ŚwiatNYT: Iracka Rada Zarządzająca zaczyna nie zgadzać się z USA

NYT: Iracka Rada Zarządzająca zaczyna nie zgadzać się z USA

Szef tymczasowej irackiej Rady Zarządzającej Ahmad Szalabi przebywa w tym tygodniu w Nowym Jorku, aby zabiegać o zmianę amerykańskiej polityki w powojennym Iraku. W trakcie tych starań, jak napisał wtorkowy "New York Times", może "ostatecznie przeobrazić się z protegowanego konserwatystów w Pentagonie w irackiego nacjonalistę mówiącego dobitnie własnym głosem".

W wywiadzie dla NYT Szalabi wyraził wdzięczność administracji Busha za obalenie rządu Saddama Husajna, ale gdy przedstawił swe konkretne sugestie, okazało się - jak napisał dziennik - że "kłócą się one z polityką Waszyngtonu w Bagdadzie i w ONZ".

Szalabi nie chce dodatkowych wojsk

Szalabi zaproponował w szczególności, aby irackiej Radzie Zarządzającej powierzyć przynajmniej częściową kontrolę nad kluczowymi ministerstwami finansów i spraw wewnętrznych; odrzucił też projekty skierowania do Iraku dodatkowych kontyngentów obcych wojsk i zamiast tego zalecił szybkie tworzenie irackich sił bezpieczeństwa.

Waszyngton chce zaczekać z przekazaniem władzy Irakijczykom aż do uchwalenia konstytucji i przeprowadzenia wyborów, które w najlepszym razie mogą nastąpić w połowie przyszłego roku. Amerykanie zabiegają także o jeszcze jedną dywizję międzynarodową w sile 10-15 tys. ludzi, która wsparłaby ich w regionie sunnickim na północ od Bagdadu.

Iracki polityk powiedział, że pragnie, aby Zgromadzenie Ogólne NZ uznało 25-osobową Radę Zarządzającą, powołaną przez Amerykanów w konsultacji z irackimi ugrupowaniami antysaddamowskimi, za suwerenną władzę Iraku. W tym celu wysłał swych przedstawicieli do Paryża i Berlina, aby omówić z Francuzami i Niemcami koncepcję uchwalenia w ONZ rezolucji, która uznałaby suwerenność tymczasowych władz irackich. Zgodnie z pomysłem Szalabiego, wojska USA pozostałyby w Iraku, ale już nie w charakterze sił okupacyjnych, lecz jako gwarancja bezpieczeństwa.

Jak zaoszczędzić miliardy dolarów

Szalabi zamierza też powiedzieć ONZ i Senatowi USA, że wszyscy zaoszczędziliby miliardy dolarów, gdyby pozwolili pokierować odbudową samym Irakijczykom. Wszystko to nie podoba się Amerykanom. Jeden z współpracowników Szalabiego powiedział, że "ludzie w Waszyngtonie oskarżają nas o spiskowanie z wrogami Ameryki".

Szef irackiej Rady Zarządzającej zapewniał NYT, że wcale nie przeszedł na drugą stronę. "Zabiegam (w istocie), aby Amerykanie pozostali w Iraku" - oświadczył. "Obawiamy się, że stracą zapał i wrócą do domu, jeśli obecna sytuacja potrwa dłużej".

Politycy iraccy - pisze NYT - uważają, że Stany Zjednoczone tracą powoli zaufanie Irakijczyków, a rygory okupacji podsycają partyzantkę, która może nadwątlić determinację Waszyngtonu, by doprowadzić do końca transformację kraju.

Powierzyć Irakijczykom odpowiedzialność

Szalabi oświadczył, że Irakijczykom powinno się już teraz w większym stopniu powierzyć odpowiedzialność za zapewnienie bezpieczeństwa wewnętrznego, bo nie da się przywrócić spokoju, polegając głównie lub wyłącznie na wojskach okupacyjnych.

"Frustracja wśród przywódców irackich - pisze NYT - skłoniła Ajada Alawiego, który w październiku zastąpi Szalabiego na stanowisku rotacyjnego szefa Rady Zarządzającej, do wyrażenia w niedzielę opinii, że nadszedł czas na 'nowy konsens polityczny' i szybsze przekazanie w Iraku władzy politycznej".

"Były to mocne słowa - zauważa dziennik - a przecież wypowiedział je inny wieloletni sprzymierzeniec USA, którego ugrupowanie, Irackie Porozumienie Narodowe, korzystało w swej działalności antysaddamowskiej ze znacznej pomocy amerykańskiej Centralnej Agencji Wywiadowczej".

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)