Oskarek nie żyje. Policja relacjonuje interwencję
Warszawska policja wydała komunikat ws. interwencji wobec matki zmarłego Oskara. Policja w komunikacie podkreśliła, że konwój kobiety na pogrzeb chłopca nie był realizowany przez policjantów.
"Odnosząc się do wielu nieprawdziwych informacji pojawiających się w przestrzeni medialnej, dokonano analizy dokumentów zgromadzonych w przedmiotowej sprawie będących w dyspozycji policjantów z Komendy Rejonowej Policji Warszawa VII, która realizowała przedmiotową interwencję" - przekazała policja w komunikacie.
Dalej w komunikacie zrelacjonowano całą interwencję. 15 maja po odprawie policjanci z Oddziału Prewencji Policji w Warszawie otrzymali do realizacji nakaz doprowadzenia kobiety wydany przez Sąd Rejonowy dla Warszawy - Pragi Południe w celu odbycia przez nią kary pozbawienia wolności.
Na miejscu funkcjonariusze zatrzymali kobietę. W domu wraz z nią była dwójka jej dzieci, babcia oraz dwie dorosłe kobiety z niepełnosprawnościami. Kobieta w obecności policji zadzwoniła do ojca dzieci oraz swojej matki. Rodzina rozmawiała na głośnomówiącym i mężczyzna jak i kobieta od odmówili przejęcia opieki nad dziećmi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Niespodzianka pod podłogą ciężarówki na A4. Kierowca miał wiele na sumieniu
"Ponadto, w trakcie interwencji, po sprawdzeniu w systemach informatycznych Policji okazało się, że mężczyzna jest poszukiwany za oszustwo i ukrywa się przed wymiarem sprawiedliwości" - przekazała policja
W związku z zaistniałą sytuacją kierownik Zespołu ds. Nieletnich Komendy Rejonowej Policji Warszawa VII nawiązał kontakt z Warszawskim Centrum Pomocy Rodzinie, informując o zastanej sytuacji. Urzędnicy przybyli na miejsce i za pisemnym potwierdzeniem przejęli od policjantów dwoje dzieci. Dalej policja informuje, że Na tym etapie interwencja Policji się zakończyła. Dalsze czynności z dziećmi prowadzone były przez WCPR.
Na końcu komunikatu policja podkreśliła, że konwój osadzonej kobiety na uroczystości pogrzebowe jej dziecka nie był realizowany przez policjantów. Kobieta na pogrzeb syna została przywieziona w więziennym uniformie i była zakuta w kajdanki zespolone.
Tragedia małego Oskarka. Zmarł w rodzinnie zastępczej
Pierwsza o sprawie informowała telewizja Polsat w programie "Interwencja".
Do dramatycznego zdarzenia doszło w Warszawie, gdzie policja umieściła w rodzinie zastępczej trzyletnią Lenę i czteromiesięcznego Oskara. Cztery dni później chłopiec zmarł. Dzieci zostały odebrane matce, która trafiła do więzienia za nieopłacone mandaty.
Jak informuje Polsat News, dzieci zostały zabrane przez opiekę społeczną, mimo że ojciec pracował na budowach w całym kraju, a babcia i prababcia były gotowe do opieki. Prababcia Halina mówiła: - "Nie mogłam nic zrobić, bo byłam w pracy, a poza tym wiedziałam, że jest mama, dzieci miały z kim zostać."
Maluchy umieszczono w dwóch różnych rodzinach zastępczych. Rodzina nie została poinformowana, gdzie konkretnie trafiły dzieci.
– Nie dano mi żadnej szansy. Nie przyszedł kurator, nikt nie ocenił, czy daję sobie radę. Przecież można było sprawdzić i wtedy zdecydować. A tu od razu zabrano dzieci – podkreśla prababcia, pani Halina. – Nie miałem szans wrócić wtedy do domu. Dostałem dwie godziny na dojazd – to było nierealne – zaznacza pan Jakub, ojciec dzieci.
Babcia próbowała sądownie odzyskać dzieci, by jak najszybciej wróciły do miejsca, gdzie się wychowywały. Niestety, nie udało się – cztery dni po odebraniu, Oskar zmarł w rodzinie zastępczej. Przyczyna tragedii nadal nie została jednoznacznie ustalona.
– Usłyszałyśmy o śmierci dziecka w radiu. Mówili, że zmarło czteromiesięczne dziecko na Saskiej Kępie. Nie przypuszczałyśmy, że chodzi o Oskara – opowiada pani Karolina.
– Podobno się zachłysnął. Mówiono coś o kawałku buraka, ale to niepotwierdzone. Myślę, że nakarmiono go mlekiem i nie odbił. Chciałam wgląd w akta, ale prokuratura powiedziała, że dostanę go dopiero po zakończeniu sprawy. Boję się, że wtedy już nic nie zdołam zrobić – mówi pani Monika, babcia dzieci.