"Niech zrobią to Polacy". Obóz Trumpa ma plan na Ukrainę
Doradcy z otoczenia prezydenta elekta Donalda Trumpa naciskają na wdrożenie planu "zamrożenia" konfliktu między Ukrainą a Rosją - pisze amerykański "Newsweek". Plan zakłada również utworzenie strefy zdemilitaryzowanej o długości ponad 1200 kilometrów, którą mają nadzorować siły z Europy, w tym Polski - donosi "The Wall Street Journal".
14.11.2024 | aktual.: 14.11.2024 19:59
"Newsweek" przypominał też wcześniejsze obietnice Trumpa, który wielokrotnie twierdził, że jest w stanie zakończyć konflikt na Ukrainie w jedną dobę, choć nie sprecyzował, w jaki sposób miałby to osiągnąć.
Na początku listopada "WSJ" donosił, że sztab Trumpa proponuje utrzymanie rosyjskiej okupacji na 20 proc. terytorium Ukrainy, utworzenie ponad 1200-kilometrowej zdemilitaryzowanej strefy oraz 20-letnią blokadę ukraińskich starań o członkostwo w NATO.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Informacje te potwierdził prezydent Czech, Petr Pavel, stwierdzając 9 listopada, że za zabezpieczenie wschodniej flanki i tej zdemilitaryzowanej strefy odpowiedzialność przejmie Europa.
- Nie wysyłamy amerykańskich mężczyzn i kobiet, aby podtrzymywali pokój na Ukrainie. I nie płacimy za to. Niech zrobią to Polacy, Niemcy, Brytyjczycy i Francuzi – powiedział cytowany przez "WSJ" członek zespołu Trumpa, zachowując anonimowość. "Możemy zapewnić szkolenie i inne wsparcie, ale lufa pistoletu będzie europejska" – dodał.
"Newsweek" przytacza również słowa wiceprezydenta elekta, J.D. Vance’a, który stwierdził, że "pokojowe rozwiązanie" oznacza, iż "aktualna linia oddzielająca Rosję i Ukrainę stanie się czymś na kształt strefy zdemilitaryzowanej".
"Kijów raczej się nie zgodzi"
Amerykański strateg i były doradca głównodowodzącego ukraińskimi siłami, Dan Rice, podkreślił w rozmowie z tygodnikiem, że "Kijów raczej nie zgodzi się na tymczasowe zawieszenie broni, ale potrzeba znacznych europejskich sił wzdłuż granicy rosyjsko-ukraińskiej, by zapobiec rosyjskim próbom zdobycia terytorium".
Natomiast analityczka Karolina Hird z Ośrodka Studiów nad Wojną (ISW) powiedziała "Newsweekowi", że strefa zdemilitaryzowana "służyłaby za bazę do kolejnej inwazji na Ukrainę w perspektywie 5, 10 lub 15 lat, po tym, jak jego (Putina przyp. red.) armia odpocznie, wzmocni się i wyciągnie wnioski z ostatnich starć".
Zdaniem Hird, strefa "prawie zalegalizowałaby okupację" części Ukrainy, dodatkowo wzmacniając kontrolę Kremla nad Ukraińcami na tych obszarach. - Strefa zdemilitaryzowana nie zakończyłaby wojny na niczyich warunkach, poza warunkami Rosji - podkreśliła ekspertka ISW.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Ukraina pójdzie na ustępstwa? Podolak o planie Trumpa