy 'Etyki Solidarności' współpracę z SB. Jak widać, niektórzy najlepiej czują się wtedy, gdy wszystkich się utytła" - pisze ks. Andrzej Luter, redaktor kwartalnika "Więź". To komentarz do oskarżenia ks. Józefa Tischnera o współpracę z bezpieką.
W poniedziałek Sławomir Cenckiewicz, członek kolegium IPN, napisał na Twitterze, że Józef Tischner, duchowny i filozof uważany za jednego z kapelanów Solidarności, przez niemal półtora roku był konsultantem Służby Bezpieczeństwa. W dokumentach MSW został zarejestrowany już w 1983 r. jako "kandydat", a następnie "kontakt operacyjny".
"Oto Polska. 3 czerwca, przeddzień 30. rocznicy pierwszych wolnych wyborów - wydarzenia, które dla wielu z nas pozostaje jednym z najwspanialszych w życiu. Jak obrzydzić ten dzień? Podać informację, która ma zniszczyć w naszych oczach kolejną piękną postać tej Solidarności, której już nie ma, ale która żyje w nas. Padło na nieżyjącego niemal od 20 lat księdza profesora Józefa Tischnera, twórcę 'Etyki Solidarności', zapewne jednego z najbardziej inwigilowanych duchownych w Polsce od wprowadzenia stanu wojennego. Tyle lat szukano czegoś na legendarnego duszpasterza i filozofa. I wreszcie…" - pisze ks. Andrzej Luter na stronie wiez.com.pl.
Dalej ks. Luter przekonuje, że rewelacje Cenckiewicza "to nic nowego" i przypomina, że "tę historię już opisano" wiele razy. "Ale jak się 'wpuści szczura' po latach, to kto to wszystko dzisiaj zrozumie i właściwie oceni? Czytam materiały na niektórych portalach i ręce opadają. Ahistoryzm aż bije po oczach" - denerwuje się ksiądz.
"To ponury żart"
Redaktor "Więzi" powołuje się na wpis Macieja Gawlikowskiego na Facebooku. To działacz opozycji z czasów PRL, autor filmów i książek.
"Prawda jest taka, że SB po paru latach rozpracowywania ks. Tischnera, zarejestrowała go w roku 1983 jako kandydata na TW, opracowanie w tym charakterze nie zakończyło się sukcesem, zapisano go jako Kontakt Operacyjny. Nic nie wiadomo o ewentualnej współpracy Tischnera z SB w tym charakterze, w październiku 1988 zarejestrowano go dla odmiany jako konsultanta. Zachowały się jedynie te zapisy ewidencyjne" - napisał Gawlikowski.
Były opozycjonista przekonuje, że nie można na tej podstawie uznać, że ks. Tischner donosił. "Jeśli ktoś chce [tak twierdzić - red.], to bardzo proszę, żeby to samo napisał o śp. Marii Kaczyńskiej, również rejestrowanej jako Kontakt Operacyjny. Jej papiery również się nie zachowały" - napisał. I dodał, że o rejestracji ks. Tischnera wiadomo było już w 2007 r., ale do tej pory nie znaleziono żadnego dowodu jego współpracy z SB.
"Każdy, kto go znał, kto wie, jaką miał pozycję, jakim był człowiekiem, uzna to za ponury żart" - uważa Gawlikowski. Jego zdaniem ksiądz spotykał się z funkcjonariuszem bezpieki "trochę z ciekawości, trochę dla nawracania, ale przede wszystkim chodziło o to, żeby dostać paszport". "Nie wierzę jednak, że te kontakty przekroczyły granice przyzwoitości" - zapewnia autor wpisu.
"Ks. prof. Tischner to prawdziwy prorok, mędrzec, pozostanie w historii Kościoła i Polski na zawsze, ale trzeba reagować na to, co się wczoraj stało. Niektórzy najlepiej czują się wtedy, gdy wszystkich się utytła, w takiej brudnej mazi lepiej im się żyje, czują się lepsi" - kończy swój tekst ks. Andrzej Luter.
Źródło: wiez.com.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl