PolskaOnyszkiewicz zeznawał w procesie ws. Wujka

Onyszkiewicz zeznawał w procesie ws. Wujka

Janusz Onyszkiewicz potwierdził przed sądem, że w połowie lat 80. miały do niego trafić zdobyte przez taterników informacje na temat tragedii w kopalni "Wujek". Jak powiedział, ze względów bezpieczeństwa nie chciał, by przekazano mu tę wiedzę.

Onyszkiewicz zeznawał w procesie ws. Wujka
Źródło zdjęć: © PAP

Dawny działacz "Solidarności", a obecnie wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego zeznawał we wtorek przed sądem w Katowicach jako świadek w procesie dotyczącym pacyfikacji kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" na początku stanu wojennego.

Wezwanie do sądu Onyszkiewicza, który był również świadkiem w poprzednim procesie w tej sprawie, wiąże się z tzw. raportem taterników; raport - według zeznań jego współautora, Jacka Jaworskiego - miał zawierać informacje o strzelaniu do górników z "Wujka", uzyskane od zomowców podczas obozu w Tatrach na początku 1982 r. Mieli oni o tym opowiadać podczas wspinaczek i zakrapianych alkoholem spotkań.

Onyszkiewicz, który jest prezesem Polskiego Związku Alpinizmu, potwierdził przed sądem, że przed laty spotykał się w górach z Jaworskim i dwoma innymi taternikami, którzy szkolili zomowców - Ryszardem Sz. i Januszem H. Nigdy nie wspinał się razem z Jaworskim, ale znali się, bo środowisko taterników nie liczy zbyt wielu osób - wyjaśnił.

Onyszkiewicz zeznał, że w połowie lat 80. przyjechał do niego Janusz H.; taternik powiedział mu, że ma informacje na temat pacyfikacji "Wujka" i tzw. sprawy bydgoskiej (gdzie w marcu 1981 roku milicjanci pobili działaczy "S"). Informacje te miały pochodzić ze szkoleń dla zomowców.

Szczegółów tych informacji nie znam, nie wypytywałem o nie ze względów konspiracyjnych - zeznał Onyszkiewicz. Dodał, że w czasie rozmowy z Januszem H. zasugerował, aby zebrane przez taterników informacje znalazły się w jednym dokumencie.

Onyszkiewicz potwierdził też, ze zna Japończyka Yoshiho U. - łącznika pomiędzy Jaworskim a liderami "S". On też przekazał mi informacje, że Jaworski powziął wiedzę na temat wydarzeń w kopalni "Wujek" - powiedział Onyszkiewicz.

Na wtorkowej rozprawie sąd przesłuchał też Andrzeja Krzeptowskiego, od wielu lat kierownika schroniska w Dolinie Pięciu Stawów, w którym w czasie szkoleń mieszkali zomowcy. Kiedy sąd poprosił świadka, by przyjrzał się oskarżonym, potwierdził, że zna ich twarze, ale nie jest w stanie wskazać, który z nich brał udział w szkoleniach.

Mówiono o nich, że to komandosi, szkoleni też w dżudo i że mogą oni chronić rząd - zeznał Krzeptowski. Jak dodał, instruktorzy chronili dostępu do milicyjnych komandosów, dlatego nie wie, o czym rozmawiano. Świadek zeznał, że nie widział, by którykolwiek z zomowców był pijany, w schronisku nie było też pustych butelek.

Nie widziałem, by się zwierzali. Przychodzili do kuchni posłuchać Wolnej Europy. Instruktorzy też chcieli, ale im nie pozwalałem (...) U komandosów czuć było przygnębienie, nawet nie było jakiejś rozmowy. Żaden z nich nie wspominał, by miał do kogokolwiek strzelać - zeznał Krzeptowski.

Jaworski oraz dwaj inni instruktorzy taternictwa nie cieszyli się sympatią obsługi schroniska, uważano ich za konfidentów - powiedział Krzeptowski. Komandosi pytali, czy mam zaufanie do Ryszarda Sz. i Jaworskiego. Odpowiedziałem, że nie mam, zwłaszcza do Ryszarda Sz. - zeznał świadek Krzeptowski.

Jaworski w 1982 r. zorganizował obóz wspinaczkowy dla funkcjonariuszy plutonu specjalnego ZOMO, biorących udział w pacyfikacji kopalń. W listopadzie świadek ten powtórzył przed sądem, że niektórzy spośród oskarżonych opowiadali mu podczas obozu, jak strzelali do górników. Raport taterników miał trafić do przywódców podziemnej "S", ale zaginął. Po latach Jaworski go odtworzył.

W grudniu sąd przesłuchał jako świadków innych działaczy podziemnej "S" - Zbigniewa Bujaka i Zbigniewa Romaszewskiego, którzy uznali zeznania Jaworskiego za wiarygodne.

Wtorkowa rozprawa rozpoczęła się z kilkudziesięciominutowym opóźnieniem, z powodu nieobecności obrońców. "To kolejny przypadek, kiedy Skarb Państwa płaci za obrońców, a sąd musi za nich świecić oczami" - powiedziała sędzia Monika Śliwińska. Następna rozprawa 16 marca.

Podczas pacyfikacji strajkujących kopalń "Wujek" i "Manifest Lipcowy" na początku stanu wojennego zginęło dziewięciu górników, a kilkudziesięciu zostało rannych. Na ławie oskarżonych zasiada 17 byłych milicjantów. Obecny proces jest już trzecim w tej sprawie. Dwa poprzednie wyroki, uniewinniające lub umarzające postępowanie wobec oskarżonych, uchylał Sąd Apelacyjny w Katowicach.

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)