Opozycyjny kandydat na prezydenta staje przed sądem
W Mińsku rozpoczął się proces uczestników protestów po wyborach prezydenckich w grudniu zeszłego roku, wśród nich - Andreja Sannikaua, jednego z kandydatów opozycji w wyborach, w latach 90. wiceszefa białoruskiego MSZ.
27.04.2011 | aktual.: 27.04.2011 13:42
Sannikau, lider kampanii "Europejska Białoruś", jest oskarżony o organizację masowych zamieszek, za co grozi kara do 15 lat więzienia.
Prócz niego na ławie oskarżonych zasiadają dwaj studenci: najmłodszy wśród sądzonych opozycjonistów 19-letni Ilja Wasiljewicz oraz Fiodar Mirzajanau, a także działacz kampanii "Mów Prawdę!" Aleh Hniedczyk i aktywista opozycyjnego Młodego Frontu Uładzimir Jaromienak.
W pierwszej części procesu zeznania złożyli dwaj oskarżeni: Wasiljewicz i Jaromienak. Zdaniem Raisy Michajłowskiej ze stowarzyszenia Centrum Praw Człowieka w Mińsku, "jest oczywiste, że pracownicy KGB i inni funkcjonariusze na wszystkich nich wywierali silny nacisk psychologiczny".
- Z tego powodu w sądzie wychodzą teraz na jaw sprzeczności między tymi zeznaniami, które oskarżeni składali wcześniej oraz obecnie. Teraz twierdzą oni, że wywierano na nich rzeczywiście silną presję - wskazała Michajłowska.
Wyraziła zdziwienie, dlaczego były kandydat na prezydenta jest sądzony z szeregowymi uczestnikami protestów. Oceniła, że być może celem jest powiązanie Sannikaua z domniemanymi masowymi zamieszkami, bowiem wśród pozostałych oskarżonych "ktoś uderzył milicjanta, ktoś rozbił szkło" podczas demonstracji.
- W tej klatce siedzi kandydat na prezydenta, w przeszłości dyplomata i całkiem młodzi chłopcy, którzy nie należą do jego sztabu wyborczego ani żadnej partii. Powstaje wrażenie, że po prostu dobrano ich, ponieważ w pewnym momencie pojawili się na nagraniach i byli blisko niszczonych szyb w budynku rządu - oceniła.
Michajłowska potwierdziła, że wśród oskarżeń na środowym procesie nie ma mowy o związku demonstracji 19 grudnia z siłami z zagranicy, które miały - jak podawały media oficjalne oraz władze Białorusi - przygotować te wydarzenia. - Najwidoczniej, w toku śledztwa nic się nie potwierdziło i dziś w oskarżeniu, które przedstawił oskarżyciel, nic takiego nie słyszeliśmy - wskazała.
Inny sąd w Mińsku skazał na dwa lata więzienia Źmiciera Bandarenkę, koordynatora kampanii "Europejska Białoruś" i współpracownika Andreja Sannikaua, jednego z opozycyjnych kandydatów aresztowanych po wyborach prezydenckich na Białorusi 19 grudnia 2010 r.
Źmiciera Bandarenkę oskarżono z artykułu mówiącego o organizacji i przygotowaniu działań poważnie naruszających porządek publiczny lub o aktywnym w nich udziale. Możliwa kara waha się od grzywny do ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności na okres do trzech lat.
Oskarżyciel publiczny oświadczył, że Bandarenka uczestniczył w organizowaniu bezprawnych działań i to doprowadziło do zakłóceń w pracy transportu publicznego, a także niektórych firm i organizacji. Prokurator domagał się dla Bandarenki trzech lat więzienia.
Działacz sztabu wyborczego Sannikaua został zatrzymany w Mińsku nad ranem 20 grudnia, po demonstracji opozycji, która w wieczór po wyborach kwestionowała oficjalne wyniki dające prawie 80% prezydentowi Aleksandrowi Łukaszence.
Rozpoczęły się też, w dwóch różnych sądach, procesy dwóch grup uczestników demonstracji 19 grudnia, w których sądzeni są: Uładzimir Chamiczenka, Dźmitry Drazd, Aleś Kirkiewicz, Andrej Pratasenia i Pawał Winahradau oraz: Dźmitry Daronin, Siarhiej Kazakou, Uładzimir Łoban, Wital Macukiewicz, Jauhen Sakret i Aleh Fiedarkiewicz.