O zaginięciu tej 3-latki mówili wszyscy. Studentka twierdziła, że nią jest
Madeleine McCann zniknęła z hotelu, w którym spędzała wakacje z rodziną. Co się stało z dziewczynką, nie wyjaśniano, choć minęła dekada. Teraz media żyją historią Harriet Brookes, która uznała się za słynną zaginioną. Jak się szybko okazało, to był żart.
"Jestem Madeleine McCann i nie wiem, co ze sobą zrobić" – napisała na Facebooku młoda dziewczyna i z miejsca zyskała sławę. Ładnej blondynce uwierzyło kilkadziesiąt tysięcy osób albo przynajmniej zainteresowało się jej wpisem. Jeszcze więcej czyta dziś o dziewczynie w mediach. Dowodami na to, że nie kłamie miały być plamka w oku i znamię na nodze, identyczne jak u Madeleine.
Internauci podzielili się na dwa obozy: jedni uwierzyli Harriet, drudzy zaczęli nagonkę, zauważając m.in. że prawdziwa Maddie byłaby młodsza o co najmniej 5 lat. Tak czy inaczej, studentka ma teraz swoje 5 minut sławy, o które, jak przekonuje, wcale się nie prosiła. Nienawistne komentarze sprawiły, że zaczęła odwracać kota ogonem. "To był tylko niewinny żart" – przeczytali wreszcie zwolennicy i przeciwnicy teorii Harriet. Mimo to post wciąż się roznosi.
Madeleine McCann była 3-letnim dzieckiem, które wraz z bliskimi spędzało lato w Portugalii. Kiedy rodzice bawili się ze znajomymi, zniknęła z pokoju. Śledczy początkowo zakładali, że dziewczynkę zabili złodzieje, potem cień podejrzeń padł na matkę i ojca. Później wycofano te oskarżenia, w końcu zamknięto sprawę. Po jakimś czasie poszukiwania Maddie zostały jednak wznowione i trwały do 2016 r. Rok temu sądzono, że dziewczynka znalazła się we Włoszech. Przypominała ją pewna bezdomna - o sprawie pisaliśmy tu.