"Wiedzą, że ich przykryją". Gen. Skrzypczak grzmi
Nie milkną echa po incydencie z policyjnym Black Hawkiem, który zahaczył o linię wysokiego napięcia. - Nie lata się nad głowami ludzi. Jeżeli ktokolwiek tak robi, to popełnia przestępstwo - komentuje gen. Waldemar Skrzypczak.
Przelot policyjnego śmigłowca Black Hawk miał stanowić główną atrakcję niedzielnego pikniku wojskowego, który organizowany był pod Ciechanowem w związku ze 103. rocznicą bitwy pod Sarnową Górą. Przelot o mały włos nie zakończył się tragedią, gdy pilot zahaczył o linię wysokiego napięcia, a zerwany drut runął na ziemię.
W rozmowie z dziennikiem "Fakt" sytuację skomentowali gen. Waldemar Skrzypczak i gen. Roman Polko. Wojskowi nie zostawiają suchej nitki na zachowaniu pilota.
- Wiadomo, że jak śmigłowiec startuje, to wzbija się kurz, lecą pyłki i już samo to było błędem, bo narażało ludzi na jakieś drobne urazy. A już latanie nad głowami, gdzie są kobiety i dzieci, które mogą się przestraszyć, i nad linią wysokiego napięcia, no to też jednak jest niewłaściwe - stwierdził w rozmowie z "Faktem" generał Roman Polko.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
- Ludzie są wrażliwi, mają różne poziomy strachu, a pokaz ma być po to, żeby był fajny show, a nie po to, by przestraszyć ludzi - dodaje generał.
Gen. Skrzypczak stwierdził natomiast, że taki przelot "to przestępstwo". - Moim zdaniem, złamali elementarne zasady bezpieczeństwa. Nie lata się nad głowami ludzi. Nie wolno tego robić. Jeżeli ktokolwiek tak robi, to popełnia przestępstwo, a przede wszystkim narusza zasady ruchu w powietrzu. Nie lata się nad skupiskami ludzkimi w sytuacji, gdy nie wykonuje się żadnej misji, ale robi się pokaz, demonstrację śmigłowca. Po co szukać jeszcze okazji do narażania ludzi? - powiedział w rozmowie z "Faktem" były dowódca Wojsk Lądowych.
Seria kompromitujących wpadek policji
Eksperci są zgodni, że policja zalicza ostatnio serię kompromitujących wpadek i będą się one powtarzać. Gen. Polko przypomniał w rozmowie z dziennikiem sprawę granatnika w gabinecie komendanta Szymczyka, wycinanie confetti przez policjantów, czy też podglądanie ludzi z wysięgnika.
- Ludzie, nawet jak dostajecie kompletnie durne rozkazy, to na tym poziomie jest zasada "myślących bagnetów" i trzeba czasem nawet przełożonemu uświadomić, że się myli - komentuje gen. Polko.
- Problemem jest to, że ci ludzie wiedzą, że co by się nie wydarzyło, to i tak im się nic nie stanie, bo ich "przykryją" - podsumowuje gen. Skrzypczak.
Źródło: "Fakt"