PolitykaObłuda, brutalność i chora kobieta

Obłuda, brutalność i chora kobieta

Już w lipcu ubiegłego roku Waldemar Pawlak skarżył się swoim rozmówcom spoza PSL, że Platforma chce zniszczyć jego pozycję i napuszcza na niego służby specjalne i media – ustaliła „Gazeta Polska”. Dziś Pawlak przekonany jest, że za atakami mediów na niego stoi drugi wicepremier w rządzie Tuska – Grzegorz Schetyna, który pragnie osłabić jego pozycję, a nawet zmusić do rezygnacji z kierowania PSL. Ta wojna w rządzącej koalicji jest najkrwawszą z dotychczasowych, bo walczą ze sobą najsilniejsi.

Obłuda, brutalność i chora kobieta
Źródło zdjęć: © PAP

24.03.2009 | aktual.: 24.03.2009 12:37

W „Gazecie Polskiej” pisaliśmy o metodach Schetyny, służących budowaniu przez niego swoich wpływów. Należą do nich świetne kontakty nie z szeregowymi dziennikarzami, lecz z właścicielami mediów. To Schetyna „ma przełożenie” na kierownictwo TVN czy Polsatu oraz dobre kontakty w Axelspriger – nie mają wątpliwości nasi informatorzy. W PSL powszechne jest przekonanie, że za medialnymi atakami na tę partię stoi właśnie Schetyna. W „Dzienniku” ukazał się tekst o tym, że Waldemar Pawlak zbudował wokół siebie układ towarzysko-biznesowy, który jego zaufanym pozwala na korzystanie z publicznych pieniędzy. Chodziło o fundusze, którymi dysponuje Związek Ochotniczych Straży Pożarnych. Według „Dziennika” m.in. MON i MSWiA przekazywały OSP 50–60 milionów złotych. W odpowiedzi Pawlak na swym blogu zasugerował, że za tekstem może stać Schetyna. Potem w tej samej gazecie ukazał się sondaż, według którego aż 39 procent Polaków wolałoby, by PO nie miała koalicjanta.

Jak powszechnie uważa się w PSL, Schetynie zależeć ma na zniszczeniu Pawlaka, ponieważ okazał się zbyt silnym szefem koalicyjnej partii, z którym wszechwładny wicepremier musi się liczyć. Pawlak osłabiony i skompromitowany to dla niego mniej kłopotów z podziałem koalicyjnych łupów. Zastąpienie Pawlaka przez lidera mniej doświadczonego, mniej otrzaskanego w politycznych grach i bardziej ustępliwego – również.

„Nie mam nic do ukrycia. Moje działania są przejrzyste” – zapewniał Pawlak, ale mało kto mu uwierzył.

„Pan premier postąpił bardzo obłudnie”

To nie pierwsza kłótnia w obecnej koalicji, ale pierwsza o tak dużym znaczeniu. I pierwsza, w przypadku której padały ze strony najbardziej znaczących polityków obu partii aż tak ostre słowa. „Pan premier postąpił bardzo obłudnie i krzywdzi uczciwych działaczy PSL” – tak wypowiedź Tuska o nierównych standardach stosowanych wobec polityków przez koalicjantów skomentował Józef Zych. „Zaobserwowaliśmy już, że gdy osiągamy sukcesy, natychmiast następuje cios. I kolejny raz się okazało, że się nie myliliśmy” – mówił w „Rzeczpospolitej” anonimowy polityk PSL.

„Premier wychodzi z trudnej sytuacji naszym kosztem. Polityka bywa często taką brutalną grą” – mówił w „Dzienniku” Janusz Piechociński. „Niech nas PO stale nie poucza. Niech spojrzy na siebie i niech każdy posprząta na własnym podwóreczku” – dodawał na tych samych łamach Eugeniusz Kłopotek.

Tajemnicą poliszynela jest to, że w PSL politykiem wykorzystującym każdą okazję, by zaszkodzić PO, jest właśnie Kłopotek. Kłopotek obraził się wcześniej o ataki ze strony Julii Pitery. Oskarżyła ona polityka PSL o protekcję i występowanie w interesie biznesmena, domagającego się wytyczenia drogi łączącej jego stację benzynową z planowanym odcinkiem trasy S-5 koło Bydgoszczy. Tymczasem sprawa była zwykłą poselską interwencją, a reakcja minister Pitery wyglądała na przesadną. „Julia Pitera publicznie skłamała. To chora kobieta” – tak komentował to Kłopotek. Wysokie standardy, jakie rzekomo spełniać muszą politycy PO, czego dowodem ma być odejście z tej partii Tomasza Misiaka, także wyglądały w ostatnich tygodniach dość kontrowersyjnie. Wprawdzie Misiaka usunięto, ale o jego grzechach wypowiadał się w telewizjach poseł Waldy Dzikowski, który gdyby nie to, że skrył się za poselskim immunitetem, mógłby zasiadać dziś na ławie oskarżonych. Prokuratorzy chcieli mu bowiem postawić zarzuty korupcyjne. Chodziło o lata
1997–1998, gdy był on wójtem podpoznańskiego Tarnowa Podgórnego. Według prokuratury jedna z firm miała wyremontować mieszkanie wójta w dowód wdzięczności za wygrane w gminie przetargi na łączną kwotę pięciu milionów złotych.

Konfliktów, które nałożyły się na starcie wpływowych wicepremierów, jest więcej i wraz z obecnym głównym konfliktem mogą stworzyć wybuchową mieszankę. Po burzy na linii Pitera–Kłopotek mieliśmy sprawę minister Jolanty Fedak, nominowanej na swoje stanowisko z nadania PSL, która przedstawiła inne od rządowego stanowisko w sprawie emerytur dla nauczycieli. W głosowaniu nad akcyzą na papierosy PSL wspólnie z SLD i PiS zagłosowało za jej obniżeniem. Koalicjanci głoszą odmienne poglądy w sprawie finansowania partii politycznych, okręgów jednomandatowych, podatku liniowego czy reformy KRUS.

Konflikty nasiliły wybory prezydenta Olsztyna, wygrane przez kandydata PSL, który w drugiej turze z poparciem PiS pokonał kandydata PO.

Jak Miller i Kwaśniewski?

Spory zarówno pomiędzy koalicjantami, jak i w ramach rządzących partii, początkowo istniejące głównie w sferze plotek i wyglądające dość niewinnie, rozbiły już niejeden rząd. Wojna między Aleksandrem Kwaśniewskim i Leszkiem Millerem zniszczyła niegdyś potężne i mające świetne kontakty w mediach SLD. Siła niszcząca tamtego konfliktu była tak ogromna, ponieważ obie strony miały na siebie dużo, i to najcięższego kalibru haków. Gdy kłócą się gangsterzy, którzy mają o sobie wzajemnie dużą wiedzę, trup pada gęsto. Konflikt AWS i UW, a także wewnątrz AWS – pomiędzy zwolennikami Mariana Krzaklewskiego i Janusza Tomaszewskiego, znacząco przyczynił się do upadku rządu Buzka. Obok haków – powiedzmy – średniego jak na nasze warunki kalibru, AWS nie mógł liczyć na przychylność mediów.

Spory między koalicjantami doprowadziły też do upadku rządów PiS, ale poza tym, mimo skrajnej nieprzychylności mediów, nie zaszkodziły poważniej tej partii. Trudno było też zauważyć związek pomiędzy odchodzeniem z PiS poszczególnych znanych polityków a notowaniami tego ugrupowania. Zapewne nie bez znaczenia był tu fakt, że haków na polityków PiS było – jak na nasze standardy – stosunkowo mało, zaś wiele „afer”, w rodzaju laptopa Ziobry czy pomyłek w wypowiedziach któregoś z braci Kaczyńskich, było sztucznie nadmuchiwanych przez media.

Jak można przypuszczać, liczba i jakość haków, jakie mają na siebie obecni koalicjanci, oscyluje w górnej strefie stanów wysokich i tylko nadzwyczaj łagodne traktowanie ich przez media pozwalało im dotąd utrzymywać dobry wizerunek. Zdjęcie tej medialnej ochrony – gdyby rzeczywiście się dokonało, choćby za sprawą zaangażowania mediów w ich konflikty – bardzo szybko mogłoby uderzyć w obie strony sporów. * Afery bardzo platformiane i bardzo peeselowskie*

Ujawnione w ostatnich tygodniach afery są – odpowiednio – bardzo platformiane i bardzo peeselowskie. Wydają się idealnie pasować do tego, co o ich bohaterach mówi się na mieście (choć niekoniecznie pisze). Dorabianie się na styku biznesu polityki od zawsze kojarzyło się z politykami dawnego Kongresu Liberalno-Demokratycznego, dziś tworzącymi Platformę Obywatelską. Podobnie zresztą nepotyzm niemal każdemu politycznemu dziennikarzowi kojarzył się z PSL. Dlatego teksty na ich temat powszechnie uznano za wiarygodne.

Premier Tusk robił jak dotąd wrażenie polityka ostrożnego, który dbał o to, by konflikty z koalicjantem nie wymknęły się całkiem spod kontroli. Ale chyba właśnie zaczęły się wymykać. Wyrzucenie senatora Misiaka przy braku reakcji na bulwersujące teksty o Pawlaku naraziło go na zarzut niekonsekwencji. „Premierze, dziękujemy za Misiaka i prosimy o Pawlaka” – tak podwójne standardy stosowane przez szefa rządu skomentował poseł Zbigniew Girzyński z opozycyjnego PiS.

Piotr Lisiewicz

Źródło artykułu:WP Wiadomości
tomasz misiakpolitykapsl
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)