ONZ nie pomoże w Kunduzie
Wysłannik ONZ do Afganistanu Lakhdar Brahimi zadeklarował w środę, że organizacja ta nie jest w stanie nadzorować poddania się talibów w Kunduzie, obleganym przez oddziały Sojuszu Północnego. Pentagon ocenia, że w mieście tym doszło do impasu.
21.11.2001 | aktual.: 22.06.2002 14:29
Z propozycją bezwarunkowego poddania się w Kunduzie, ale pod nadzorem ONZ reprezentanci talibów zwrócili się do przedstawicieli Narodów Zjednoczonych w nocy z poniedziałku na wtorek.
Brahimi uważa, że ONZ nie ma środków, by nadzorować taką operację. Jest oczywiste, że Narody Zjednoczone nie mogą, nie mają środków, nie są obecne w terenie i po prostu nie mogą przystać na tę prośbę - powiedział.
Mimo nasilającej się wymiany ognia na linii frontu, na ziemi niczyjej między pozycjami talibów a Sojuszu Północnego wciąż dochodzi do spotkań przedstawicieli obu stron. Według Sojuszu Północnego, w Kunduzie poddało się już ok. tysiąca bojowników talibańskich, a wielu innych ucieka z miasta.
W Kunduzie pozostaje jednak kilka tysięcy zagranicznych najemników - w większości sprowadzonych przez al-Qaedę Arabów, ale także Pakistańczyków i Czeczenów. Ich kwestia jest główną przeszkodą, udaremniającą kapitulację miasta.
Przedstawiciel Pentagonu kontradmirał John Stufflebeem ocenił sytuację w Kunduzie jako impas. _ Trwa impas, ponieważ nie wiadomo, jak to rozwiązać_ - powiedział. Dodał, że sytuacja w Kandaharze jest podobna. W obu miastach Sojusz Północny _ prowadzi negocjacje z afgańskimi partnerami spośród talibów w sprawie poddania się_ - wyjaśnił Stufflebeem.
Dwaj dowódcy talibańscy z Kunduzu mają się spotkać jeszcze w środę w Mazar-i-Szarif z generałem Raszidem Dostumem z Sojuszu Północnego. Według niektórych źródeł w opozycji afgańskiej, dowódcy ci zamierzają się natychmiast poddać. (miz)