PolskaOcalona!

Ocalona!

Czteroletnie dziecko, które przed dwoma tygodniami trafiło do Szpitala Krysiewicza po ataku psów, powoli odzyskuje zdrowie.

Ocalona!

29.07.2005 | aktual.: 29.07.2005 08:16

Nawet dla lekarzy z długim stażem widok Nikole był trudny do zniesienia: – Byliśmy przerażeni skutkami pogryzienia, bo już z definicji wiemy, że takie rany są bardzo zabrudzone – wspomina dr med. Krystyna Deja-Szuma, zastępca ordynatora Oddziału Intensywnej Terapii Szpitala Krysiewicza w Poznaniu.

Najtrudniejsze chwile

Karetka przywiozła czteroletnią dziewczynkę spod Międzychodu. Jechała ponad 100 km. Upłynęło więc niebezpiecznie dużo czasu. Stan małej był na tyle ciężki, że poznańscy lekarze nie byli pewni, czy zdołają ją uratować. Stanęli wobec rozległych, bardzo głębokich ran szarpanych, a jednocześnie musieli bronić mały organizm przed śmiertelnym, ogólnym zakażeniem.

Dziecko zostało zaintubowane i nieustannie otrzymywało środki, które uśmierzały potworny ból: – To była prawdziwa walka o życie – mówi dzisiaj dr med. Andrzej Budniewski, ordynator, który niejeden raz już przyjmował na swój oddział ofiary psich szczęk. Z tym większą ulgą lekarze i pielęgniarki intensywnej terapii żegnali w połowie tego tygodnia dziewczynkę, która przez ostatnie dni była ich największą troską: – Sama już oddycha, przytomnie odpowiada na pytania, jej stan jest na tyle dobry, że mogą ją przejąć koledzy z chirurgii – zdecydowali.

Radosne odwiedziny

Kilka dni wcześniej Nikole była pogrążona w śpiączce, otwarte rany budziły grozę, a teraz nawiązała kontakt z mamą i lekarzami. Uznaliśmy, że tę dobrą nowinę należy uczcić. Zrzuciliśmy się w redakcji na rudego, pluszowego tygryska. Lekarze nas uprzedzili, żeby nie kupować misia, bo już jeden stoi przy jej łóżeczku. Przywiozła go pewna Rosjanka, która specjalnie z tym podarunkiem przyjechała z Warszawy. Zobaczyła małą Nikole w tv. Kilka lat temu podobny dramat spotkał jej córkę Katię. Zatelefonowała do niej do Moskwy i opowiedziała o małej Wielkopolance. Katia poprosiła: – Podaruj jej misia ode mnie! Matka dotrzymała słowa...

Zwierzyniec Nikole powiększył się teraz o naszego egzotycznego kota. Bez chwili wahania ogarnęła go ramionami i przytuliła do siebie: – Jaka to ulga dla mnie, gdy widzę taką poprawę – mówi Monika Bańka, mama dziewczynki, która od tygodnia nie opuszcza łóżeczka dziecka. Nikole rezolutnie odpowiada na nasze pytania, zdradzając, że najbardziej jej brakuje starszego brata Patryka. W niedzielę przyjedzie po raz pierwszy w odwiedziny do siostry razem z tatą i babcią. Rodzeństwo bardzo za sobą tęskni, więc będzie dużo radości.

Jeszcze długa droga

- Najtrudniejszy etap jest za nami, ale nadal istnieje zagrożenie wystąpienia ogólnego zakażenia – informuje dr Jerzy Olejniczak, zastępca ordynatora Oddziału Chirurgicznego, gdzie Nikole spędziła trzecią dobę. – Ponad 30 lat pracuję, ale jeszcze takich ran nie widziałem. Z poszarpanych tkanek wyjmowano kłęby psiej sierści, trawę, słomę i ziemię. Część ran zaszywano, licząc się z tym, że naciągnięta skóra ulegnie martwicy. W ten jednak sposób spełniła rolę pierwszego opatrunku. Teraz się ją usuwa: – Ciągle walczymy z zakażeniem, wczoraj założyliśmy pierwsze opatrunki leczące i odkażające, jakie mają w wyposażeniu żołnierze w Iraku.

Dr Jerzy Olejniczak zastępca ordynatora Oddziału Chirurgicznego:

Jeszcze nie czas myśleć o przeszczepach, to będzie kolejny etap dla naszego chirurga plastyka. My przygotowujemy dla niego zadanie, a psycholog pracuje z Nikole, aby zminimalizować skutki szoku.

Danuta Pawlicka

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)