NRD ukrywała zbrodniarzy wojennych
Wschodnioniemiecka policja polityczna
Stasi podporządkowała swą politykę wobec hitlerowskich
zbrodniarzy wojennych zimnowojennym wymogom ideologicznej
konfrontacji z Niemiecką Republiką Federalną - twierdzi
niemiecki historyk Henry Leide.
Uważa on, że Ministerstwo Bezpieczeństwa Państwa (MfS) rezygnowało w wielu wypadkach świadomie ze ścigania członków SS i innych przestępczych formacji mieszkających na terenie NRD, piętnując równocześnie zachodnioniemiecki wymiar sprawiedliwości za opieszałość w ściganiu osób związanych z aparatem Trzeciej Rzeszy.
17.10.2005 22:15
Za fasadą antyfaszyzmu, idei, będącej mitem założycielskim NRD, uprawiano podwójną grę - powiedział autor w poniedziałek w Berlinie przedstawiając swoją książkę. Ściganie zbrodniarzy wojennych było instrumentem w walce klasowej z RFN - dodał historyk. Po kilku pokazowych procesach większość osób z brunatną przeszłością zwolniono w ramach amnestii w 1956 r.
Zdaniem Leidego, Stasi znała w połowie lat 70. ponad 800 nazwisk osób podejrzanych o zbrodnie wojenne. W większości przypadków władze NRD zrezygnowały z wdrożenia przeciwko nim śledztwa. Wielu zwerbowano, posługując się szantażem, jako tajnych współpracowników.
Tylko sporadycznie wschodnioniemieckie władze decydowały się na procesy. Było ich nie więcej niż dwa do trzech w roku - twierdzi autor książki.
Wśród ponad 30 przypadków Leide opisuje historię Haralda Heynsa, szefa policji bezpieczeństwa (SD) we francuskim Caen. Skazany zaocznie w Wielkiej Brytanii za zamordowanie dwóch brytyjskich lotników, a we Francji za masakrę na mieszkańcach Caen Heyns mieszkał po wojnie nie niepokojony przez nikogo pod przybranym nazwiskiem w NRD. Gdy odkryto jego ciemną przeszłość, władze oskarżyły go jedynie o sfałszowanie dowodu osobistego. Stasi zablokowała ujawnienie afery, obawiając się, że władze francuskie wykorzystają przypadek Heynsa do "oczerniania" NRD.
Jacek Lepiarz