Narodziny Komitetu Obrony Robotników
Niewątpliwie Macierewicz wszedł do ''pierwszej ligi'' polskich opozycjonistów we wrześniu 1976 r., gdy - wspólnie m.in. z Jackiem Kuroniem, Henrykiem Wujcem i Janem Józefem Lipskim - powołał do życia Komitet Obrony Robotników. Później znalazł się w nim również Adam Michnik, z którym w przyszłości Macierewicz miał poróżnić się fundamentalnie. Zresztą po latach podkreślał, że Komitet - jako twór polityczny - był owocem kompromisu (również ideowego i światopoglądowego), który w tamtym czasie był konieczny.
''Nasza decyzja porozumienia, czy jakiegoś współdziałania z kolegami z lewicy laickiej, której reprezentantem był m.in. Jacek Kuroń, była podjęta z pozycji nie pojedynczych ludzi, ale z istniejącego środowiska, mającego swoją jasno sprecyzowaną drogę, strategię politycznego działania'' - powiedział w wywiadzie dla studenckiego ''Magla''. ''I rzeczywiście, na początku udało się wtedy w KORze, zgromadzić ludzi, z tych różnych środowisk. Częściowo było to wymuszone faktem, że my nie mieliśmy po prostu dostępu do mediów, a oni go mieli. My mieliśmy determinację i ludzi umieszczonych w istotnych ośrodkach Polski, którzy byli gotowi w związku z tym się poświęcić i walczyć, oni raczej nie, ale powtarzam: mieli kontakty polityczne, niezbędne do uruchomienia zwłaszcza mass mediów'' - dodał podkreślając, że połączenie sił z - jak ją nazywa - ''laicką'' lewicą było wyrazem pragmatyzmu politycznego jego środowiska.
W napisanym dla ''Nowego Państwa'' w 2011 r. ''Alfabecie Antoniego Macierewicza'' polityk podkreślił, że ''przez pierwszy rok KOR funkcjonował jako sojusz różnych grup, z pełną świadomością odmienności ideowych i różnicy celów politycznych, ale dzięki dominacji środowisk niepodległościowych mógł działać sprawnie''. Potem jednak - jego zdaniem - rzeczy zaczęły iść złym torem: ''Gdy pod koniec lipca 1977 roku wyszliśmy na wolność, okazało się, że podstawowe narzędzia działania, którymi przedtem dysponowaliśmy: 'Komunikat' - organ Komitetu, kontakty i pieniądze znalazły się w rękach lewicy''. Dominacja tej frakcji sprawiła, że - w opinii przyszłego ministra - Komitet stał się ostatecznie narzędziem działania Kuronia, Michnika i skupionych wokół nich osób, a ''formacja niepodległościowa zachowała nie tylko samodzielność, ale i wpływ na kluczowe decyzje''.
Po latach na łamach ''Nowego Państwa'' pytał o to, czy KOR - z punktu widzenia szeroko rozumianego dobra Polski - przyniósł Polsce więcej szkód, czy korzyści. Finalnie, jego osąd był raczej negatywny. ''Tak oceniam działania Jacka Kuronia czy Adama Michnika, których symbolem jest nazwanie Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka ludźmi honoru i nawoływanie dzisiaj przez ludzi tej formacji do rezygnacji z niepodległości'' - napisał. Zastrzegał jednak, że pozytywny wpływ KOR na dzieje Polski polegał na tym, że stał się on niejako inspiracją dla powstania ''Solidarności''. Mógł nią być ponieważ działał w sposób jawny. Ale zachowanie tej jawności nie byłoby możliwe bez zainteresowania zachodnich mediów. A właśnie z nimi najlepszy kontakt mieli Kuroń i Michnik.
Ubolewał jednak, że - jego zdaniem - pamięć o Komitecie została ''zawłaszczona'' przez ''lewicowo-laicką'' frakcję tej organizacji. Nie wahał się nawet napisać, że rzeczywista historia KOR została - po prostu - zafałszowana: ''Gdy czytam podręczniki, które jako założycieli Komitetu wymieniają Adama Michnika, Bronisława Geremka czy Tadeusza Mazowieckiego, to nie wiem, czy śmiać się, czy płakać''.