Olaf Scholz traci kontrolę nad debatą o pociskach Taurus
Kanclerz Scholz postanowił, że Ukraina nie dostanie od Niemiec pocisków manewrujących dalekiego zasięgu Taurus. Jednak dyskusja zatacza coraz szersze kręgi i dzieli już rządzącą koalicję. Większość Niemców jest jednak przeciwna dostawom.
22.03.2024 | aktual.: 22.03.2024 14:20
Obietnice dostaw broni dla Ukrainy są okazją dla niemieckiego rządu, by odwrócić uwagę od sporu o pociski manewrujące Taurus, których Ukraina tak bardzo potrzebuje. Niemcy chcą przekazać Kijowowi pomoc wojskową za kolejne pół miliarda euro, w tym pilnie potrzebną Ukrainie amunicję artyleryjską.
Taki był rezultat spotkania zachodnich państw wspierających Ukrainę w amerykańskiej bazie lotniczej na terenie Niemiec – w Ramstein. Ukraina wciąż jednak nie otrzymała taurusów, które mają zasięg 500 kilometrów i mogłyby uderzać w odległe cele w Rosji.
Co to znaczy "zamrozić konflikt"?
"Czyż nie nadszedł już czas, żebyśmy nie tylko rozmawiali o tym, jak prowadzić wojnę, ale także zastanowili się, jak ją zamrozić, a potem zakończyć?" Te słowa lidera klubu poselskiego SPD Rolfa Mützenicha, które padły podczas zeszłotygodniowej debaty w Bundestagu, wywołały oburzenie w kraju i za granicą.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To "zamrożenie" krytycy zinterpretowali jako porzucenie Ukrainy. – Wojna w Ukrainie została już raz zamrożona, a mianowicie w 2014 roku na mocy dwóch porozumień mińskich. A co Putin myśli o zamrożeniu nadal można zobaczyć każdego dnia w wiadomościach – powiedział lider CDU, największej partii opozycyjnej, Friedrich Merz.
Kolejny głos krytyki wyszedł zaś z wnętrza koalicji. Posłanka FDP do Bundestagu Marie-Agnes Strack-Zimmermann oskarżyła SPD w radiu Deutschlandfunk o prowadzenie polityki "ustępstw". Strack-Zimmermann już dwukrotnie głosowała w Bundestagu przeciw rządowi w sprawie taurusów, chociaż jej partia jest częścią rządowej koalicji.
Politolog Johannes Varwick z Uniwersytetu w Halle broni jednak idei zamrożenia: – Zamrożenie konfliktu w żadnym wypadku nie oznacza jego rozwiązania, ale zapobieżenie jego eskalacji – przekonuje w rozmowie z DW. Jeśli ma się do czynienia z konfliktem, który w istniejących warunkach jest nie do rozwiązania, nie dąży się do osiągnięcia idealnego rezultatu, lecz "zawiesza" się go, usiłując dojść do minimalnego kompromisu, który może być wynegocjowany przez obie strony. To oczywiście nie gwarantuje sukcesu, ale biorąc pod uwagę alternatywne możliwości, jest odpowiedzialną strategią – twierdzi politolog.
Niepożądane pochwały
Niezbyt miłe dla Scholza są pochwały ze strony ludzi, z którymi politycznie z pewnością nie chce mieć nic wspólnego. Jak choćby od Björna Höckego z najbardziej skrajnego skrzydła prawicowo-populistycznej AfD. Albo od Sahry Wagenknecht, która niedawno założyła partię swojego imienia. Oba ugrupowania najchętniej w ogóle nie wspierałyby militarnie Ukrainy.
A potem Olafa Scholza pochwalił jeszcze jego poprzednik na czele SPD i rządu, Gerhard Schröder. Były kanclerz skrytykował wprawdzie rosyjską inwazję na Ukrainę, ale nadal przyjaźni się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem.
– Skoro jest chwalony i hołubiony przez Gerharda Schrödera, wskazuje to jednoznacznie, że znalazł się na złej drodze – stwierdził premier Bawarii i szef CSU Markus Söder. A miał przy tym na myśli Olafa Scholza.
Czy Niemcy potrzebują taurusów?
Tymczasem spekulacje na temat przyczyn sprzeciwu Scholza nie ustają. Polityk CDU Roderich Kiesewetter określa w rozmowie z DW powody prezentowane jako argumenty na rzecz uchronienia Niemiec przed wciągnięciem w wojnę jako "pozorne". Przypuszcza, że kanclerz mógłby być gotów zaakceptować rosyjski "dyktat pozornego pokoju" dla Ukrainy. Kiesewetter od dawna domaga się dostarczenia Taurusów Kijowowi.
Johannes Varwick sądzi jednak, że znaczenie taurusów dla dalszego przebiegu wojny jest przeceniane. – Solidarność z Ukrainą nie jest kwestią możliwie wielu dostaw broni, a zwłaszcza ciężkiego uzbrojenia, ale inicjatyw dyplomatycznych mających na celu zakończenie tej wojny działaniami niepopularnymi, lecz realistycznymi.
Rzekome wypowiedzi generalnego inspektora Bundeswehry Carstena Breuera na tajnym posiedzeniu komisji obrony Bundestagu podsyciły spekulacje jeszcze bardziej. Według portalu T-Online najwyższy rangą oficer Bundeswehry miał powiedzieć, że skutkiem dostaw taurusów dla Ukrainy będzie luka w uzbrojeniu niemieckich sił zbrojnych.
Większość Niemców przeciwna
Kanclerz Scholz czuje wprawdzie silny opór zarówno ze strony swoich partnerów koalicyjnych – FDP i Zielonych, jak i chadeckiej opozycji, ale w kwestii jego stanowiska na temat dostaw pocisków Taurus dla Ukrainy może być pewnym poparcia większości niemieckiego społeczeństwa. Według nowego sondażu biura badania opinii publicznej Forsa 66 procent ankietowanych odrzuca dostawy tej broni Ukrainie.
Pod koniec lutego za dostawami opowiadało się 35 procent pytanych; według nowego sondażu jest ich już tylko 28 procent. Jedynie wśród zwolenników Zielonych przeważają ci, którzy są za dostawami. Jest ich 56 procent. Większość zwolenników FDP (54 procent), SPD (70 procent) i CDU/CSU (60 procent) im się sprzeciwia.
Tym wynikom uważnie przyglądają się zapewne zarówno Olaf Scholz, jak i liderzy partii opowiadających się za dostawą taurusów. Zwłaszcza w obliczu zbliżających się wyborów europejskich na początku czerwca, w który zarówno wojna Rosji przeciw Ukrainie, jak i sposoby jej zakończenia będą prawdopodobnie ważnymi tematami.
Ostatnio sam kanclerz Scholz niezbyt przychylnie mówił o debacie na temat taurusów, której najwyraźniej nie jest już w stanie kontrolować. Była ona jego zdaniem "w swej śmieszności nie do pobicia" i "żenująca". Jednak fakt, że jego stanowcze stanowisko w sprawie taurusów, które można ująć słowami "jestem kanclerzem i dlatego ma tak być", nie działa nawet w jego własnych szeregach, pokazuje, że kanclerz utracił autorytet.
Czytaj także: