Odcięci od Nowogrodzkiej. PiS ma problem z koalicjantami

- Notowania Republikanów w PiS są dziś dramatyczne - mówi nam polityk obozu rządzącego. Chodzi o partię Adama Bielana, za którą ciągnie się dziś m.in. afera w Narodowym Centrum Badań i Rozwoju. - Adam został odcięty od Nowogrodzkiej - usłyszeliśmy od kilku osób z PiS. On sam w mediach przekonywał, że to m.in. dzięki jego działaniom pieniądze z NCBiR nie trafiły do nieuczciwych osób. Bielanowi dziękował też publicznie sam premier. Centrala PiS widzi jednak problem.

Jarosław Kaczyński i Kamil Bortniczuk
Jarosław Kaczyński i Kamil Bortniczuk
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS | Wojciech Strozyk/REPORTER
Michał Wróblewski

Według nieoficjalnych informacji Wirtualnej Polski, bardzo duża część PiS chciałaby się pozbyć Partii Republikańskiej z obozu władzy. Tę małą formację współtworzą m.in. europoseł Adam Bielan (lider partii) oraz ministrowie i wiceministrowie: Kamil Bortniczuk, Włodzimierz Tomaszewski, Lech Kołakowski. Do Republikanów należą również zdymisjonowani z rządu Michał Cieślak i Jacek Żalek.

Ten ostatni został niedawno odwołany z powodu afery NCBiR. - Ta sprawa ciągnie się za nimi i będzie ciągnęła jeszcze długo. Te odium afer nad Republikanami męczy nasze środowisko i mocno wkurza działaczy. 3/4 PiS chciałoby się pozbyć tych ludzi z koalicji. I nie wpuszczać ich na nasze listy wyborcze - relacjonuje nam ważny polityk PiS.

Jak słyszymy, w PiS powszechne jest przekonanie, że "bielaniści" nie wnoszą żadnej wartości dodanej do koalicji. - Mają zerowe poparcie, nie poszerzają elektoratu, nic za nimi nie stoi. Bez PiS tych ludzi by nie było - słyszymy w formacji Jarosława Kaczyńskiego.

Sam prezes PiS - mający dotąd dobre relacje z Bielanem - miał zawiesić na jakiś czas swoje kontakty z prezesem Republikanów. - Oni wszyscy są odcinani od Nowogrodzkiej. Stanowią dziś problem - mówią nam w PiS.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Rzecznik Republikanów: jesteśmy z PiS w stałym kontakcie

O sprawę chcieliśmy zapytać m.in. Adama Bielana i Kamila Bortniczuka, ale przed publikacją tekstu nie udało się nam z nimi skontaktować. Odpowiedział nam za to rzecznik Republikanów i szef gabinetu politycznego ministra Bortniczuka, Szymon Stachowiak.

Zapytany o relacje między jego partią a PiS, rzecznik przekazał nam: "Jako Republikanie wierzymy w projekt, jakim jest Zjednoczona Prawica, i chcemy kontynuować go po najbliższych wyborach parlamentarnych. Głównymi tematami naszych rozmów z Prawem i Sprawiedliwością są dziś rozwiązania programowe, jakie w ramach zbliżającej się kampanii wyborczej zamierzamy przedstawić Polakom. Nasza współpraca od początku jej istnienia oparta jest o niezmiennie bardzo dobre relacje".

Stachowiak pytany, kiedy ostatni raz doszło do rozmowy między Jarosławem Kaczyńskim i Adamem Bielanem, odpowiedział, że panowie "pozostają w stałym kontakcie". Zapytany o rozmowy na temat list wyborczych, rzecznik "bielanistów" stwierdził: "Kwestie miejsc na listach wyborczych oraz współpracy w parlamencie określa zawarta przez nas umowa koalicyjna, kilkukrotnie potwierdzana przez obie strony".

Fragmenty umowy koalicyjnej między Republikanami a PiS publikowaliśmy w Wirtualnej Polsce. Zrobił to również portal TVN24.pl. W WP ponadto publikowaliśmy serię tekstów "Pajęczyna Bielana" o tym, jak osoby związane z jego formacją obsadzają kolejne instytucje zależne od rządu.

Z zapisów umowy koalicyjnej, do których dotarliśmy, wynikało, że Partii Republikańskiej zależy głównie na kontrolowaniu wybranych instytucji publicznych i poszerzaniu wpływów w różnych obszarach państwa. Jak podkreślają sami politycy PiS, w obozie władzy powszechne jest przekonanie o tym, że Republikanów łączą jedynie interesy, a kwestie programowe mają dla tej formacji trzeciorzędne znaczenie.

- Oni stanowiska, nawet rządowe, brali szantażem. A że PiS nie miało bez nich większości, to musiało się na to wszystko zgadzać. Ale centrala PiS to wszystko pamięta. I weźmie to pod uwagę przy układaniu list wyborczych. Umową koalicyjną nikt się przejmować nie będzie - twierdzi jeden z naszych rozmówców znający sytuację przy Nowogrodzkiej.

Końca afery nie widać? Rząd wyjaśnia sprawę

O Republikanach - mimo że są marginalną partyjką - wciąż jest głośno. Przede wszystkim w kontekście afery w NCBiR, na którą to instytucję Partia Republikańska miała największy wpływ.

Kilkadziesiąt godzin temu okazało się, że za NCBiR wziął się unijny urząd antykorupcyjny OLAF. Śledczy ds. zwalczania nadużyć finansowych mieli wziąć pod lupę NCBiR w związku podejrzeniem nieprawidłowości, do jakich miało dość w tej państwowej jednostce. To kolejne problemy NCBiR w ostatnim czasie. W lutym do siedziby weszło CBA.

Co na ten temat rządzący? - Pomożemy OLAF w kontroli w NCBiR. Jeżeli okaże się, że wątpliwości są uzasadnione, to z żelazną konsekwencją będziemy wypalać nadużycia i zrobimy wszystko, by nie dochodziło do nich w przyszłości; tu jest nasza pełna determinacja - powiedział w poniedziałek rzecznik rządu Piotr Müller. Dodał, że "nie można pozwolić, żeby środki publiczne, czy to unijne, czy to krajowe, w jakikolwiek sposób były zmarnotrawione lub wykorzystane w sposób, który nie był ich przeznaczeniem".

13 lutego minister Grzegorz Puda (niezwiązany z Republikanami) odwołał p.o. dyrektora NCBiR Pawła Kucha, który kierował instytucją od sierpnia 2022 r., i powołał nowego pełniącego obwiązki szefa Centrum - Jacka Orła. Orzeł był wcześniej dyrektorem biura polityki bezpieczeństwa w Ministerstwie Funduszy i Polityki Regionalnej. 14 lutego wiceszef MFiPR Jacek Żalek bezpośrednio nadzorujący pracę NCBiR poinformował, że decyzją ministra została wszczęta kontrola w NCBiR. Kontrola miała zbadać prawidłowość przeprowadzenia konkursu "Szybka Ścieżka - innowacje cyfrowe".

15 lutego resort funduszy poinformował, że NCBiR skierowało do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa dot. potencjalnych nieprawidłowości w procesie wyboru do dofinansowania projektu złożonego w ramach konkursu "Szybka ścieżka - Innowacje cyfrowe". 22 lutego Centralne Biuro Antykorupcyjne rozpoczęło kontrolę w NCBiR.

O tym, że prawie 55 mln zł dotacji z konkursu "Szybka ścieżka" otrzymała spółka o kapitale 5 tys. zł, podało na początku lutego Radio Zet. Miała ona zostać założona 10 dni przed ostatecznym terminem składania wniosków, przez niespełna 30-latka, w mieszkaniu prywatnym. Wniosek tej firmy miał otrzymać najniższą możliwą ocenę dopuszczającą do finansowania.

NCBiR w odpowiedzi poinformowało, że wnioskodawca, o którym informowało radio, nie dostał dotacji, a projekt znajduje się jedynie na liście "projektów rekomendowanych do dofinansowania", co nie oznacza wypłaty środków.

Lider Republikanów Adam Bielan mówił w mediach w lutym i marcu, że "żadna złotówka z dotacji przyznanych w ramach konkursu NCBiR dla dwóch projektów nie została wydana".

Od kilku tygodni prezes Republikanów nie przyjmuje zaproszeń do mediów.

Bielan odcina się od afery

Wcześniej Adam Bielan odcinał się od zdymisjonowanego Jacka Żalka i przekonywał, że to jego ludzie w NCBiR alarmowali o możliwych nieprawidłowościach (i to jeszcze zanim Radio ZET wysłało swoje pytania w tej sprawie). Tak wynika z oświadczenia szefów NCBiR, którzy już stracili stanowiska.

Adam Bielan przekonywał, że osoby, które on sam rekomendował, nie mają nic wspólnego z Żalkiem i jego ludźmi. - Wspierałem byłego dyrektora Pawła Kucha, który wykrył nieprawidłowości i zapobiegł wypłacie pieniędzy. Oburza mnie, gdy nasi przeciwnicy próbują insynuować Partii Republikańskiej związki z rzekomą aferą. Przecież my tej aferze zapobiegliśmy - powiedział lider Republikanów w tygodniku "Wprost".

Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski

Napisz do autora: michal.wroblewski@grupawp.pl

Źródło artykułu:WP Wiadomości
adam bielanrepublikaniepartia republikańska
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (811)