Polityczne tornado w brytyjskim rządzie. Koniec ery Johnsona to koniec jego polityki?
Boris Johnson zrezygnował z funkcji lidera Partii Konserwatywnej, a po wyłonieniu jej nowego przywódcy, opuści również fotel premiera Wielkiej Brytanii. Jak polityczne trzęsienie ziemi na Downing Street wpłynie na politykę Londynu i jego zaangażowanie w pomoc Ukrainie? Eksperci, z którymi rozmawiała Wirtualna Polska, przekonują, że nie jest w interesie Brytyjczyków, by wycofywać się z dotychczasowego zaangażowania w pomoc Ukrainie. Są jednak i tacy, którzy nie kryją swoich obaw.
07.07.2022 | aktual.: 07.07.2022 16:23
Boris Johnson w cieniu skandalu rezygnuje ze stanowiska lidera Partii Konserwatywnej, ale pozostanie w funkcji tymczasowego premiera, stwarzając warunki dla partii do wyboru swojego następcy w najbliższych miesiącach. W swoim czwartkowym oświadczeniu podkreślił, że "proces wybierania tego przywódcy powinien zacząć się teraz".
Koniec Ery Johnsona. Polityka wobec Ukrainy się nie zmieni
- Era Johnsona się kończy. Ale koniec tej ery nie oznacza końca polityki, którą prowadził, a przede wszystkim nie oznacza odwrotu brexitu. To dziedzictwo Borisa Johnsona pozostanie na zawsze - mówi Wirtualnej Polsce dr Marcin Zaborowski z GLOBSEC, były dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Jak dodaje, kluczowe jest to, że polityka Wielkiej Brytanii wobec Ukrainy po odejściu Johnsona się nie zmieni. Powiedział o tym w czwartek 7 lipca sam Johnson, zapewniając, że Wielka Brytania nadal będzie wspierać Ukrainę w walce o jej wolność.
- Londyn odgrywa bardzo ważną rolę w tym konflikcie. Udziela silnego wsparcia Ukrainie. To w ostatnich miesiącach pozwoliło Wielkiej Brytanii na wyjście z relatywnej izolacji, w której się znalazła po opuszczeniu Unii Europejskiej - tłumaczy dr Marcin Zaborowski. I dodaje, że "nie ma wątpliwości, iż Brytyjczycy stanęli w tej sprawie na wysokości zadania".
Nasz rozmówca nie ukrywa, że duża w tym zasługa samego Johnsona. - Wyczuł nastroje publiczne. Wyczuł moment, w którym uznał, że może zachować się jak mąż stanu. Johnson ma obsesję na punkcie Winstona Churchilla, więc był to dla niego taki churchillowski moment - mówi analityk GLOBSEC.
Dr Marcin Zaborowski przekonuje, że kontynuowanie dotychczasowej polityki wobec Ukrainy "służy interesom Wielkiej Brytanii". - Wielka Brytania jest niezbędnym partnerem dla UE w obszarze polityki bezpieczeństwa. Wciąż posiada zdolności militarne większe od jakiegokolwiek kraju w Unii - podkreśla dr Zaborowski.
Dr Małgorzata Kaczorowska z Uniwersytetu Warszawskiego, ekspertka ds. polityki Wielkiej Brytanii, również uważa, że w polityce międzynarodowej po odejściu Johnsona niewiele się zmieni. - Polityka Zjednoczonego Królestwa w tym zakresie jest dość konsekwentna i będzie kontynuowana. Nie sądzę, by doszło do większych zmian, jeśli chodzi o działania Wielkiej Brytanii wobec Ukrainy. Kolejny premier będzie utrzymywał dotychczasową linię - przekonuje Wirtualną Polskę dr Kaczorowska.
Nasza rozmówczyni podkreśla, że "nie jest intencją, ani w interesie Wielkiej Brytanii, by wycofywać się z dotychczasowego zaangażowania w pomoc Ukrainie".
Dwójka faworytów do fotela premiera
Jakub Krupa, dziennikarz pracujący w brytyjskich mediach, były korespondent PAP w Wielkiej Brytanii, dodaje w rozmowie z WP: - Boris Johnson uczynił ze wsparcia Ukrainy jeden z głównych elementów ostatnich miesięcy swojego urzędowania - często rozmawiając z Zełeńskim w sytuacjach, kiedy miał kłopoty na krajowym podwórku. To nie znaczy jednak, że pozycja brytyjskiego rządu - ktokolwiek będzie stał na jego czele - zmieni się po odejściu Johnsona ze stanowiska.
Krupa zaznacza, że, "wyraźne poparcie dla Ukrainy - dyplomatyczne, zbrojeniowe i finansowe - deklarują nie tylko wszyscy główni kandydaci do zastąpienia Johnsona na czele Partii Konserwatywnej, ale też politycy opozycji, gdyby w wyniku obecnego kryzysu doszło do wcześniejszych wyborów parlamentarnych".
Wśród nielicznych ministrów, którzy nie ustąpili ze stanowiska, są szefowa MSZ Liz Truss i szef resortu obrony Ben Wallace. Oboje bardzo jasno podkreślali swoje wsparcie dla Ukrainy i są wymieniani wśród faworytów do przejęcia kluczy do Downing Street. Wallace, który według czwartkowego sondażu YouGov jest faworytem wśród członków Partii Konserwatywnej, pisał wprost: "Część z nas ma obowiązek dbania o bezpieczeństwo tego kraju, niezależnie od tego, kto jest premierem".
- Polityka wobec Ukrainy z pewnością jest na czele takiej listy ponadpartyjnych interesów, które się nie zmienią - zapewnia Jakub Krupa.
"Bardzo zła sytuacja dla Polski"
Więcej zagrożeń w odejściu Johnsona ze stanowiska premiera widzi poseł Władysław Teofil Bartoszewski, specjalista ds. międzynarodowych i dawny znajomy Borisa Johnsona. - To rzecz absolutnie niespotykana. Sytuacja bez precedensu. Boris Johnson sam na siebie ten kryzys sprowadził - mówi nam Bartoszewski.
Jak dodaje, "z punktu widzenia geopolitycznego jest to bardzo zła sytuacja". - Bardzo się tym martwię. Wielka Brytania jest po Stanach Zjednoczonych krajem najbardziej zaangażowanym w pomoc Ukrainie. Odgrywa tu ogromną rolę. Przeszkoliła ponad 20 tysięcy ukraińskich żołnierzy. Dostarcza broń, wspiera Ukrainę finansowo. Zachowanie Borisa Johnsona i podejmowane przez niego decyzje w tym zakresie były wyjątkowe i należy mu się za to szacunek - przekonuje Władysław Teofil Bartoszewski.
Jak dodaje nasz rozmówca, premier Wielkiej Brytanii "robił to z przekonaniem i skutecznie". - Z punktu widzenia Ukrainy i Polski odejście Johnsona to bardzo zła wiadomość - twierdzi Bartoszewski.
Zobacz także
Polityk nie ma pewności - w przeciwieństwie do ekspertów, z którymi rozmawialiśmy - że w takim samym stopniu zaangażowany w pomoc Ukrainie będzie następny premier Wielkiej Brytanii. - Jeśli nie, to będzie to dla nas bardzo negatywne. I mam w związku z tym duże obawy - nie kryje nasz rozmówca.
Władysław Teofil Bartoszewski podkreśla także, iż rządy Johnsona to okres "najlepszy stosunków Wielkiej Brytanii z Polską w historii". - Nigdy nie byliśmy tak blisko z Brytyjczykami jak w tej chwili, na rozmaitych poziomach i w rozmaitych sferach - przekonuje. Jak dodaje: - Boris Johnson lubi Polskę i był naszym wielkim sojusznikiem.
Bardziej optymistyczne spojrzenie ma Jakub Krupa. - Nowy premier - lub tymczasowy, jeśli Torysi zdecydują się na taki krok - będzie miał za zadanie przede wszystkim ustabilizować sytuację polityczną w kraju, szczególnie w obliczu kryzysu kosztów życia (wysokiej inflacji, rosnących cen energii itd.) oraz rosyjskiej wojny w Ukrainie. Szczególnie w tym ostatnim temacie Polska powinna być naturalnym sojusznikiem nowego premiera. Ktokolwiek nim będzie - mówi nam dziennikarz brytyjskich mediów i były korespondent PAP w Londynie.
Bohater w Ukrainie, skandalista w Wielkiej Brytanii
Boris Johnson ogłosił swoją dymisję po tym, jak fala rezygnacji i bunt we własnym gabinecie sprawiły, że nie jest w stanie utrzymać się na stanowisku. Ustępujący premier Wielkiej Brytanii kierował kampanią na rzecz brexitu i poprowadził swoją partię do zdecydowanego zwycięstwa w wyborach w grudniu 2019 r.
Lista zarzutów przeciwników premiera Johnsona była w ostatnich tygodniach bardzo długa. Wszystko zaczęło się od "partygate", czyli afery z nielegalnymi przyjęciami na Downing Street pod koniec 2021 roku, gdy na świecie panowała pandemia COVID-19. To wtedy popularność premiera Johnsona się załamała, na skutek czego coraz więcej członków Partii Konserwatywnej zaczęła się zastanawiać, czy Johnson dalej jest atutem, czy obciążeniem.
Wojna w Ukrainie była dla Johnsona szansą na wyjście z politycznego dołka. Ale skandale w kraju wciąż ciągnęły się za ustępującym premierem. Ostatecznie rezygnację Johnsona wywołała sprawa posła Chrisa Pinchera, byłego już zastępcy whipa Partii Konserwatywnej, czyli osoby odpowiedzialnej za dyscyplinę w klubie poselskim.
Pincher przyznał się do "niewłaściwych zachowań" - miał między innymi pod wpływem alkoholu molestować seksualnie dwóch mężczyzn w prywatnym klubie. Po ujawnieniu tych informacji Pincher złożył rezygnację z funkcji zastępcy whipa.
Po kilku dniach okazało się, że Boris Johnson najpewniej wiedział o oskarżeniach wobec Pinchera, a mimo to awansował go w lutym 2020 roku, a jeszcze wcześniej - w 2019 roku - dał mu fotel wiceministra spraw zagranicznych.
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski