Oligarchowie trzymają się mocno na Ukrainie
Porewolucyjne władze w Kijowie obiecały walkę z systemem oligarchicznym, ale trudno mówić o końcu rządów oligarchów na Ukrainie. Wpływy polityczne najbogatszych Ukraińców nadal są ogromne i wciąż to oni odgrywają nad Dnieprem decydującą rolę - pisze dla Wirtualnej Polski ukraiński dziennikarz Jarosław Denysenko.
Ostatnio w zachodnich mediach dużo mówi się o procesie deoligarchizacji na Ukrainie. Właściwie wszystko zaczęło się jeszcze od Euromajdanu, którego jednym z postulatów było odcięcie wpływów oligarchów na władzę. Gdy jednak Wiktor Janukowycz uciekł z Ukrainy, oligarchowie wrócili na swoje pozycje, a jeden z nich został nawet kolejnym prezydentem państwa nad Dnieprem.
W marcu doszło do poważnego konfliktu między Petrem Poroszenką a oligarchą Ihorem Kołomojskim (czytaj więcej)
. W jego wyniku Kołomojski podał do dymisji ze stanowiska przewodniczącego administracji obwodu dniepropietrowskiego, który jest wschodnim przyczółkiem centralnych władz w Kijowie. Wygląda jednak na to, że oligarcha nie zamierza się łatwo poddać.
Pozorna porażka Kołomojskiego
W ubiegłym tygodniu pojawiła się informacja, że w Radzie Najwyższej, czyli ukraińskim parlamencie, powstanie niedługo grupa pozafrakcyjna Ukrop (w ten sposób prorosyjscy separatyści pogardliwie określają wojska ukraińskie walczące w Donbasie), do której wejdą tacy deputowani, jak Borys Fiłatow (sojusznik i były zastępca Kołomojskiego), Wołodymyr Parasjuk (były aktywista Euromajdanu), Dmytro Jarosz (lider Prawego Sektora) czy Borysław Bereza (były rzecznik prasowy Prawego Sektora). Grupa ta znajdzie się pod nieformalną kontrolą Kołomojskiego.
Jak powiedział pod koniec kwietnia Parasjuk, do Ukropu może dołączyć też część deputowanych Bloku Petra Poroszenki. Oczywiście będą to politycy, którzy są wyraźnie związani z Kołomojskim. Wkrótce grupa może się poszerzyć także o kolejnego znajomego oligarchy - Hennadija Korbana, który będzie walczył o miejsce w parlamencie z okręgu w Czernihowie.
"Porażka" Kołomojskiego była więc tylko pozorna, a jego nowe plany podważą, już i tak niezbyt stabilną, rządzącą koalicję. Nie należy też zapominać o kilku finansowanych przez niego batalionach ochotniczych, które były już wcześniej wykorzystywane w sprawach siłowego zajęcia kijowskich siedzib UkrNafty i UkrTransNafty w końcu marca, gdy władze odebrały mu nad nimi kontrolę.
Achmetow już nie tak wpływowy
Z kolei najbogatszy oligarcha epoki Janukowycza, Rinat Achmetow, który był pierwszym sponsorem byłej Partii Regionów, po Euromajdanie i zajęciu Donbasu przez prorosyjskich separatystów stracił nie tylko sporo pieniędzy, ale też politycznych wpływów. Jak podaje internetowe wydanie "Ukraińskiej Prawdy", w parlamentarnej frakcji Blok Opozycyjny jest tylko 15 deputowanych lojalnych Achmetowowi, a wszyscy inni wchodzą do tzw. Grupy RosUkrEnergo związanej z oligarchami tzw. klanu gazowego - Dmytro Firtaszem i Serhijem Lowoczkinem. Oznacza to rzeczywiste osłabienie wpływu najbogatszego Ukraińca w parlamencie.
Jeżeli chodzi o obecny stan finansów Achmetowa, to według najnowszych danych amerykańskiego czasopisma "Forbes", wartość całego jego biznesu wynosi teraz 7,2 mld dol., podczas gdy jeszcze w 2014 r. było to 12,5 mld. dol. Wiele przedsiębiorstw tworzących jego imperium znajduje się w strefie operacji antyterrorystycznej. Przez trwające walki wiele z nich musiało przerwać swoją działalność, przynajmniej na jakiś czas.
Achmetow, który wcześniej miał znaczne wpływy w Donbasie, a nawet mógł przywrócić pokój na tych obszarach, na początku konfliktu apelował jedynie do władz w Kijowie o dialog z separatystami. Było to jednak zagranie pod publiczkę. Nie powiodły się także jego kwietniowe próby szantażu władz przez wyprowadzanie na kijowskie ulice górników z jego kopalni. Gdyby ci ludzie masowo wsparli wiosną 2014 r. Euromajdan w donieckich i ługańskich miastach, dałoby to szansę na zachowanie Donbasu przez Ukrainę. Ale obowiązywał ich wówczas wewnętrzny zakaz.
Ostatnio fala głośnych zabójstw politycznych na Ukrainie pokazuje, że wśród byłych sojuszników Janukowycza trwa zacięta walka o władzę. Rinat Achmetow chce zdobyć swoje nowe centrum wpływu, którym może zostać Zaporoże (południowy wschód Ukrainy), ponieważ akurat w tym regionie zostali zastrzeleni albo popełnili samobójstwa przedstawiciele byłej Partii Regionów, m.in. były przewodniczący obwodu zaporoskiego Ołeksandr Pekłuszenko oraz prezydent miasta Melitopola Serhij Walter (2010-2015).
Rewolucyjna ustawa
9 kwietnia Rada Najwyższa przyjęła rewolucyjną ustawę o rynku gazu ziemnego, którą poparło 290 deputowanych. Celem nowego prawa jest stworzenie "efektywnego konkurencyjnego środowiska na rynku gazu ziemnego z uwzględnieniem głównych wymogów ustawodawstwa UE" - podkreślał Interfax-Ukraina. Podczas debaty nad dokumentem parlamentarzyści zatwierdzili poprawkę, według której zabrania się wykorzystywania państwowych gazociągów przez prywatnych operatorów na prawach gospodarczej własności, choć nie zabrania ich wynajmowania. Według ekspertów nowe prawo może rozbić monopol gazowy Firtasza-Lowoczkina.
Jak wskazuje w rozmowie z Wirtualną Polską były deputowany do Rady Najwyższej Andrij Szewczenko, obecnie przedstawiciel inicjatywy Reanimacyjny Pakiet Reform, proces deoligarchizacji już się rozpoczął, a oligarchowie otrzymali kilka psychologicznych ciosów w postaci m.in. ograniczenia wpływu Kołomojskiego na UkrNaftę oraz UkrTransNaftę czy przyjęcia ustawy o rynku gazu ziemnego, co mocno ogranicza również rolę Firtasza.
- Te kroki są ważnym sygnałem dla społeczeństwa. Realny wpływ oligarchów na życie polityczne się zmniejszył. Ale istnieje jeden wyjątek, którym jest Petro Poroszenko, chociaż on nie może być nazywany oligarchą w klasycznym sensie tego słowa. Myślę, że prezydent musi sprzedać swój biznes. Ale Ukraina wciąż pozostaje państwem, w którym rola oligarchów jest decydująca - ocenił Szewczenko.
Co z Lowoczkinem i Firtaszem?
Według Szewczenki Serhij Lowoczkin nie jest klasycznym oligarchą, a raczej politykiem, urzędnikiem i twarzą swojej finansowo-przemysłowej grupy RosUkrEnergo. Mimo to razem z Dmytro Firtaszem zachowuje poważny wpływ na środowisko polityczne Bloku Opozycyjnego (Lowoczkin jest obecnie deputowanym do Rady Najwyższej z jego ramienia) oraz inne frakcje w parlamencie.
- Śmierć chorego systemu oligarchicznego leży w systemie finansowania polityki. Ukraina potrzebuje reformy finansów publicznych dla większej przejrzystości - uważa Szewczenko.
Pojawiają się też nowe informacje w sprawie Dmytra Firtasza. Pod koniec kwietnia austriacki sąd odmówił jego ekstradycji do Stanów Zjednoczonych, co może mieć wpływ nie tylko na przyszłą ukraińską politykę, ale również relacje UE z USA. W Stanach Zjednoczonych Firtaszowi zarzuca się łapówkarstwo i utworzenie organizacji przestępczej. Dochodzenie przeciwko niemu prowadzone przez FBI trwa od 2006 roku.
Według zeznań Firtasza Poroszenko i Władimir Kliczko spotkali się w marcu 2014 roku w luksusowym wiedeńskim hotelu, gdzie umówili się, by wysunąć w wyborach prezydenckich jednego kandydata. Była też mowa wsparciu prezydenta Ukrainy przez wspomnianą grupę RosUkrEnergo, co stawia Poroszenkę w wątpliwym świetle.
Rewelacje Firtasza mogą potencjalnie rozbić koalicję rządzącą i doprowadzić do przedterminowych wyborów parlamentarnych albo pomóc w zjednoczeniu opozycji, z Blokiem Opozycyjnym na czele, tuż po powrocie oligarchy do kraju. Niezadowolenie dużej części społeczeństwa ukraińskiego z powodu znacznego upadku gospodarki i powolnego przeprowadzenia reform jest pretekstem do utworzenia takiej partii, w którą mógłby zainwestować Firtasz.
Jest zatem zbyt wcześnie, by mówić o końcu rządów oligarchów na Ukrainie, bo wciąż mają oni wielkie wpływy. Jedyną nadzieję daje szybko rozwijające społeczeństwo obywatelskie, wsparte m.in. przez byłych aktywistów Euromajdanu i dzisiejszych patriotycznych ochotników w Donbasie. To oni mogą w przyszłości obalić oligarchiczny system.