"Nu dawaj 400 litrów". Na Podlasiu są już przemytnicy taniego paliwa z Białorusi

Pamiętacie, jak TVP tłumaczyła, że w Polsce nie ma drożyzny, a jest tak dobrze, że nawet Niemcy kupują u nas tańsze paliwo? Na ten sam efekt liczy Aleksandr Łukaszenka i jego propaganda. Pilnie potrzebują podobnych obrazków, aby przekonać swoich obywateli, że Białoruś to bogaty kraj i świetnie się tam żyje. Odkąd 1 lipca znieśli wizy dla Polaków, na Podlasiu otwarły się wrota do paliwa po 4,50 zł za litr.

Na Podlasiu już handlują tanim paliwem z Białorusi. Łukaszence to na rękę, w ten udowadnia, że w Polsce jest większy kryzys niż w Białorusi
Na Podlasiu już handlują tanim paliwem z Białorusi. Łukaszence to na rękę, w ten udowadnia, że w Polsce jest większy kryzys niż w Białorusi
Źródło zdjęć: © PAP | YAUHEN YERCHAK
Tomasz Molga

15.07.2022 | aktual.: 15.07.2022 14:23

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

- Na pewno pojadę na Białoruś, choćby tylko zatankować auto. Mam duży bak i starczy mi na dwa, trzy tygodnie - zarzeka mieszkaniec Gródka na Podlasiu. To tylko 17 km od granicy w Bobrownikach. Od 1 lipca można ją przejechać bez wizy na tanie zakupy po białoruskiej stronie.

Władze Białorusi informowały, że zniesienie wiz to gest dla ułatwienia "dobrosąsiedzkich stosunków". Wcześniej białoruski dyktator opowiadał w swojej telewizji, że przez sankcje Polacy tak zbiednieli, że stoją przy granicy błagając o sól i kaszę - pod koniec tekstu wyjaśniamy, dlaczego reżim potrzebuje tego przekazu.

- Sól i kaszę mam. Nigdy nie brakowało - śmieje się właścicielka sklepu spożywczego w Gródku i pokazuje pełne półki. - W życiu tam nie pojadę! Nie po tych zamieszkach, które organizowali na granicy. Słyszałam, że sporo osób już jeździ, ale moim zdaniem to jest pomaganie reżimowi. Pokażą pana w telewizji, że Polacy z biedy jeżdżą na Białoruś - ostrzega.

Burza na Podlasiu. Kupować tanie paliwo z Białorusi?

W Gródku słyszymy jeszcze, że "zakupy za granicą to normalna rzecz", "tańsze są także papierosy", ponadto "Łukaszenka rozpoczyna wojnę z Orlenem", a lokalni "starzy przemytnicy paliwa wrócili już do zajęcia". Zdania są tak podzielone, że lokalne Radio Białystok zorganizowało na antenie debatę o tym, czy w ogóle jeździć na Białoruś.

- W Polsce jest drogo i to prywatna sprawa każdego z nas, jak chce się bronić przed wysokimi cenami. Można kupować na Białorusi, ale dla siebie, nie na handel, który by szkodził naszym firmom - rozstrzyga racje obu stron kolejny rozmówca w Gródka.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Białoruski Komitet Graniczny twierdzi w komunikatach, że z ruchu bezwizowego korzysta nawet ponad 400 Polaków dziennie. Podlaska straż graniczna podaje, że ruch na przejściach się nie zwiększył. Wirtualna Polska wybrała się na granicę, by sprawdzić, jak wygląda sytuacja w Bobrownikach. Po zorganizowanym, przy udziale białoruskich służb, jesiennym szturmie migrantów na Kuźnicę, to jedno z dwóch czynnych przejść z Białorusią.

Już przy wyjeździe z Białegostoku tablice drogowe informują, że przed Bobrownikami na drodze 65 utworzyła się 20-kilometrowa kolejka TIR-ów. Kierowcy ostrzegają się, że wymijanie zatoru na jednopasmowej drodze jest męczące. Lepiej jechać bocznymi drogami i wyskoczyć na trasę tuż przy Bobrownikach - radzą.

Na trasie wiodącej przez Krynki i Kruszyniany ruch jest niewielki, ale należy się liczyć z kontrolami wojska i Straży Granicznej. To echa kryzysu migracyjnego na granicy z Białorusią. - Nie powiedziałbym, że mamy już z tym spokój - tłumaczy pogranicznik, który zatrzymuje mnie do kontroli jako potencjalnego kuriera migrantów. Sprawdzana jest większość aut z obcymi rejestracjami.

Przejście graniczne w Bobrownikach. Zaledwie kilka aut osobowych zmierza na Białoruś
Przejście graniczne w Bobrownikach. Zaledwie kilka aut osobowych zmierza na Białoruś© WP | wp.pl

Tanie paliwo z Białorusi w Polsce. Dzięki mrówkom

Na przejściu w Bobrownikach, obok sznura TIR-ów, w kolejce do szlabanu stoi tylko pięć aut osobowych. Polaków jadących po sól i kaszę od Łukaszenki nie widać. To Białorusini. - Paliwo po naszej stronie kosztuje litr za dolara, a na złotówki to będzie 4,50, czyli dla was to tanio - tłumaczy Białorusin w aucie na podlaskich numerach rejestracyjnych. - Na tankowanie trzeba podjechać do Wołkowyska, bo przy granicy ceny jak w Polsce - mówi. Potwierdza, że tańsze paliwo można kupić też w Polsce, ale cena będzie wynosić ok. 6 zł.

Instruuje, że trzeba szukać kierowców volkswagenów passatów B4 (produkowane w latach 90.) oraz starych modeli audi. Do baków tych aut wchodzi 100 litrów paliwa. Ich kierowcy, niczym pracowite mrówki, przewożą paliwo z Białorusi do Polski. Szlak "mrówek" wiedzie wzdłuż zakorkowanej drogi 65. Mijam tu sześć passatów, które w innych częściach Polski są już rzadko spotykane. Zagadywani kierowcy wzruszali ramionami: - Ja już na pusto wracam.

- Dziś paliwo po 6 złotych - oświadcza kierowca TIR-a, stojącego na parkingu niedaleko Gródka. - Ile pan potrzebuje? 50 litrów? A to nie. Ja mogę sprzedać 400. Nu dawaj zbiornik i podjedź wieczorem. My tu będziemy - zachęca, zaciągając wschodnim akcentem. Inny mężczyzna z parkingu proponuje paliwo za ok. 5 zł, tylko trzeba go podwieźć do słupka nr 207 przy trasie. Tam ma zaparkowane auto. - Weź wąż i kanistry. Sprzedam, ile chcesz - oświadcza.

Kilkaset metrów dalej widać pierwszego klienta i sprzedawcę, trwa przelewanie paliwa do baniaków.

- Ja nie kupuję tego paliwa. Nie umiem ocenić na oko, czy wleją 30 litrów, czy 20 litrów. Bałabym się, że to chrzczone i uszkodzę samochód - komentuje właścicielka renault z woj. łódzkiego. Jako jedyna deklaruje, że jedzie na Białoruś bez wizy. Jest na wczasach ze znajomymi. Odwiedzili meczet w Kruszynianach, teraz chcą zobaczyć Grodno i wrócić tego samego dnia. Wracając, oczywiście zatankuje pod korek.

Droga do Białorusi zatarasowana przez TIR-y. Pchają się także auta przemytniczych mrówek
Droga do Białorusi zatarasowana przez TIR-y. Pchają się także auta przemytniczych mrówek© WP

Do czego Łukaszenka potrzebuje polskich turystów?

"Mieszkaniec Polski dziękuje prezydentowi Łukaszence za ruch bezwizowy", "Mieszkańcy Polski: białoruski chleb i masło są pyszne, benzyna jest tańsza - zatankujemy", "Na Białorusi wszystko idzie ku lepszemu", "Nareszcie możemy spojrzeć na siebie z uśmiechem", "Ruch bezwizowy to bardzo miła niespodzianka", "Polak: Kupiłem tu piękne spodnie i koszulę. Wrócimy" - to tytuły tekstów i cytaty w relacjach państwowej agencji informacyjnej Belta. Mają pochodzić od Polaków, którzy rzekomo odwiedzili Białoruś.

- Oni się zbroją, a to jest nasza miękka siła wobec Zachodu. Niech przyjeżdżają, oglądają i kupują - mówił z kolei o turystach białoruski politolog Aleksiej Awdonin.

Dziennikarze białoruskich opozycyjnych mediów komentują, że to tylko propagandowe bajki. - Nagłe otwarcie granic dla Polaków, Litwinów i Łotyszy to próba ratowania białoruskiej gospodarki. Reżim liczy na niewielki, ale jednak zastrzyk zachodniej gotówki. Przyjezdni mieliby kupować w białoruskich sklepach towary, których Białoruś nie może już eksportować. Wspierając Rosję w jej inwazji na Ukrainę, Mińsk stracił wielu zachodnich partnerów handlowych - donosi nadająca z Polski TV Biełsat.

W podobnym tonie sprawę komentuje Michał Marek z Centrum Badań nad Współczesnym Środowiskiem Bezpieczeństwa, ekspert w dziedzinie dezinformacji i propagandy. - W białoruskim obrazie rzeczywistości Białoruś jest państwem kwitnącym pod rządami Łukaszenki. Miasta pięknieją w oczach, a spokój i dobrobyt szokuje mieszkańców "pogrążonej w kryzysie Polski". Poprzez daną aktywność strona białoruska stara się przekonać obywateli, iż nie warto migrować do Polski - uważa.

- Emitowanie tych przekazów ma również na celu dekonstrukcję pozytywnego obrazu Polski, kraju postrzeganego jako państwo bogate i gwarantujące swoim obywatelom wyższy poziom życia niż oferuje Białoruś czy Rosja - podsumowuje Michał Marek.

Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
białoruśpodlasiebobrowniki