Orban o słowach Clintona: Węgrzy i Polacy mają prawo oczekiwać więcej szacunku ze strony USA. Bruksela nie wygra tej bitwy z Polakami
• Węgrzy i Polacy mają prawo oczekiwać więcej szacunku od byłych i obecnych przywódców Stanów Zjednoczonych - oświadczył Viktor Orban
• Premier Węgier odniósł się do słów Billa Clintona w Radiu Kossuth
• Clinton mówił tydzień temu: Polska i Węgry chcą przywództwa w stylu Putina
Orban powiedział, że podoba mu się, co na ten temat powiedział przywódca Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński - oznajmił on, że jeżeli ktoś twierdzi, że dzisiaj w Polsce nie ma demokracji, to znaczy, że jest w stanie, który by trzeba zbadać metodami medycznymi.
Węgierski premier powtórzył, że Bruksela traktuje Polaków niesprawiedliwie i obraźliwie. - W Brukseli mogą się uważać za nie wiadomo jak dużych chłopców, ale Bruksela nigdy nie wygra tej bitwy z Polakami - oświadczył.
Bill Clinton tydzień temu w wystąpieniu w New Jersey ocenił, że Polska i Węgry, które "nie byłyby wolne" bez udziału USA, uznały, że "z demokracją jest za dużo kłopotu". - Chcą przywództwa w stylu Putina - oznajmił.
Orban podkreślił, że Węgry pragną demokratycznej Unii Europejskiej, w której wewnętrzne stosunki, zasady życia, skład etniczny i kultura są określane przez Europejczyków, a nie brukselską elitę biurokratyczną, jaka obecnie działa wbrew woli narodów europejskich.
Dodał, że uważa niekontrolowaną imigrację za kwestię bezpieczeństwa, nie zaś praw człowieka. - Nikt nie chce oddać kluczy do swojego domu zupełnie obcym ludziom - powiedział. Według niego, gdyby Węgry zgodziły się na osiedlanie imigrantów, za 10-20 lat nie można by poznać Budapesztu i innych dużych miast węgierskich.
Wyraził przekonanie, że powoli dochodzi do sytuacji, w której Niemcy i Europę Środkową można nazwać jądrem Unii Europejskiej, gdyż bez nich gospodarka UE nie rosłaby z roku na rok, tylko się kurczyła.
Odnośnie sytuacji demograficznej na kontynencie powiedział, że należy postawić sobie pytanie, czy Europa chce brać udział w wyścigu na zaludnianie. - Dlaczego mamy rosnąć pod względem liczby ludności w takim samym tempie co inne państwa świata? - zapytał. Ocenił, że przy obecnej lub nawet nieco mniejszej liczbie ludności Europa jest zdolna do życia i utrzymania się.
Przyznał, że byłoby lepiej, gdyby było w Europie więcej młodych ludzi, ale to można jego zdaniem osiągnąć jedynie polityką rodzinną.
Orban ocenił też, że negatywne uwagi na temat Węgier, Polski i generalnie Europy Środkowej, jakie się mnożą od czasu kryzysu związanego z napływem imigrantów, nie są przypadkowe.
- Za przywódcami Partii Demokratycznej powinniśmy dostrzegać George'a Sorosa - oznajmił Orban, zarzucając Sorosowi, że według niego co roku należy wpuścić do Europy przynajmniej milion muzułmanów. Ocenił, że Węgry stwarzają przeszkodę dla tego rodzaju amerykańskich planów, i zapewnił, że "nie zostaną one tutaj zrealizowane, dopóki na Węgrzech jest rząd narodowy".
- Usta Clintona, ale głos George'a Sorosa - oświadczył węgierski premier.
O tym, że za słowami Clintona stoi Soros, mówili wcześniej minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjarto i szef kancelarii Orbana, Janos Lazar.
Soros jest krytycznie nastawiony do obecnego rządu węgierskiego. Zarzucał Orbanowi oraz obecnemu rządowi Polski m.in., że wykorzystują etniczny i wyznaniowy nacjonalizm, by utrwalić swoją władzę.