Oni wyprzedzili brexit. Republika Frestonii w sercu Wielkiej Brytanii
Niewiele przed referendum z 2016 roku, które przesądziło o brexicie, pojawiły się poważne rozważania, jakoby Londyn miał zostać niezależnym od reszty Wielkiej Brytanii podmiotem i pozostać w strukturach europejskich. Ten pomysł nie miał większych szans powodzenia. Co ciekawe, w 1977 r., czyli kilka lat po wejściu Wielkiej Brytanii do Unii Europejskiej, niewielka część zachodniego Londynu... odłączyła się od stolicy. Tak powstała Republika Frestonii.
08.07.2022 | aktual.: 10.07.2022 12:27
Lata 70. XX wieku. Domy przy Freston Street w zachodniej części Londynu niszczały od lat. Były w tak złym stanie, że większość mieszkańców przeniesiono do mieszkań komunalnych w Trellick i Grenfell Tower (które w 2017 roku spłonęło, powodując śmierć 72 osób). Lokalne władze uznały, że pozostawione budynki nie nadają się do zamieszkania. Wtedy pojawili się squattersi, którzy opanowali ulicę.
Z biegiem czasu zaadaptowany przez squattersów teren przy Freston Street, tuż przy stacji metra Latimer Road, zaczął przyciągać londyńską bohemę, artystów, pisarzy i muzyków. "Zimy były ciężkie, zasoby ograniczone, a ochrona policyjna była obcą koncepcją" - wspominają mieszkańcy. 31 października 1977 roku, cztery lata po tym, jak Wielka Brytania przystąpiła do Unii Europejskiej, społeczność ulicy ogłosiła oderwanie od miasta i ogłosiła się Republiką Frestonii.
Mieszkańcy zdecydowali się na ogłoszenie niepodległości po tym, jak rada miasta ogłosiła plany całkowitej przebudowy ulicy. - Zdecydowano, że to niedobrze, że 120 osób mieszka w wilgotnych, starych i brudnych domach i o wiele lepiej byłoby te wszystkie domy zburzyć i uczynić nas bezdomnymi - wspomina jeden z mieszkańców Freston Street, cytowany przez brytyjskie media.
Zagrożeni eksmisją mieszkańcy zebrali się razem i ogłosili niepodległość. Zaczęli od wydawania własnych znaczków pocztowych, zatwierdzonych przez Royal Mail i od publikowania własnej gazety "The Tribal Messenger". Odbyły się wybory, w których wyłoniono własnego ministra spraw zagranicznych i ambasadora, a wszyscy mieszkańcy przyjęli nazwisko Bramley, od nazwy lokalnej drogi. Świeżo powstała Republika Frestonii zaapelowała nawet do Organizacji Narodów Zjednoczonych o wysłanie sił pokojowych, co miałoby zapobiec spodziewanemu rozwiązaniu ich przez radę miasta.
Frestonia i jej obywatele zaczęli przyciągać gigantyczne zainteresowanie, również ze strony turystów z całego świata oraz międzynarodowych mediów. Turystom wydawało pamiątkową, frestonowską wizą. Dzielnica rozkwitła, rozwijała się zwłaszcza sztuka. Zaledwie kilka miesięcy po ogłoszeniu niepodległości otwarto galerię sztuki.
Władze Londynu stanęły niejako pod ścianą. Siłowa próba odebrania terenu byłaby fatalnie odebrana w mediach, które żywo interesowały się ciekawym tworem. W efekcie zdecydowano się na kompromis i po dekadzie starań udało się wynegocjować umowę z Notting Hill Housing. Malutka republika przyjęła łacińskie motto "Nos Sumus Una Familia" - "Wszyscy jesteśmy jedną rodziną". Frestonia miała już własne znaczki pocztowe, pieczątki paszportowe dla odwiedzających turystów, własną gazetę i galerię sztuki, a także flagę, którą stanowił kwiat stokrotki na bladozielonym tle.
Przez republikę przejeżdżał autobus linii 295, a na północnym krańcu Bramley Road znajdowała się stacja metra Latimer Road. Były również plany wprowadzenia własnej waluty, ale ostatecznie ten pomysł upadł. Gdy młoda republika obchodziła piątą rocznicę swojego istnienia, zespół The Clash nagrał we Frestonii w Ear Studios (znanym też jako The People's Hall) swój album Combat Rock. Swoje próby w tym studiu miał również zespół Motorhead.
Z czasem trudno było utrzymać ideały frestonowskiego narodu. Niektórzy mieszkańcy się przeprowadzili, z kolei w ich miejsce pojawiły się osoby mające problem z alkoholem i narkotykami. Niewielka społeczność podupadała, a napływ nowej ludności, nie mającej żadnych chęci secesji z Wielkiej Brytanii, storpedowała całe przedsięwzięcie. W okolicy powstało kilka dużych inwestycji biurowych, co spowodowało znaczny napływ nowych mieszkańców.
Freston Street i okoliczne ulice nie były nie były w stanie oprzeć się gentryfikacji z końca XX wieku. Nadal niektórzy mieszkańcy są dziećmi i wnukami pierwotnych mieszkańców. "Republika jest teraz tak samo realna jak wtedy" - czytamy na stronie internetowej Frestonii. "Duch, który został wtedy uformowany, służy jako przypomnienie, że w obliczu ucisku wszystko się może zdarzyć, gdy pracujemy razem jako rodzina".