Obraz nędzy i rozpaczy rosyjskiej armii. Idą na wojnę w trampkach

Obraz nędzy i rozpaczy rosyjskiej armii. Idą na wojnę w trampkach

Rosjanie są wysyłani na front praktycznie bez żadnego przygotowania
Rosjanie są wysyłani na front praktycznie bez żadnego przygotowania
Źródło zdjęć: © EPA, PAP | YURI KOCHETKOV
01.10.2022 17:19, aktualizacja: 29.11.2022 10:40

Rosyjskie braki w wyposażeniu były widoczne już wiosną. Ale całkowite załamanie systemu zaopatrzenia wojska zaczęło się wraz z mobilizacją. Okazało się, że magazyny są niemal puste, a to, co w nich jeszcze zostało, jest w kiepskim stanie. Do tego poborowi są wysyłani na front praktycznie bez przygotowania. I niewiele zmienia tu fakt, że po kilku dniach Władimir Putin publicznie przyznał, iż popełniono wiele błędów.

W czerwcu tego roku w mediach społecznościowych zaczęły pojawiać się zdjęcia rosyjskich żołnierzy w cywilnych butach. I to nawet nie trekkingowych, a zwykłych sportowych. Albo skórzanych wizytowych. W podobnym stanie znajdowało się umundurowanie, często uzupełniane o cywilne wyposażenie.

W sierpniu pojawiły się uzupełnienia przysłane z garnizonów z Federacji Rosyjskiej. Byli to żołnierze kontraktowi i poborowi, którzy odbywali zasadniczą służbę wojskową. Wyposażono ich w umundurowanie, jakie znajdowało się na stanie jednostek. Często niekompletne, nie pasujące do siebie albo przestarzałe. Na filmach widoczni są żołnierze w zbyt dużych sortach, trampkach, ze zwykłymi koszulkami.

Kiedy zaczęło się robić chłodniej, żołnierzom nie dostarczono odpowiedniej bielizny termicznej i sprzętu kempingowego. Musieli radzić sobie sami. Zwłaszcza ci z "sojuszniczych" armii. Donbaskim żołnierzom dostarczono wyposażenie, które rozpadało się w rękach, pamiętało jeszcze ZSRR. W mediach społecznościowych żołnierze wspominają o sparciałym wypełnieniu śpiworów i zniszczonych pałatkach. Chronią się pod foliowymi plandekami, a zamiast karimat używają zdobycznych kocy.

Aby nie zmarznąć w nocy, pod mundur zakładają dresy, polarowe bluzy, a nawet kolorowe swetry. Nie spełniają one oczywiście standardów, jakie powinny spełniać sorty mundurowe. Z braku właściwego wyposażenia lepsze to jednak niż nic.

"Dzwońcie do dziewczyn, żeby przysłały tampony"

O ile jeszcze pierwsi zmobilizowani zostali wysłani na front w miarę dobrze wyposażeni, o tyle w wielu jednostkach zabrakło odpowiedniego wyposażenia indywidualnego. Jeśli otrzymali śpiwory i karimaty, to zabrakło zestawów medycznych. Żołnierka tłumaczy zmobilizowanym, że nawet apteczki samochodowe wystarczą. Do tego będą potrzebowali tabletek na rozwolnienie i... tamponów.

Tłumaczy żołnierzom, że wystarczy, aby żony kupiły im najtańsze i wyjaśnia, iż są one potrzebne do zatamowania krwotoków po zranieniu. Faktycznie na kursach TC3 często przywołuje się tę metodę jako sposób na awaryjne zabezpieczenie rany w przypadku braku podręcznego pakietu z zasięgu ręki, ale w żadnej armii NATO żołnierza nie wysyła się na pole walki bez stazy taktycznej i środków hemostatycznych.

Co znamienne, wypowiedź Rosjanki oznacza, że żołnierze nie przechodzą kursu ratownictwa medycznego nawet na najniższym poziomie, który powinien być znany każdemu żołnierzowi. Jeden z nich usłyszał, że ma pilnować stazy i jej nie zgubić. Przytwierdził ją więc do munduru trytytkami. W przypadku zranienia nie byłby w stanie skorzystać z niej w krótkim czasie.

To oznacza tylko jedno - Rosjanie wysyłają na front żołnierzy całkowicie nieprzygotowanych do walki.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Duże potrzeby frontu

Do niewoli trafili już pierwsi żołnierze, którzy zostali zmobilizowani 21 września. Jak się okazuje, mimo zapowiedzi rosyjskiego dowództwa, powołani nie są szkoleni, nie przechodzą ćwiczeń zgrywających pododdziały, a wprost z komend mobilizacyjnych są wysyłani na front. Rekordzista dostał się do niewoli już drugiego dnia po dotarciu do Donbasu.

I niewiele zmienia tu nowe zarządzenie Putina, który w tym tygodniu zażądał wyeliminowania wszystkich błędów popełnionych podczas "częściowej mobilizacji". Do wojska powoływani byli mężczyźni chorzy na nowotwór albo nawet z trzecim stopniem niepełnosprawności. - W trakcie działań mobilizacyjnych otrzymuje się wiele informacji od obywateli na temat samej organizacji naboru, jakości dostaw, warunków życia i innych kwestii. Pojawia się wiele pytań. Musimy naprawić wszystkie błędy i zapobiec im w przyszłości - mówił rosyjski dyktator.

Jeden z żołnierzy, który trafił do 1. Pułku Pancernego ze składu 2. Dywizji Strzelców Zmotoryzowanych Gwardii został wysłany pod Charków zaledwie po dwóch dniach od zmobilizowania. Okazało się, że nie zna nie tylko dowódcy jednostki, ale i kolegów, z którymi ma służyć. Żołnierze zostali wysłani na front bez jakiegokolwiek przeszkolenia. Broń otrzymali dopiero w Ukrainie.

Pojawiają się doniesienia, że wydawana broń osobista jest zniszczona, zardzewiała albo niekompletna. Podobnie ma się dziać z pojazdami, które żołnierze pobierają z magazynów mobilizacyjnych.

Nowy szef logistyki

Za całkowity bałagan odpowiadał wiceminister, gen. armii Dmitrij Bułgakow, który kierował logistyką rosyjskich sił zbrojnych od 2008 roku. Na jego głowie było przygotowanie zapasów mobilizacyjnych, stan rezerw magazynowych i ich odpowiednie zabezpieczenie oraz konserwacja.

Wraz z przebiegiem wojny okazało się, że stan magazynów jest daleki od deklarowanego, a zabezpieczenie logistyczne walczących wojsk dalekie od optymalnego. Już w drugim tygodniu walk Rosjanom zabrakło paliwa i amunicji artyleryjskiej. Nikt nie przygotował oddziałów do długotrwałego konfliktu.

Bałagan, jaki Rosjanie mają na tyłach, znacznie wpłynął na brak postępów rosyjskiego uderzenia. Z tego powodu odwołano gen. Bułgakowa, którego zastąpił pupilek Putina, gen. płk. Michaił Mizincew, który gasi wszelkie pożary w Ukrainie. Jeden z najbardziej doświadczonych oficerów jest wysyłany wszędzie tam, gdzie Rosjanie sobie nie radzą. Przejął chwilowo dowództwo na froncie południowym, a potem osobiście dowodził zdobyciem Mariupola. Ostatnio kierował walkami pod Chersoniem. Teraz będzie musiał zająć się kulejącą logistyką. Zwłaszcza że zima zbliża się dużymi krokami, a "generał Mróz" stanie po stronie tych, którzy będą lepiej przygotowani do walk w niskich temperaturach.

Dla Wirtualnej Polski Sławomir Zagórski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także