PolskaOdurzamy się za 1,2 mld zł

Odurzamy się za 1,2 mld zł

Ok. 100 mln zł wynosi wartość środków odurzających, które rocznie przejmuje policja. Według jej szacunków, cały rynek narkotykowy w Polsce to ok. 300 mln euro, czyli ok. 1,2 mld zł. Informację tę podał zastępca komendanta głównego policji nadinspektor Adam Rapacki.

Polscy przestępcy w obrocie kokainą kooperują z obywatelami Brazylii, Kolumbii i Peru - skąd pochodzą te narkotyki - powiedział Rapacki. Polski narkobiznes sprowadza heroinę z Afganistanu i innych krajów azjatyckich. Przemyt organizują grupy tureckie, albańskie i polskie.

"Istnieje współpraca struktur przestępczych różnych państw, stąd potrzebna jest też ścisła współpraca policji, a później również prokuratur tych krajów" - powiedział Rapacki.

W środę w Warszawie przedstawiono raport Międzynarodowego Organu Kontroli Narkotyków (INCB). INCB monitoruje realizację przyjętych przez ONZ rezolucji antynarkotykowych.

Raport wymienia Polskę jako "znaczące źródło dostaw" amfetaminy w Europie. Podaje, że 60% amfetaminy zarekwirowanej przez policję w krajach skandynawskich pochodzi właśnie z naszego kraju.

Jak wynika z raportu, narkotykowy biznes nie jest źródłem wzrostu gospodarczego państw, w których produkuje się narkotyki i uprawia rośliny, z których są wytwarzane.

"Kraje producenckie nie zarabiają, zarabiają wąskie grupy przestępcze kontrolujące produkcję narkotyków. Z punktu widzenia tych państw taka działalność hamuje wzrost gospodarczy i (...)przynosi straty" - tłumaczył Rapacki.

Według autorów raportu, większość zysków z nielegalnego handlu narkotykami powstaje w krajach, w których narkotyki są sprzedawane i zażywane, a nie w tych, które je produkują. W rzeczywistości rolnicy otrzymują tylko 1% kwoty, którą wydają na narkotyki ich ostateczni odbiorcy. Pozostałe 99% trafia do pośredników w handlu narkotykami.

Jako przykład kraju, w którym nielegalny handel narkotykami zdestabilizował struktury państwa, raport wymienia Afganistan. Wzrost produkcji opium na początku lat 90. przyczynił się w tym kraju do wybuchu wewnętrznych konfliktów, co spowodowało brak wzrostu gospodarczego i pogorszenie się poziomu życia.

W sąsiednich krajach, które ograniczyły lub zlikwidowały uprawy maku, notowano wzrost gospodarczy - przypomina raport. (aka)

Źródło artykułu:PAP

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (0)