Obostrzenia. Cimoszewicz wskazał, kogo nie chce drażnić PiS
W mijającym tygodniu padły kolejne niechlubne rekordy czwartej fali, zarówno jeśli chodzi o nowe przypadki zakażeń, jak i zgony związane z COVID-19. Specjaliści ostrzegają, że sytuacja w szpitalach staje się coraz trudniejsza, a w niektórych województwach wkrótce może zabraknąć łóżek dla chorych na COVID-19. - Polski rząd zachowuje się krańcowo nieodpowiedzialnie - ocenił w programie "Newsroom" WP były premier Włodzimierz Cimoszewicz. Jak przekonywał, w działaniu PiS nie ma żadnej koncepcji. - Nie ma nawet takich błędnych założeń, jak kiedyś były w Szwecji. Szwedzi sami się później przyznali, że oczekiwanie na osiągnięcie zbiorowej odporności przez brak ingerencji jest tragicznym błędem, bo będą umierali ludzie. Dziś oczywiście w głównym stopniu dotyczy to ludzi niezaszczepionych i jest w tym sporo ich własnej odpowiedzialności. Jednak władze publiczne nie mogą powiedzieć: "no cóż, jeśli ci ludzie chcą umrzeć, to niech sobie umierają", choćby dlatego, że przy okazji umierają inni, bo już dla nich nie ma miejsca w szpitalu i lekarz nie ma dla nich czasu. To niewytłumaczalne i karygodne - tłumaczył. W odniesieniu do tego, czy rachunek polityczny jest dziś ważniejszy niż zdrowie Polaków, Cimoszewicz stwierdził, że "tak mu się wydaje". - Nie mam oczywiście żadnych potwierdzeń w postaci badań socjologicznych, ale mam wrażenie, że wysoki odsetek niezaszczepionych to wyborcy PiS-u, czyli albo ludzie, którzy mają niewielką wiedzę, albo ze sceptycyzmem podchodzą do ustaleń naukowych, albo wierzą w teorie spiskowe. PiS nie chce ich ograniczać i drażnić, żeby nie tracić poparcia społecznego, ale odbywa się to kosztem całego społeczeństwa - tłumaczył.