Nowy potężny wróg czeka na Erdogana
Zgodnie z zapowiedziami samego tureckiego przywódcy Ankara szykuje się do inwazji na Syrię. Recep Tayyip Erdogan chce się rozliczyć z kurdyjskimi bojówkami na północy kraju. Tym razem Kurdowie są jednak silniejsi, dzięki wsparciu Irańczyków czy reżimu z Damaszku, pisze niemiecki dziennik "Die Welt". Zdaniem ekspertów istnieje ryzyko wybuchu wielkiego konfliktu w przeciągu najbliższych dni.
Turcja od lat prowadzi walki w północnej Syrii. Nie zawsze są to działania otwarte. Recep Tayyip Erdogan już trzykrotnie wykorzystywał m.in. radykalne grupy islamskie do konfliktów zbrojnych z kurdyjską milicją YPG.
Od tygodni po syryjskich ulicach jeżdżą uzbrojeni bojownicy protureckiej Syryjskiej Armii Narodowej, którzy wykrzykując dobrze znane hasło "Bóg jest wielki". W ten sposób chcą zademonstrować siłę i gotowość do boju przeciwko Kurdom.
Dzieje się tak, ponieważ w maju turecki prezydent zapowiedział zakończenie reżimu Asada w Syrii. Nie raz powtarzał również, że planów nie zmieni i kolejny konflikt jest nieunikniony. Z kolei jeden z generałów SNA (przyp.red. Syryjskiej Armii Narodowej - wspieranym przez Turcję oddziałom opozycji) ogłosił, że na turecko-syryjskim pograniczu zaczyna się "nowa wojna".
Iran czyli nowy wróg Erdogana
Teraz do gry wkracza Iran. Według ekspertów kurdyjskie bojówki w Tal Rifat od przynajmniej dwóch lat są wspierane przez Iran. Syryjska armia przeszła restrukturyzację. Tysiące wojowników poleciało do Teheranu na szkolenia i zostało przy tym wyposażonych w irańską broń. Na walkę z protureckimi oddziałami ochotę ma także libański Hezbollah.
- Mamy nadzieję, że w razie tureckiego ataku syryjska armia użyje swojej obrony powietrznej przeciwko tureckim samolotom, dronom i helikopterom. To dla nas niezbędne - zaznaczył najwyższy kurdyjski dowódca Mazlum Abdi.
Tymczasem jak pisze "Die Welt" oddziały Erdogana wskazują chęć zajęcia Tall Rifat, na północy kraju. Krok ten mógłby poważnie zagrozić wspieranym przez Iran bojownikom.
Na pomoc Kurdom nie przyjdą natomiast Rosjanie, którzy są zajęci wojną w Ukrainie. Moskwa ogranicza się jedynie do komunikatów potępiających retorykę Ankary.
W antytureckie tony uderzają także irańskie media, które od dłuższego czasu określają Turków jako "najeźdźców", zaś bojowników SNA "terrorystami". Również stosunki dyplomatyczne między Teheranem a Ankarą nie układają się najlepiej. Sytuacja może się w najbliższym czasie jeszcze bardziej zaognić.