Olbrzymia zmiana w planach USA ws. Rosji. "Moskwę i Putina trzeba cofnąć do drugiej ligi"
Coraz głośniej mówi się o tym, że jesteśmy świadkami zmiany amerykańskiej strategii wobec wojny w Ukrainie i podejścia do Rosji. O ile na początku administracja Joe Bidena opowiadała się za gospodarczymi sankcjami, o tyle teraz chce, by Ukraina mogła się bronić, a Kreml nie był w stanie szybko odbudować swoich zdolności bojowych. Według ekspertów, obecna sytuacja na wojnie w Ukrainie pozwala USA, jak i Zachodowi "skorzystać z okienka", żeby znacząco osłabić Moskwę.
- Chcemy, by Ukraina pozostała suwerennym, demokratycznym krajem zdolnym do obrony swojego suwerennego terytorium. Chcemy zobaczyć Rosję osłabioną do tego stopnia, by nie mogła robić tego rodzaju rzeczy, które robi napadając na Ukrainę. Ona już straciła znaczną część swojej zdolności bojowej i szczerze mówiąc, wielu swoich żołnierzy. Chcemy, by nie byli w stanie bardzo szybko odbudować tych zdolności - mówił na początku tygodnia podczas wizyty w Kijowie sekretarz obrony USA Lloyd Austin.
Zdaniem prof. Daniela Boćkowskiego, eksperta ds. bezpieczeństwa z Katedry Bezpieczeństwa Międzynarodowego Uniwersytetu w Białymstoku, to jedno z najważniejszych zdań wypowiedzianych w ostatnim czasie.
- Skupialiśmy się do tej pory jedynie na deklaracjach, a hasło Lloyda Austina jest faktem. Mamy już silną proxy war (wojnę zastępczą prowadzoną przez wiele państw na terenie państwa trzeciego – przyp. red.) pomiędzy Zachodem a Rosją. Przypomnę, że początkowo nikt nie liczył, że Ukraina wytrzyma ten napór i nie zastanawiano się jak ją wspierać. Teraz mamy zupełnie inną sytuację. Widząc ogromne koszty poniesione przez Rosję, trzeba skorzystać, z jedynego po 1990 roku okienka, które pozwala znacząco osłabić Moskwę. Tak, żeby cofnąć ją do światowej drugiej ligi. Zarówno pod względem strategicznym i politycznym – mówi Wirtualnej Polsce prof. Daniel Boćkowski, ekspert ds. bezpieczeństwa.
Z kolei w opinii eksperta Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych dr Wojciecha Lorenza, głównym wyzwaniem dla amerykańskiej polityki jest obecnie to, jak konflikt w Ukrainie miałby się zakończyć.
- Czy Ukraina miałaby odzyskać utracone terytorium po 24 lutego, czy też sojusznicy zostawiają Ukrainie wolną rękę i nie kalkulują, jeśli będzie chciała odzyskać pełną integralność terytorialną. Przypomnę, że w początkowej fazie konfliktu nie było to sprecyzowane. Skupiano się na nakładaniu kosztów w postaci sankcji i organizowano wsparcie dla Ukrainy, zwiększając jej możliwości obronne. Wówczas jednak sojusznicy przyglądali się jaką postawę przyjmą Stany Zjednoczone - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską dr Wojciech Lorenz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.
Jego zdaniem, na bazie ostatnich wypowiedzi amerykańskich i zachodnich polityków, widać, że strategia wobec Rosji się zmienia. - Jest to na razie retoryka, ale ukierunkowana na strategię Stanów Zjednoczonych i państw Zachodu ws. wojny w Ukrainie. Po spotkaniu w bazie w Ramstein coraz większa grupa państw nie zastanawia się już nad tym jaką broń przekazać, tylko wysyła ciężki sprzęt. Zachód uznał, że Ukrainie trzeba zapewnić wszystkie możliwe zdolności, żeby skutecznie mogła się bronić – dodaje ekspert PiSM, analityk ds. NATO i programu Bezpieczeństwo Narodowe.
Przypomnijmy, że w ubiegłym tygodniu amerykański prezydent Joe Biden zadeklarował kolejne 800 mln dolarów pomocy dla Ukrainy, aby wesprzeć walkę na wschodzie, w rejonie Donbasu. Dodał, że Ukraińcy w ramach pomocy otrzymają haubice, drony taktyczne czy amunicję. W czwartek rzecznik Pentagonu John Kirby poinformował, że Stany Zjednoczone dostarczyły już ponad połowę obiecanych 90 haubic kalibru 155 mm do Ukrainy. Wcześniej podobny sprzęt artyleryjski przekazała Kanada, a w środę wysłanie haubic zapowiedziała Australia.
- Jeśli operacja donbaska ma zakończyć się klęską Rosji, to dostawy powinny być natychmiast. Na wschodnim froncie Moskwa nadal dysponuje dużą ilością sprzętu artyleryjskiego. Przy pomocy zachodniej broni zostanie zniszczona, a to znacząco osłabi Federację Rosyjską. Nie tylko w krótkiej, ale też w dłuższej perspektywie czasowej. Przy dobrze działających sankcjach, Putinowi będzie ciężko odtworzyć zniszczony w Donbasie sprzęt – uważa prof. Daniel Boćkowski.
Jego zdaniem, Rosja przestała być choć trochę przewidywalnym graczem. Dlatego też USA i Zachód we wsparciu militarnym Ukrainy nie powinny mieć zahamowań.
- Jedynym sposobem ograniczenia możliwości bojowych Rosji jest zniszczenie jej potencjału zbrojeniowego. To klucz, żeby Rosja nie miała narzędzia nacisku, także podczas ewentualnych rozmów pokojowych. W bitwie o Donbas Ukraińcy mają jeszcze trochę ciężkiego sprzętu artyleryjskiego, ale nie tak precyzyjnego jak zachodni sprzęt - uważa ekspert ds. bezpieczeństwa.
Jak podkreśla, "amerykańskie armatohaubice są nowoczesne i mogą w wielu miejscach zmienić zasady gry". - Przy rozpoznaniu bojowym, które dają Ukraińcom drony, mogą oni punktowo niszczyć rosyjski sprzęt. Broń, którą ma przekazywać Zachód, daje też im dużą siłę ognia i zniszczenia. W dużej mierze to broń dalekiego zasięgu, więc Rosjanie – w wielu przypadkach - nie będą mogli ją zniszczyć – dodaje.
W podobnym tonie wypowiada się dr Wojciech Lorenz z PISM.
- Jest mało prawdopodobne, że konflikt zakończy się dla Rosji na takich warunkach, które będą dla nich satysfakcjonujące. Jakiekolwiek zakończenie konfliktu zbrojnego poniżej celu maksimum – czyli całkowitego podporządkowania sobie Ukrainy – będzie zasiewem pod wojnę w przyszłości i podstawą pod rewanżystowską politykę Rosji. Nie ma co się łudzić, że cele polityki rosyjskiej ulegną zmianie. Trzeba więc doprowadzić do sytuacji, żeby Ukraina zadała jak największe straty Rosji, a Zachód, w tym USA nałożyły na Moskwę takie sankcje, żeby nie była w stanie odbudować swojego potencjału. Tu nie ma remisu. Zachód musi wygrać, a Rosja ponieść klęskę – ocenia dr Wojciech Lorenz.
W ocenie prof. Daniela Boćkowskiego, obecnie, de facto, mamy już wojnę, którą prowadzi NATO z Federacją Rosyjską na terenie Ukrainy. I jak podkreśla, nie ma żadnego znaczenia możliwa ewentualna zmiana władzy na Kremlu.
- Rosja złamała wszystkie zasady państwa cywilizowanego i jako państwo zbójeckie ukrywa się pod parasolem atomowym. Po Putinie może być jeszcze "gorszy Putin". Nie jest wcale powiedziane, że po odsunięciu Putina od władzy, nagle pojawi się osoba sprzyjająca i bardziej rozsądniej myśląca. Wystarczy spojrzeć na historię Rosji i słynne rewolucje ludowe i bolszewickie – ostrzega prof. Daniel Boćkowski.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski