"Operacja Giertych". Kulisy zatrzymania adwokata
"Gazeta Wyborcza" odsłania kulisy zatrzymania Romana Giertycha. Jak wynika z ich informacji, CBA miało sterować działaniami prokuratury.
O sprawie informuje "Gazeta Wyborcza". Chodzi o zatrzymanie przez CBA mecenasa Romana Giertycha, do którego doszło w połowie października. Giertych usłyszał zarzuty przywłaszczenia i wyprowadzenia w latach 2010-2014 kwoty ok. 92 mln zł ze spółki deweloperskiej. Oprócz niego zarzuty usłyszało 11 osób.
Roman Giertych i kulisy zatrzymania. Gotowiec od CBA
Zanim doszło do postawienia zarzutów, agenci CBA pojawili się w poznańskiej prokuraturze. "Zajęli salę konferencyjną na parterze, rozłożyli w niej ponad 100 tomów akt i urządzili centrum dowodzenia" - podaje "GW". - Tego dnia to agenci CBA rządzili w prokuraturze. Ogon machał psem - powiedzieli w rozmowie z gazetą świadkowie tego zdarzenia.
Sprawą kierował Marcin Jędruszczak z Prokuratury Regionalnej w Poznaniu, wcześniej badała ją wrocławska prokuratura. Na początku sierpnia do Poznania trafiły akta śledztwa. Dokumenty zostały podzielone na 111 tomów, po 200 stron każdy. Jednak już po dwóch miesiącach Jędruszczak miał stwierdzić, że doszło do przestępstwa. Na początku października miał podpisać postanowienia o przedstawieniu zarzutów 12 podejrzanym, w tym Giertychowi.
Kaja Godek z nową inicjatywą. Leszek Miller przestrzega PiS
- Nie oszukujmy się: Marcin dostał gotowca od CBA. To agenci napisali zarzuty dla podejrzanych, a on jedynie je podpisał - poinformowało źródło "Gazety Wyborczej".
Do przesłuchań i stawiania zarzutów oddelegowanych zostało 10 prokuratorów. Jak podaje "GW", nie znali akt śledztwa, o sprawie dowiedzieli się z mediów. Mieli otrzymać również "gotowca" od Jędruszczaka: kartki z wydrukowanymi pytaniami, które mieli zadawać zatrzymanym.
Wśród oddelegowanych prokuratorów znalazła się Anna Kijak-Głęboczyk. To właśnie ona miała przesłuchać Romana Giertychu w szpitalu (adwokat trafił tam po tym, gdy zasłabł podczas zatrzymania - przyp. red.) oraz postawić mu zarzuty. Zdaniem jego obrońców Giertych był nieprzytomny podczas odczytywania zarzutów. Kijak-Głęboczyk miała zapisać w protokole, że z podejrzanym nie ma kontaktu.
"Ukryte intencje" CBA. "Dopaść Giertycha"
Do sprawy odniosło się CBA. Rzeczniczka wskazała, że "w salce konferencyjnej z uwagi na obszerność znajdowały się akta przedmiotowego śledztwa, gdzie załączano do nich kolejne dokumenty dotyczące tego postępowania oraz rzeczy zabezpieczone w ramach wykonywanych czynności". I jednocześnie zaprzecza, jakoby agenci CBA mieli pisać prokuratorowi treść zarzutów.
Jednak informatorzy "Gazety Wyborczej" wskazują na to, że zdarza się, że policjanci czy agenci służb opracowują zarzuty, jednak zazwyczaj nie budzi to kontrowersji. - Ale w przypadku tej sprawy było jasne, że CBA ma ukryte intencje - bardzo chce dopaść Giertycha. Prokuratura wrocławska hamowała te zapędy, dlatego straciła śledztwo. Prokuratura poznańska dała się natomiast wykorzystać - czytamy w "GW".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"