Oddech ulgi pomieszany z wściekłością. Decyzja Donalda Tuska wzburzyła PO. "Zmarnowaliśmy lata"
Żal, rozczarowanie, pogubienie, a nawet wściekłość. Te emocje buzują dziś wśród części szeregowych polityków Platformy Obywatelskiej. Powód? Decyzja Donalda Tuska o niekandydowaniu w wyborach prezydenckich. Rozmówcy WP z PO mówią wprost: – Daliśmy się podpuścić jak dzieci.
Donald Tusk od lat "stał w przeciągu": wysyłał sygnały, że wróci do Polski i stanie w szranki z Andrzejem Dudą. Podgrzewał nastroje w Polsce, "podbijał" nadzieje zwolenników opozycji, dawał szansę na zmianę. Nic z tego. Szef Rady Europejskiej postawił na karierę międzynarodową – na chłodno i trafnie uznając, że w rozgrywce prezydenckiej nie ma szans. Potwierdził to szeroko komentowany sondaż IBRIS dla WP.
– Tusk jasno, czytelnie mówił o tym, że jest w stanie wystartować, jeśli okazałoby się, że jest kandydatem, który ma największe szanse. Prawdopodobnie sprawdził to w badaniach i tak się nie okazało – przyznaje Borys Budka (PO). O badaniach, jakie miał poznać Tusk, pisaliśmy niedawno w Wirtualnej Polsce.
Jak przyznał sam były premier we wtorek: "Uważam, że można te wybory wygrać, ale do tego potrzebna jest kandydatura, która nie jest obciążona bagażem trudnych, niepopularnych decyzji, a ja takim bagażem jestem obciążony od czasów, kiedy byłem premierem. Tym bardziej, że nie zamierzam się tych trudnych decyzji wypierać".
Polityk opozycji: – Tusk tymi słowami dał paliwo pisowcom, żeby walić w Kosiniaka i Kidawę. Przecież oni byli twarzami jego rządu!
CZYTAJ TEŻ: Agata Szczęśniak: Drugie odejście Tuska [Opinia]
Tusk niewybieralny
Rozmówca z PO: – Tusk te wybory przegrał już dawno. Kilka lat temu był na szczycie, był bogiem. Ludzie go kochali, Dudą gardzili. W połowie kadencji PiS zaczął się zjazd, nastroje się zmieniały i już wtedy było wiadomo, że Donald nie ma już tu czego szukać. Myśmy tego nie zauważyli. Albo nie chcieliśmy zauważyć.
Marcin Duma, szef IBRIS, pracowni, która przeprowadziła sondaż dla WP, powiedział Onetowi: "Jest jeden fundamentalny obszar, który zdecydował o podwójnej wyborczej wygranej PiS w 2015 r. To kwestia podniesienia wieku emerytalnego i w mniejszym stopniu likwidacja OFE. W dużej mierze to także przyczyna tego, że Donald Tusk był niewybieralny w majowych wyborach".
Polityk PO: – Wiek emerytalny i likwidacja OFE to była działka Władka Kosiniaka, który jako minister pracy w naszym rządzie dawał temu twarz. Tusk o tym dziś przypomniał. A PiS to wykorzysta, nie mam wątpliwości.
W Platformie słychać dziś pretensje do byłego premiera. Jeden z polityków mówi o nim nawet: "egoista", inny: "wybrał życie salonowego kota". – Nie chciał ryzykować, ale to go nie wybiela – twierdzi nasz rozmówca. – Ma traumę po 2005 roku i woli odejść jako "europejski winner", "nieubabrany" polskim błotem.
Właściwie wszyscy przekonują dziś w PO, że w wyborach prezydenckich musi wystartować Małgorzata Kidawa-Błońska, a na mityczne "prawybory" w opozycji jest już za późno. – Czas przyspieszyć, bo teraz buksujemy – uważa jeden z polityków. – Jesteśmy "na jałowym biegu" – dodaje inny.
A Tusk? – Jego mit prysnął już dawno – mówi poseł Platformy.
Tusk. "Twarz minionych czasów"
Coś pękło 26 maja. Dawna Koalicja Europejska – mimo mocnego, jednoznacznego poparcia ze strony Tuska tydzień przed wyborami do PE, gdy PO zorganizowała marsz w Warszawie – przegrała z PiS z kretesem.
– Tusk nie potrafił zapewnić ani ludzi, ani emocji – mówi jeden z uczestników tamtego marszu. – Każdy chyba był tym zawiedziony. I zaskoczony – dodaje.
W ostatnim przed wyborami do PE marszu opozycji na czele z Tuskiem uczestniczyło mniej osób, niż wtedy, gdy czołowym przedstawicielem frontu anty-PiS był skompromitowany lider KOD Mateusz Kijowski.
I choć jedna z osób współpracujących z Platformą w kampanii twierdzi, iż Tusk wciąż potrafi mocno mobilizować przeciwników PiS, tak w formacji Schetyny narastało coraz powszechniejsze jest przekonanie, że były premier nie ma już takiej siły przebicia. I nie jest twarzą sukcesu.
– "Złoty róg" d dawna nie leży w rękach Tuska. On też wiedział, że jednoosobowo nie jest w stanie doprowadzić do jakichś większych zrywów – mówił nam polityk opozycji.
Po stronie PO od miesięcy pojawiało się coraz więcej głosów wskazujących, że "Tusk zaczyna bardziej szkodzić, niż pomagać", a jego "hamletyzowanie" ws. ewentualnego powrotu do polskiej polityki zaczynało ludzi drażnić.
– Prawda jest taka, że myśmy sami Tuska wsadzili na tego "białego konia", a właściwie staraliśmy sobie wyobrazić, że on tym koniu już siedzi. Zrobiliśmy z niego "zbawcę". To był błąd, bo nikt kompletnie nie wiedział, co on może zrobić, jak on się dalej w tej polityce widzi – tłumaczy rozmówca z Platformy.
Jak dodaje, w Platformie bardzo duża część ludzi od dawna była pogodzona z tym, że były premier na krajowe podwórko nie wróci i żadnym "mesjaszem" opozycji nie zostanie.
Rozmówca WP: – Zamiast jeździć po Polsce i porywać ludzi, on był "czołgany" przez PiS jako twarz minionych czasów. To nie robiło klimatu na powrót do polityki. I nigdy już nie zrobi.
Dziś nikt za bardzo nie próbuje bronić mitu o Polsce z okresu rządów Tuska jako kraju "obfitości, mlekiem i miodem płynącego". Nawet część obecnej Platformy patrzy tamten okres jednak jako na epokę różnych błędów i wypaczeń. Nie słychać ze strony liderów PO prób stworzenia pozytywnej legendy tamtych lat.
Polityk PO: – Nie było sensu brać pod uwagę Tuska na wybory prezydenckie. Schetyna dał się podpuścić. To była dziecinna niedojrzałość. Sam jestem zdziwiony, że Grzegorz otwarcie na niego postawił już kilka lat temu. Moim zdaniem sam w to nie wierzył.