Obajtek, kandydat widmo. Pojawił się i szybko zniknął. "Jeździ sobie po regionie"

Daniel Obajtek pojawił się w kilku miejscach województwa podkarpackiego, nie zapowiadając wcześniej wizyty. Chwali się zdjęciami, ale mieszkańcy są rozgoryczeni, bo chcieliby spotkać się z kandydatem z ich regionu i zadać pytanie. Tłumaczenie jego sztabu jest co najmniej zadziwiające.

Daniel Obajtek - były prezes Orlenu
Daniel Obajtek - były prezes Orlenu
Źródło zdjęć: © East News | Andrzej Iwanczuk/REPORTER

Daniel Obajtek spędził miniony weekend na Podkarpaciu. Były prezes Orlenu, kandydujący z "jedynką" na liście PiS, każdego dnia zamieszczał w sieci zdjęcie z innego miejsca w województwie. Ale w żadnej z tych miejscowości nie zapraszał mieszkańców, by mogli spotkać się osobiście. Ludzie są rozgoryczeni, że Obajtek dosłownie objawia się gdzieś na chwilę i zaraz go nie ma.

W niedzielę Daniel Obajtek odwiedził kultowe miejsce na mapie Podkarpacia. To Kuchnia Polowa w Lutczy przy drodze między Krosnem a Rzeszowem. Udaliśmy się tam następnego dnia. Na parkingu stoi kilka stolików z parasolami i przyczepa. To tam serwowana jest słynna na cały region wojskowa grochówka i żurek. - Tak, miałam przyjemność obsługiwać pana Daniela - mówi nam obsługująca klientów kobieta w średnim wieku. - Bardzo grzeczny, kulturalny pan - dodaje.

Na jej słowa reagują obecni tam lokalni mieszkańcy. - Obajtek? I co, płacił bonami za paliwo? - odzywa się ironicznie jeden z mężczyzn, a pozostali parskają śmiechem.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Obajtek w kultowym miejscu na Podkarpaciu. "Prawie mnie rozjechał"

- Widziałem go, jak jechał. Szedłem poboczem, pędził, że prawie mnie rozjechał - dodaje inny mieszkaniec regionu. - A tyś wiedział, że on tu będzie? - dopytuje. Mieszkańcy zgodnie twierdzą, że nikt o wizycie Obajtka nic nie wiedział. - To nie nasz chłop. Od razu to widać - mówi nam pan Józef z Lutczy. - Rzońca jest nasz. On przyjedzie, spotka się, pogadać można. Pogada jak równy z równym i to mnie się podoba - podkreśla.

Kuchnia Polowa Lutcza
Kuchnia Polowa Lutcza© WP

- Nikt tu nie wiedział, że on będzie. Byśmy się wybrali, pogadali. Ja mam parę pytań do pana prezesa, ale na co to, jak to tchórz - dodaje pan Wojciech, rolnik, który na poboczu zatrzymał właśnie swój traktor. - On to tak - pojeździ, żeby się pochwalić, że jeździ i tyle. To nie jest polityk. Wielki pan, wójt z Pcimia, a nie potrafi z ludźmi porozmawiać - podsumowuje.

Sam Obajtek był nieosiągalny, ale zapytaliśmy w jego biurze, czy to ustalona strategia. - Pan Daniel jeździ sobie po regionie. Nie informujemy mediów, bo nie planujemy spotkań z mediami - to enigmatyczna odpowiedź, którą dostaliśmy od asystentki byłego prezesa Orlenu. Faktycznie, właśnie w ten sposób kampanię przedstawiają mieszkańcy pozostałych miast i wsi, które odwiedził.

Obajtek w Stalowej Woli i Sieniawie. "Tu widać go tylko na plakatach"

W piątek Daniel Obajtek spacerował po polach rzepaku w Sieniawie. W sieci pochwalił się krótkim nagraniem, w którym sprzeciwia się polityce "Zielonego Ładu". Lokalni mieszkańcy twierdzą jednak, że o jego wizycie dowiedzieli się z mediów społecznościowych, a na miejscu nikt go nie widział. - Obajtka widać tu tylko na plakatach - słyszymy.

W sobotę Obajtek gościł w Stalowej Woli, gdzie poszedł na lokalny rynek. W tym przypadku kandydat PiS rozmawiał ze sprzedawcami i przechodniami. Jednak także tym razem mieszkańcy miasta nie doczekali się otwartego spotkanie z politykiem. Po raz pierwszy udzielił krótkiego wywiadu dla lokalnych mediów, w którym poinformował o swoim programie. Przy okazji, poparcia udzielił mu prezydent Stalowej Woli Lucjusz Nadbereżny. Również tutaj wielu mieszkańców wyrażało w mediach społecznościowych rozczarowanie, że wizyta została zorganizowana "przelotem".

Obajtek w Nisku. Media: Mieszkańcy chcieli zapytać, dlaczego powiesił banery bez ich zgody

Emocje wzbudziła także wizyta Obajtka w Nisku. Były prezes Orlenu odwiedził tam jedną z lodziarni. Rozmawialiśmy z przedstawicielami lokalnych mediów. Podkreślają, że wizyty polityka nigdzie nie zapowiadano. Słyszymy także, że gdyby tak było, lokalni mieszkańcy mieliby z nim o czym porozmawiać. Jak mówi WP Piotr Kania z portalu nizanskie.info, wielu mieszkańców jest zbulwersowanych prowadzoną przez Obajtka kampanią. Były prezes Orlenu nie tylko nie poinformował nikogo o swojej wizycie, ale także jego sztab zawiesił banery bez pytania o zgodę właścicieli niektórych posesji.

- Najwięcej banerów Daniela Obajtka pojawiło się wzdłuż głównej arterii Niska, czyli na ul. Wolności oraz na Sandomierskiej, głównie w miejscach uważanych za niezamieszkałe lub opuszczone. Trzy z nich zostały zamieszczone w miejscach zabronionych prawem, na ogrodzeniu szkoły w Nisku oraz ogrodzeniu przepompowni wody - dodaje Kania.

- Część mieszkańców, na których posesjach znalazły się banery Obajtka, jest oburzona tak szeroką skalą rozwieszenia ich bez pytania o zgodę. Część tych, którzy mu sprzyjają, z pewnością nie ma nic przeciwko - zaznacza dziennikarz.

Sztab kandydata PiS już przyznał, że zdarzały się banery, które nie były wieszane zgodnie z prawem.

Rzońca o swoim haśle wyborczym: "Nie chciałem nikomu dokuczyć"

W regionie wiele mówi się także o rywalizacji między Obajtkiem, a kandydującym z numerem drugim Bogdanem Rzońcą, który na swoich plakatach zaznacza "Jestem stąd".

- Większość kampanii poświęciłem na mobilizację ludzi do pójścia do wyborów - mówi nam Bogdan Rzońca, który w ciągu ostatnich dni aktywnie działa w regionie. W przeciwieństwie do Daniela Obajtka, Rzońca bierze udział w wielu lokalnych uroczystościach.

- Ja preferuję spotkania bezpośrednie, twarzą w twarz, na rynku, chodniku, rozmawiam z ludźmi i to mi przynosi satysfakcję - mówi nam Rzońca. Pytany o swoje hasło wyborcze zapewnia, że nie jest to "szpilka wobec jedynki". - Była promocja z pieniędzy unijnych i stworzyłem banery przed kampanią, gdy nie wiedziałem jeszcze, czy będę kandydować. To hasło brzmiało: "Jestem stąd. Pracuję z Brukseli dla Podkarpacia". Teraz w kampanii zostało już tylko "jestem stąd" - podkreśla Rzońca.

- Nie chciałem nikomu dokuczyć. Jestem stąd, tu pracuję i tu mieszkam - dodaje europarlamentarzysta. Pytany, czy osobom spoza Podkarpacia trudniej jest robić tu kampanię, stwierdza: - Nie, jeżeli ktoś ma nazwisko. A Daniel Obajtek je ma...

Przerywa myśl i zaznacza, że kampania to gra zespołowa. - Zobaczymy, kto będzie miał więcej szczęścia - kończy Rzońca.

Bogdan Rzońca otwarcie informuje, jak będzie przebiegać jego kampania w najbliższych dniach. Takich informacji, mimo wielu prób, nie udaje nam się uzyskać od sztabu Obajtka. Nie udzielają ich również lokalne struktury PiS w Krośnie i Jaśle. Podobnie jest w Rzeszowie. - Nie wiem, nie mam przy sobie kalendarza - ucina Karol Ożóg, działacz PiS.

Politolog o kampanii Obajtka: Niezrozumiałe i nieskuteczne

- Z punktu widzenia kampanii wyborczej wydaje się to korzystne i celowe, że Daniel Obajtek unika spotkań z mediami. Chce uniknąć ognia pytań w związku ze sprawami Orlenu czy Lotosu, które mogłyby okazać się niewygodne i docelowo zaszkodzić jego wizerunkowi - ocenia w rozmowie z Wirtualną Polską dr hab. Bartłomiej Biskup z Wydziału Nauk Politycznych i Studiów Międzynarodowych UW.

W jego ocenie niezrozumiałe są jednak działania Obajtka, które polegają na unikaniu spotkań z wyborcami. - Myślę, że takie rozmowy z ludźmi, w miejscu, gdzie tych sympatyków nie brakuje, mogłyby okazać się korzystne i mobilizujące potencjalnych wyborców. Oczywiście, mogłyby pojawić się pojedyncze osoby, które krytykowałyby jego działania, ale ta korzyść z takich spotkań jest niewątpliwie większa - zaznacza ekspert.

- Jest to nietypowe i przyjęta strategia może nie być tak skuteczna, jak działania konkurenta, wieloletniego europosła Bogdana Rzońcy - ocenia Bartłomiej Biskup. - Wiadomo, że największa konkurencja to ta na liście - podsumowuje.

Joanna Zajchowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1786)