Opozycja i media krytykują Angelę Merkel za "lawirowanie" ws. Syrii
Odmowa podpisania przez kanclerz Niemiec Angelę Merkel na szczycie G20 w Petersburgu deklaracji ws. Syrii została ostro skrytykowana przez opozycję i media. Rząd w Berlinie twierdzi, że zaczekanie na wspólne stanowisko UE było dyplomatycznym sukcesem.
Jedenaście państw G20, w tym cztery kraje UE - Wielka Brytania, Francja, Hiszpania i Włochy - wydały w piątek oświadczenie, w którym potępiono atak chemiczny w Syrii z 21 sierpnia. Sygnatariusze dokumentu podkreślili, że ci, którzy dopuścili się tej zbrodni, muszą zostać pociągnięci do odpowiedzialności, i zaapelowali o zdecydowaną odpowiedź społeczności międzynarodowej. Podkreślono, że "dowody wyraźnie wskazują, iż to rząd Syrii jest odpowiedzialny za ten atak".
Merkel odmawia
Niemiecka kanclerz odmówiła złożenia swego podpisu pod oświadczeniem. Dopiero dzień później, po spotkaniu ministrów spraw zagranicznych 28 krajów UE w Wilnie szef niemieckiej dyplomacji Guido Westerwelle zapowiedział, że jego kraj poprze deklarację z Petersburga.
- Naszym celem było wypracowanie przez całą UE wspólnego stanowiska wobec Syrii - wyjaśnił rzecznik niemieckiego rządu Steffen Seibert. Dodał, że władze w Berlinie uznały za niewłaściwe tworzenie faktów przed uzgodnieniem jednolitego stanowiska w gronie wszystkich 28 krajów.- To, że udało się wypracować takie stanowisko, uważamy za ogromny sukces - zaznaczył Seibert.
Rzecznik niemieckiego rządu wskazał na zbieżność w treści deklaracji G20 i stanowiska UE, przedstawionego przez szefowej unijnej dyplomacji Catherine Ashton po sobotnim spotkaniu w stolicy Litwy. Ministrowie spraw zagranicznych UE zgodzili się, że potrzebna jest "jasna i mocna" odpowiedź, by zapobiec ponownemu użyciu broni chemicznej przez Syrię.
Seibert zwrócił uwagę, że oświadczenie Ashton idzie nawet dalej niż deklaracja G20. Wskazał w tym kontekście na postulat, by z dalszymi krokami w sprawie Syrii zaczekać do chwili opublikowania przez inspektorów ONZ wyników badań próbek pobranych z miejsca, gdzie użyto broni chemicznej. UE chce ponadto włączyć Międzynarodowy Trybunał Sprawiedliwości do procesu rozwiązywania syryjskiego kryzysu.
Media i politycy ostro o Merkel
Chwiejna postawa Merkel wobec oświadczenia w sprawie Syrii stała się przedmiotem ostrej krytyki ze strony niemieckich mediów. O "bezprecedensowej kompromitacji" i "najcięższej dyplomatycznej porażce w całej ośmioletniej kadencji" Merkel pisał tygodnik "Der Spiegel". Zdaniem "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung" doszło do "wypadku przy pracy".
Według "Die Welt" rząd "w pożałowania godny sposób" unika zajęcia jasnego stanowiska wobec Syrii. Podjęta przez prezydenta USA Baracka Obamę próba zerwania z niemocą obserwowana jest w Berlinie ze "skrywanym niezadowoleniem". Berlin chciałby przynajmniej do wyborów za wszelką cenę uniknąć "międzynarodowych wstrząsów" - czytamy w "Die Welt".
Nawet lewicowa "Tageszeitung" (TAZ) nie pozostawia na polityce rządu suchej nitki. Komentator gazety nazywa postawę niemieckich władz "obciachem". "Niemcy prowadzą politykę w stylu ratlerka i chowają ogon pod siebie zawsze wtedy, gdy powinni objąć przywództwo" - pisze gazeta, zwykle przeciwna wszelkim wojskowym interwencjom. O "rzucającej się w oczy ciszy" niemieckiej dyplomacji pisał w zeszłym tygodniu "New York Times".
Szefowa partii Zieloni Claudia Roth zarzuciła rządowi "kluczenie" w sprawie Syrii. Natomiast SPD skrytykowała politykę zagraniczną Berlina jako "niegodne miotanie się z jednej skrajności w drugą".
Niemcy razem z Rosją i Chinami?
Media ostrzegają przed powtórzeniem sytuacji z 2011 roku podczas kryzysu w Libii, gdy Niemcy razem z Chinami i Rosją wstrzymały się od głosu podczas głosowania w Radzie Bezpieczeństwa ONZ nad rezolucją w sprawie interwencji w Libii. Berlin znalazł się wtedy w izolacji i potrzebował wielu miesięcy na odbudowanie zaufania sojuszników.
Na konferencji prasowej rzecznika rządu dziennikarze zwracali uwagę, że rosyjski prezydent Władimir Putin podczas spotkania z prasą na zakończenie szczytu G20 wymienił Niemcy obok Chin i Rosji wśród krajów, które nie popierają twardego kursu wobec reżimu w Syrii. - Nie jestem uprawniony do komentowania słów zagranicznych głów państwa - powiedział Seibert, poproszony o komentarz.