O wyższości orła na majtkach i w polu czarnym nad orłem tęczowym
Ministrowie Mariusz Błaszczak i Joachim Brudziński toczą korespondencyjny pojedynek. Stawką jest miano pierwszego obrońcy godła i moralności. W tle pojawiają się środowiska LGTB i pierwsza dama.
Trudno powiedzieć, który z panów ministrów ma większe zasługi na polu ścigania/obrażania/prześladowania gejów i lesbijek. To dlatego, że gdy wydaje się, że w tej zaciętej rywalizacji wygrywa Mariusz Błaszczak, Joachim Brudziński (czyżby to była zazdrość?) natychmiast przebija rywala w tej nietypowej konkurencji.
"Sodomici", wszędzie ci wstrętni "sodomici"
W ostatnich tygodniach prowadził Błaszczak. O Marszu Równości w Poznaniu z 12 sierpnia raczył się wyrazić: „Kolejna parada sodomitów, którzy próbują narzucić swoją interpretację praw i obowiązków obywatelskich innym”. Na gładkim czole polityka PiS nie pojawiła się przy tym nawet najmniejsza zmarszczka.
Joachim Brudziński musiał być w prawdziwym szoku. No bo jak to tak? To on zachęca policję do ścigania profanów symboli narodowych (8 lipca przeszkadzał mu ptak umieszczony na tęczowym polu na Marszu Równości w Częstochowie)
, a tu Błaszczak jedną wypowiedzią kradnie mu show.
Wiceprezes PiS to musi być jednak twardziel. Otrząsnął się, a jego ludzie wyprowadzili kolejny cios. W ostatnią sobotę Marsz Równości przeszedł w Katowicach. W jego trakcie policja legitymowała osoby, które miały na sobie koszulki z tęczowym, godłopodobnym ptaszyskiem. Zapowiedzieli, że upichcą do prokuratury wnioski o ukaranie profanów.
Nie wiem, czy minister Brudziński odczuwa jakąś szczególną - ocierającą się o ekstazę - satysfakcję z tego, że policja coraz częściej, zamiast ścigać bandytów, zajmuje się sprawami dla bezpieczeństwa Polaków pobocznymi. A to wpadnie rano do domu kogoś, kto na pewnym pomniku zawiesił flagę z napisem „Konstytucja”, a to – jak w Katowicach – nosi koszulkę z jakimś stworem, który coś tam ministrowi Brudzińskiemu przypomina.
Jaką trzeba mieć wyobraźnię, żeby skojarzyć godło (wizerunek orła białego w koronie w czerwonym polu) z tym tęczowym czymś tam.
Te przypadki należy koniecznie sprawdzić
Ale ponieważ szef MSWiA ma najwyraźniej wyobraźnię niczym nieskrępowaną, a od pewnego i możliwości niemałe w realizowaniu swoich fantazji, wskazuję mu kolejne tropy. Natychmiast powinna je podjąć policja.
Trop numer jeden:
Pewna pani kibicowała naszym piłkarzom w czarnej koszulce z białym orłem. Dopuściła się zresztą recydywy, bo w takiej samej paradowała na Łotwie w czasie bardzo ważnej imprezy. Na pewno ta podejrzana osoba znajduje się na licznych zdjęciach agencji fotograficznych. Podpowiem, że często widywana jest w okolicach Pałacu Prezydenckiego.
Trop numer dwa:
Orzeł z koroną na polu czerwonym polu znalazł się na majtkach, którymi handlowała pewna firma (policji nie będę wyręczał). Konkretnie – w miejscu, gdzie każdy heteryk, w tym pan Joachim Brudziński, ale i każdy gej – mają przyrodzenie. A wiadomo, co się dzieje, gdy człowiek oddaje się czynnościom fizjologicznym.
Z chęcią podałbym więcej przykładów, ale tych nawet „internety” nie pomieszczą. Zresztą sam pan minister Brudziński będzie w stanie je wytropić, oczywiście przy odrobinie dobrej woli. Najbliższa okazja nadarzy się w okolicach 11 listopada. Wtedy na ulice polskich miast, miasteczek i wiosek (nie są wszak gorsze) wylegną tłumy młodych ludzi. Orłopodobne ptaszyska umieszczą na swoich ubraniach w różnych konfiguracjach.
Z przekonaniem graniczącym z pewnością napiszę, że panowie Joachim Brudziński i Mariusz Błaszczak tym razem będą zachwyceni.
Bo nieważne, jak ptak wygląda. Ważne, kto go nosi. Najwyraźniej według panów ministrów tylko ktoś, komu oni przystawią pieczątkę "prawdziwy Polak", nawet wtedy, gdy "profanuje”, to nie profanuje.