Oblężenie siedziby Prokuratury Generalnej w Wenezueli. Zdymisjonowano Ortegę Diaz
Prokurator generalna Wenezueli Luisa Ortega Diaz, która kwestionuje legalność przeprowadzonych w ubiegłą niedzielę wyborów do Konstytuanty, zaalarmowała w sobotę rano Wenezuelczyków, że siedziba jej urzędu została otoczona przez kilkudziesięciu żandarmów. Kilka godzin później prokurator zdymisjonowano.
05.08.2017 | aktual.: 30.03.2022 10:47
Narodowe Zgromadzenie Konstytucyjne Wenezueli, wybrane przed tygodniem, przegłosowało w sobotę dymisję prokurator generalnej kraju Luisy Ortegi Diaz, która zakwestionowała prawomocność wyborów do Konstytuanty.
Ortega została również uznana przez Konstytuantę za osobę niezdolną do pełnienia jakichkolwiek funkcji publicznych.
"Protestuję przeciwko tym arbitralnym działaniom wobec wspólnoty narodowej i międzynarodowej" - napisała Ortega kilka godzin wcześniej na Twitterze, publikując jednocześnie zdjęcie żandarmerii blokującej wejście do gmachu Prokuratury Generalnej.
Wojskowa "blokada" siedziby Prokuratury Generalnej nastąpiła nazajutrz po zaprzysiężeniu Narodowego Zgromadzenia Konstytucyjnego wyposażonego w niemal nieograniczone uprawnienia do zmiany wenezuelskiej ustawy zasadniczej oraz zreformowania wszystkich instytucji państwa, poczynając od demokratycznie wybranego parlamentu, w którym ogromną przewagę ma opozycja.
Prezydent Wenezueli Nicolas Maduro oskarżył w piątek prokuratur generalną kraju o to, że jest "wspólniczką zbrojnej rebelii", jak nazwał falę masowych protestów opozycji przeciwko jego działaniom. Podczas demonstracji antyrządowych w ciągu czterech miesięcy poniosło śmieć ponad 120 osób.
Maduro, nawiązując do działań podejmowanych przez Luisę Ortegę w celu wyjaśnienia okoliczności śmierci wielu uczestników antyrządowych demonstracji, oświadczył, że Konstytuanta posłuży m.in. do rozprawienia się z Prokuraturą Generalną, która "jest wspólniczką zbrojnej rebelii, zapewniając ochronę jej uczestnikom".
Co wydarzyło się w Wenezueli?
Jak doszło do tego, że tak bogaty w zasoby kraj stanął w obliczu zapaści? Wszystko zaczęło się od gwałtownie spadających cen ropy w 2014 r. Ponieważ Maduro i jego socjalistyczny poprzednik Hugo Chavez przez lata opierali swój system gospodarczy niemal wyłącznie na przychodach z ropy naftowej, rezultatem była gospodarcza zapaść. Pojawiła się niekontrolowana inflacja, a za nią głód, chaos i puste półki w sklepach.
Już wówczas pojawiły się protesty i szerokie niezadowolenie społeczne, czego efektem było potężne zwycięstwo opozycji w wyborach parlamentarnych w 2015, dające jej ponad 2/3 mandatów. Wybory nie zmieniły jednak sytuacji politycznej. Tuż przed wyborami Maduro przeprowadził czystkę Najwyższego Trybunału Sprawiedliwości (odpowiednika polskiego Trybunału Konstytucyjnego), obsadzając go swoimi najwierniejszymi sojusznikami i od tej pory używa go jako broni przeciwko opozycji.
Wyrok Trybunału z 28 marca, za pomocą którego Trybunał praktycznie przejął całą władzę parlamentu, był bezpośrednim zarzewiem fali protestów trwającej do dziś. I nic nie zapowiada, by mogła się wkrótce zakończyć.
Źródło: PAP, WP