PolitykaOjciec niepełnosprawnych protestujący w Sejmie o Żalku: powiem po chłopsku - dobrze, że nie podszedłem

Ojciec niepełnosprawnych protestujący w Sejmie o Żalku: powiem po chłopsku - dobrze, że nie podszedłem

Małgorzata Wassermann to fajna babka, ale o wizycie Jacka Żalka powiem po chłopsku - dobrze, że nie podszedłem - mówi w wywiadzie dla WP Karol Milewicz. Protestujący w Sejmie ojciec Wiktorii i Magdy opowiada też o wsparciu swojego szefa, "zatwardziałego pisowca" i o płaczącym strażniku marszałkowskim.

Ojciec niepełnosprawnych protestujący w Sejmie o Żalku: powiem po chłopsku - dobrze, że nie podszedłem
Źródło zdjęć: © WP.PL | grzegorz łakomski
Grzegorz Łakomski

15.05.2018 | aktual.: 15.05.2018 17:44

Grzegorz Łakomski, Wirtualna Polska: *Czego się pan nauczył po 27 dniach protestu w Sejmie?*

Karol Milewicz, protestujący w Sejmie odciec dwóch niepełnosprawnych dziewczynek: Po 27 dniach z lwicami nauczyłem się słuchać. Inaczej też podchodzę do polityki, którą się wcześniej nie interesowałem. Teraz też się nie interesuję, ale boli mnie, jak politycy manipulują. Nasze życie to polityka.

Pan się nie interesował polityką, ale polityka zainteresowała się panem?

Ludzie nie są świadomi, jaki wpływ na nasze życie mają politycy. Dostajemy listy od ludzi, którzy walczą z niepełnosprawnością mają 70-80 lat. Piękny list wysłała kobieta z miejscowości, gdzie mieszka Beata Kempa. Ma niepełnosprawnego syna, ale nie może liczyć ani na pomoc społeczną, ani na Caritas. Znalazła szpital, gdzie tydzień pobytu jej dziecka kosztował 1200 zł. Sama dostaje 1234 zł emerytury. Jak ma się utrzymać?

Czy krytyczne wobec protestu głosy w listach też się zdarzają?

Piszą, że męczymy dzieci, zachowujemy się jak pajace. Pytają, jak można okupować Sejm, skoro PiS tak dużo robi. Aż się chce płakać ze śmiechu.

Ma pan wsparcie szefa? Wciąż daje wolne?

Tak, to świetny człowiek. Znamy się od lat 90. Ma swoje poglądy. Jego znajomi nazywają go zatwardziałym pisowcem (śmiech), ale razem małżonką nas wspierają. W niedzielę dostałem sms-a, by się nie pooddawać. To malutka firma, ale poprosił o pomoc ludzi i sobie dają radę. Zwolennicy PiS otwarcie nas wspierają, jako ludzie.

Na kogo pan głosował?

Obydwoje z żoną głosowaliśmy na Kukiza. Ale pamiętam, że mieszkanie socjalne dostaliśmy dzięki prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. Żona pisała do kancelarii prezydenta. Dostaliśmy odpowiedź, która pomogła. To był porządny polityk.

Panie żartowały, że przyjedzie Jarosław Kaczyński na białym koniu?

Wiemy, że wszystko zależy od prezesa, ale wiemy też, że do maluczkich się zniży. Prędzej przyśle swoich ludzi. I tak się dzieje. Jednak podejście rządu jest takie, że woleliby nas wsadzić do worka i rzucić na śmietnik.

A politycy PiS do was przychodzili?

Przyszła do nas posłanka, która kandyduje na prezydenta Krakowa.

Tak. Fajna babka. Inni się boją, są zastraszeni i nie mają własnego zdania. Mamy socjalizm, ale w wydaniu PiS-u. Kiedyś był KC PZPR i wszyscy mieli w kieszeni czerwone książeczki. Teraz nie mają, ale jest dyktator, który pociąga za sznurki. To szara polska rzeczywistość.

Jak pan odebrał odwiedziny posła Jacka Żalka, który przyszedł z kwiatami?

Powiem po chłopsku - dobrze, że nie podszedłem, bo bym wybuchł i mogłoby się to źle skończyć dla całej naszej grupy. Poza tym, jak przyszedł z kwiatami, to do mnie powinien z koniakiem. Miał szczęścia, że dziewczyny się opanowały, bo powinien dostać tymi kwiatami.

Wyczuł pan fałsz?

Można coś w złości powiedzieć, ale nie powtarza się tego po kilku dniach. Potem przyszedł wielce skruszony, bo dostał nakaz z góry przez straty wizerunkowe.

A panie?

Kobiety mają intuicję, a dziewczyny są mądre i tak doświadczone przez życie, że na byle blef nie pójdą. Wybaczyły jako ludzie. Jako matki na pewno nie. Kobieta pamięta jak słoń – przez całe życie.

Zobacz także: Andrzej Halicki wyszedł ze studia TVP w trakcie programu. Wiemy, dlaczego

Co jest najtrudniejsze w życiu na sejmowym korytarzu?

Brak powietrza, możliwości wyjścia z budynku.

Wielu posłów wam pomaga?

Bardzo pomagają posłowie, którzy wychodzą z dzieciakami na spacery. Magda jest szczęśliwa z psami. Mąż jednej z posłanek przyjechał do Sejmu z psem. Straż marszałkowska go wpuściła. Wszyscy się poryczeli - posłanka, jej mąż i strażnik marszałkowski. Posłanka mówiła potem, że nie wiedziała, że dzieci potrafią się tak cieszyć na widok psa.

Zna pan lepiej kobiecą duszę po 27 dniach w kobiecym gronie?

Mam pięć sióstr. We dwóch z bratem lepiej dzięki temu rozumieliśmy kobiety. W Sejmie spojrzę i wiem, która jest zła, która zmęczona, a której nie chce się nawet odzywać. Wszyscy są już przemęczeni. Są chwile nerwowości i niezrozumienia samego siebie. Nie mówiąc już o otoczeniu. Czasem w kość dadzą córki, czasem żona. Ale to przechodzi. Spokojniejszy uspokaja bardziej narwanego. Dajemy sobie radę i wytrzymamy. Mimo upokorzeń i bzdur wygadywanych przez polityków w telewizji.

Oglądacie TVP?

Czasami włączymy, bo ktoś do nas dzwoni i mówi, że jest jakiś program. Trzymamy się i będziemy trwać. Już teraz mi wszystko jedno. Nawet jak szef nie byłby po mojej stronie. Jestem tak psychicznie nastawiony, że się nie poddamy. Byłby wstyd, bo zawiedlibyśmy tłumy, które nas wspierają. Tłumaczyłem to chłopakom, jak mieli słabsze chwile. Może to jeszcze chwilę potrwać, ale wierzę, że nam się uda.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (269)