PolitykaOdbył się pogrzeb byłego szefa ochrony Lecha Kaczyńskiego. W zeszłym roku odebrano mu emeryturę

Odbył się pogrzeb byłego szefa ochrony Lecha Kaczyńskiego. W zeszłym roku odebrano mu emeryturę

Pochowany w czwartek Krzysztof Olszowiec, były szef ochrony Lecha Kaczyńskiego, został niesłusznie objęty zapisami ustawy dezubekizacyjnej – mówią nam byli BOR-owcy. Według nich rozmawiał on w zeszłym roku na ten temat z Andrzejem Dudą. Rzecznik prezydenta nie komentuje sprawy.

Odbył się pogrzeb byłego szefa ochrony Lecha Kaczyńskiego. W zeszłym roku odebrano mu emeryturę
Źródło zdjęć: © East News | Adam Rozbicki
Grzegorz Łakomski

Olszowiec zmarł 29 stycznia w wieku 54 lat. Uroczystości pogrzebowe odbyły się w czwartek w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie. Podpułkownik Biura Ochrony Rządu w latach 2005-2008 był szefem ochrony prezydenta Kaczyńskiego i jednym z jego najbardziej zaufanych współpracowników. Po odejściu z BOR w 2009 roku był szefem pionu ochrony w ambasadzie RP w Paryżu. Olszowiec został objęty zapisami ustawy dezubekizacyjnej, bo zaczął pracę w BOR w kwietniu 1988 roku, krótko przed demokratycznymi przemianami.

"Był zbyt dumny, by się o coś prosić we własnej sprawie"

Według byłych funkcjonariuszy BOR rozmawiał z prezydentem o ustawie w listopadzie 2017 r. podczas wizyty Andrzeja Dudy w Paryżu. - Krzysiek rozmawiał z prezydentem, ale nie uzyskał wsparcia – mówi jeden z nich. – Miał usłyszeć od prezydenta, że dla jednego człowieka nie można zmienić ustawy. On nie walczył o swój interes. Chciał zmiany całej ustawy – precyzuje drugi były borowiec. Wtóruje mu nasz kolejny rozmówca, który dobrze znał Olszowca: – Był zbyt dumny, by się o coś prosić we własnej sprawie.

Były szef BOR Mirosław Gawor podkreśla w rozmowie z Wirtualną Polską, że Olszowiec pracował z Kaczyńskim kilkanaście lat, od czasu gdy polityk był prezesem Najwyższej Izby Kontroli. - Był wtedy kierowcą. Sam delegowałem do do pracy przy śp. Lechu Kaczyńskim - opowiada Gawor. Dodaje, że łączyły ich bliskie relacje, a gdy polityk został prezydentem zdecydował, że zaufany borowiec zostanie jego szefem ochrony.

Rzecznik prezydenta odmawia komentarza

- W Pałacu Prezydenckim na porannych naradach spotykali się wszyscy ministrowie i szef ochrony. Krzysiek z Andrzejem Dudą (wówczas był prezydenckim ministrem - przyp.WP) był po imieniu. W sytuacji, gdy potrzebował pomocy, bo walczył z chorobą środowisko związane z prezydentem pozbawiło go środków na leczenie – mówi Gawor.

O rozmowę Dudy z Olszowcem zapytaliśmy prezydenckiego rzecznika Krzysztofa Łapińskiego, który nie chciał sprawy komentować. Rzecznik zaznaczył, że prezydent złożył kondolencje w mediach. Dodał, że w czwartek miał zaplanowaną wizytę na Litwie, a na pogrzebie w jego imieniu wieniec mieli złożyć przedstawiciele Biura Bezpieczeństwa Narodowego.

"Złodziejska" wstawa dezubekizacyjna

Gawor przekonuje, że ustawa dezubekizacyjna jest "złodziejska", bo bez decyzji sądu pozbawia emerytury. Według niego były szef ochrony Lecha Kaczyńskiego nie powinien zostać objęty jej zapisami. - To jest furtka, która miała takich funkcjonariuszy jak Olszowiec. Nie był bandytą, ani oprawcą, tylko oficerem, który chciał pracować i utrzymywać dzieci - mówi były szef BOR. Dodaje, że jeden z zapisów ustawy daje możliwość złożenia odwołania do ministra spraw wewnętrznych o zmianę decyzji.

Chodzi o art. 8a, który daje ministrowi możliwość odstąpienia od dezubekizacji, jeżeli ktoś pracował w aparacie represji krótko, wspierał opozycję lub po 1990 roku szczególnie zasłużył się dla wolnej Polski. Według części byłych funkcjonariuszy zapis jest jednak martwy, bo procedura trawa miesiącami. - Trzeci raz dostałem pismo z ministerstwa, że rozpatrzenie odwołania jest przesunięte o trzy miesiące, bo nie mają materiałów z IPN-u. Kwerenda moich materiałów była robiona dawno i IPN ma te materiały na dysku. Wysłanie ich do MSWiA to powinno trwać miesiąc. U mnie trwa to od lipca, gdy się odwołałem – opowiada Gawor.

Wiceszef MSWiA: jest 4 tys. odwołań, żadne nie zostało rozpatrzone pozytywnie

Wiceszef MSWiA Jarosław Zieliński wyjaśnia w rozmowie z Wirtualną Polską, że do tej pory do MSWiA wpłynęło ponad 4 tys. wniosków o wyłączenie spod działania ustawy na 37-8 tys. osób, którym zmniejszono świadczenia. Dodaje, że żadne jeszcze nie zostało do tej pory rozpatrzone pozytywnie, choć - jak zaznacza – nie można przesądzać, co będzie dalej.

Czy to martwy przepis? – pytamy.

Zieliński podkreśla, że przepis działa, ale wymaga spełnienia obu zawartych w nim warunków, a także wnikliwego zbadania każdej sprawy. Wiceszef MSWiA nie chce się odnosić do sprawy Krzysztofa Olszowca tłumacząc, że nie może ujawnić, czy był on objęty ustawą dezubekizacyjną ze względu na ochronę danych osobowych. Według polityka zarzuty przeciwników ustawy, że doprowadziła ona do śmierci niektórych objętych jej zapisami osób są „niegodne”. Jego zdaniem nie wolno nikogo oskarżać, że wykonuje przepisy ustawy przyjętej przez parlament.

Obowiązująca od października 2017 roku ustawa dezubekizacyjna obniża emerytury i renty „za służbę na rzecz totalitarnego państwa” od 22 lipca 1944 r. do 31 lipca 1990 r. (w połowie 1990 r. powstał UOP). Zgodnie z ustawą maksymalna emerytura dla tych osób nie może być wyższa niż średnie świadczenie w ZUS (w przypadku emerytury to ok. 2 tys. zł).

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (986)